Plusy i minusy nowych regulacji dla prosumentów
– Doczekaliśmy się kolejnej nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii i osobiście twierdzę, że każda kolejna nowelizacja pokazuje, że zdaniem rządzących w Polsce nie ma miejsca dla rozproszonej energetyki prosumenckiej. Zaproponowane w obecnej noweli zmiany idą w kierunku zniechęcenia inwestorów do montażu domowych instalacji fotowoltaicznych czy też małych elektrowni wiatrowych, ze względu na brak opłacalności, bądź też jak kto woli, przesadnie długi okres zwrotu z zainwestowanego kapitału. Można dostrzec w projekcie nowelizacji ustawy o OZE kilka pozytywnych zmian, które jednak nie wpłyną znacząco na energetykę prosumencką, a na pewno nie przekonają inwestorów do podjęcia decyzji na „tak” – pisze Patryk Rakowski.
Niestety w projekcie nowelizacji ustawie o OZE znacznie więcej jest istotnych, negatywnych przesłanek, które moim zdaniem zabetonują energetykę prosumencką na długie lata, mowa tutaj oczywiście o proponowanym „wsparciu” dla najmniejszych producentów zielonej energii. Może na początek ta „dobra zmiana”.
Pierwszą zaproponowaną zmianą jest bezpośrednie zawarcie w ustawie definicji prosumenta (art. 2 pkt. 27a), której do tej pory w ustawie o OZE nie było. Do tej pory, prosumenta wszyscy zgodnie określali jako osobę fizyczną nie prowadzącą działalności gospodarczej, produkującą energię z OZE w celu zużycia jej w pierwszej kolejności na potrzeby własne, co jest zgodne z obecnie obowiązującym brzmieniem, a może interpretacją art. 4 ustawy o OZE.
Nie było tylko jasne, czy prosumentem jest również osoba fizyczna, która prowadzi działalność gospodarczą, ale produkuje energię w swoim domu na swoje prywatne potrzeby, niezwiązane z prowadzoną działalnością. Wydaje się, że zawarta w nowelizacji ustawy definicja prosumenta rozwiewa te wątpliwości. W myśl zaproponowanej zmiany prosumentem będzie zarówno osoba fizyczna nieprowadząca działalności, jak również osoba fizyczna prowadząca działalność gospodarczą z zastrzeżeniem, że energia elektryczna będzie wytwarzana wyłącznie w mikroinstalacji w celu jej zużycia na potrzeby własne, niezwiązane z wykonywaną działalnością.
Pozostaje jednak pewna wątpliwość, czy osoby prowadzące działalność gospodarczą i mające jej siedzibę w miejscu zamieszkania, będą traktowane jako prosumenci, czy sam fakt zarejestrowania firmy w swoim domu spowoduje, że stracą taką opcję ze względu na możliwość zużywania produkowanej energii również na potrzeby prowadzonej działalności gospodarczej.
Z kolei spod definicji prosumenta zostały wyłączone osoby prowadzące działalność gospodarczą, będącą przedsiębiorstwem energetycznym w rozumieniu ustawy Prawo energetyczne. Zgodnie z tą ustawą, przedsiębiorstwo energetyczne to podmiot prowadzący działalność gospodarczą w zakresie: a) wytwarzania, przetwarzania, magazynowania, przesyłania, dystrybucji paliw albo energii lub obrotu nimi albo b) przesyłania dwutlenku węgla. Wynika z tego, że osoby, które chociażby będą miały wpisane w PKD np. wytwarzanie energii elektrycznej, a fizycznie nie prowadzą takiej działalności, zostaną pozbawione możliwości rozliczania się jako prosumenci.
Należy się zastanowić, czy takie osoby w ogóle będą mogły rozliczyć nadwyżkę energii wprowadzoną do sieci, jeżeli zdecydują się zainstalować np. instalację fotowoltaiczną. Zgodnie z definicją prosumenta, będą oni traktowani jako przedsiębiorcy, a przecież w swoich prywatnych domach liczniki, umowy sprzedaży energii etc. są zapisane i podpisane na osoby fizyczne, więc nie widzę prawnej możliwości rozliczenia niewykorzystanej energii wprowadzonej do sieci OSD.
Wydaje się również, że skoro w definicji prosumenta użyto sformułowania „odbiorca końcowy”, prosumentem będą mogły być również takie podmioty jak szkoły, fundacje, kościoły etc., i tak też można wnioskować z „obszernego” uzasadnienia noweli.
Wydaje się, że zawarta w nowelizacji definicja prosumenta rozwiewa pewne wątpliwości, nie mniej jednak jak zawsze pozostają jakieś niewiadome co do interpretacji poszczególnych, indywidualnych przypadków.
Drugim pozytywem nowelizacji, poprzez zmianę brzmienia art. 5 ustawy o OZE, jest zniesienie obowiązku informowania operatora systemu dystrybucyjnego o ilości wytworzonej energii elektrycznej w mikroinstalacji oraz ilości sprzedanej energii sprzedawcy zobowiązanemu. Ta regulacja, wpisana do obecnych przepisów, jest zbędna ze względu na to, że OSD mają dostęp do tych informacji dzięki urządzeniom pomiarowo – rozliczeniowym, których przecież są właścicielami.
Trzecią pozytywną zmianą jest dostrzeżenie, że prosument też człowiek i należałoby dać mu możliwość obrony swoich praw nabytych. I tak też na mocy art. 5 ust. 1c, do prosumenta będącego konsumentem w rozumieniu ustawy Kodeks cywilny, w zakresie nieuregulowanym ustawą o OZE, będą miały zastosowanie przepisy o ochronie praw odbiorcy końcowego oraz przepisy dotyczące ochrony konsumenta.
Czwartą i w sumie ostatnią pozytywna zmianą (z małymi niedociągnięciami) jest dostrzeżenie problemu, jakim w obecnym kształcie ustawy jest brak możliwości rozliczania energii wprowadzonej do sieci w przypadku zmiany dostawcy energii elektrycznej przez konsumenta, na co zwracałem uwagę w tekście pt. „Zmiana sprzedawcy energii elektrycznej a net metering”.
Zgodnie z art. 5 ust 1a nowelizacji ustawy „Obowiązek dokonania rozliczenia, o którym mowa w art. 4 ust. 1, wykonuje wyznaczony przez Prezesa URE sprzedawca zobowiązany, chyba że obowiązek ten realizuje wybrany przez prosumenta sprzedawca inny niż sprzedawca zobowiązany, na podstawie umowy kompleksowej.” I teraz konia z rzędem temu kto zmienił dostawcę energii elektrycznej i ma zawartą umowę kompleksową, zawierającą postanowienia umowy sprzedaży i umowy o świadczenie usług dystrybucji energii elektrycznej… Zmiana jak najbardziej idąca w dobrym kierunku, nie mniej jednak warto byłoby nie komplikować sytuacji i zwyczajnie zapisać „…, na podstawie umowy kompleksowej lub umowy sprzedaży”.
W sumie to byłyby wszystkie pozytywne sygnały ze strony rządzących. Niestety wprowadzone poprawki, mające na celu usunięcie pewnych wątpliwości interpretacyjnych są tylko mało znaczącym aspektem, który będzie miał wpływ na to, czy w Polsce doświadczymy rozwoju rozproszonych źródeł energii.
Najważniejszą, a zarazem niekorzystną dla całej branży fotowoltaicznej zmianą w nowelizacji ustawy o OZE, jest całkowita likwidacja taryf gwarantowanych oraz, jak również wynika z zapisów noweli, likwidacja rozliczania nadwyżek energii wprowadzonej do sieci na zasadzie bilansowania, czyli tzw. net–meteringu. W zamian za to ministerstwo energii proponuje „nowy, innowacyjny element wsparcia dla prosumenta”, który dla mnie nie jest żadnym wsparciem, a jedynie niczym innym jak swoistym sposobem na grabienie prosumentów.
Jakoś nie mogę sobie w ogóle wyobrazić jak można proponowany sposób rozliczania niewykorzystanej energii nazwać wsparciem… Chyba komuś pomyliły się pojęcia, albo miał na myśli wsparcie, ale dla Big Energy w postaci darmowej energii.
Jak zatem wygląda „wsparcie” dla nowych (i obecnych?) prosumentów i ile szanowne ministerstwo energii pozwoli „zarobić” na nadwyżkach energii wprowadzanej do sieci? I tak też prosument będzie miał możliwość korzystania z rozliczenia z tytułu różnicy między ilością energii elektrycznej wprowadzonej do sieci, a ilością energii elektrycznej pobranej z tej sieci w stosunku:
1) 1 do 0,7 – w przypadku energii elektrycznej wytworzonej w mikroinstalacji o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej nie większej niż 7 kW;
2) 1 do 0,5 – w przypadku energii elektrycznej wytworzonej w mikroinstalacji o łącznej mocy zainstalowanej elektrycznej większej niż 7 kW;
3) 1 do 0,35 – w przypadku energii elektrycznej wytworzonej w mikroinstalacji, dla której prosument korzystał ze wsparcia ze środków publicznych na zakup lub instalację mikroinstalacji lub jej części.
Po pierwsze, skąd nagle wzięła się graniczna moc instalacji określona na poziomie 7 kW? Do tej pory graniczną wartością, czy to w dawno zapomnianym już projekcie ustawy, czy też w obowiązujących przepisach, była moc instalacji określona na poziomie 10 kW i była ona swoistym wyznacznikiem dla obecnych oraz przyszłych prosumentów. Dlaczego więc na siłę ME próbuje wprowadzić jakieś nowe podziały instalacji ze względu na moc zainstalowaną – jest to dla mnie co najmniej niezrozumiałe.
Przyjrzyjmy się zatem jak w rzeczywistości proponowany sposób rozliczenia będzie przekładał się na pieniądze, a co za tym idzie na decyzję o inwestycji w przydomową instalację fotowoltaiczną oraz zwrot z inwestycji dla przyszłych prosumentów. Myślę, że zasadnym będzie, jeżeli dla obliczeń przyjmę, że w Polsce średni koszt zakupu energii elektrycznej wynosi 60gr./kWh brutto. Mnożąc przyjętą cenę przez proponowane „współczynniki” otrzymamy odpowiednio: 0,42 zł, 0,30 zł oraz 0,21 zł . Oczywiście przyjęty do obliczeń koszt zakupu energii elektrycznej ma zawierać w sobie większość opłat dystrybucyjnych znajdujących się na rachunku za energię elektryczną, ale m.in. poza opłatą przejściową, którą prosument będzie musiał uiszczać do zakładu energetycznego.
Można zauważyć jedną zależność – co kolejna nowelizacja ustawy, tym niższe są stawki proponowane do rozliczeń niewykorzystanej i wprowadzonej do sieci energii elektrycznej. Biorąc pod uwagę obecne, rynkowe koszty zakupu instalacji fotowoltaicznych o mocy do 7 kW na poziomie ok. 6000 zł brutto/kW oraz stosunek procentowy autokonsumpcji energii do nadwyżki energii oddawanej do sieci OSD wynoszący ok. 40/60, przy założeniu, że moc instalacji została dobrana do zużycia energii w domu, otrzymamy zwrot z inwestycji na poziomie 13 lat.
Z kolei przyjmując, że koszt instalacji o mocy 10 kW wyniesie np. 5800 zł brutto/kW, a pozostałe założenia pozostawiając jak wyżej, otrzymamy zwrot z inwestycji na poziomie 14 lat. Oczywiście są to proste wyliczenia, nie uwzględniające chociażby kosztów eksploatacyjnych instalacji, degradacji czy kosztów ewentualnego finansowania, nie mniej jednak bardzo często stosowane przez prosumentów jak również firmy zajmujące się sprzedażą i montażem instalacji PV.
W każdym z przedstawionych przypadków stopa zwrotu z inwestycji będzie dłuższa niż 10 lat, a proponowany system rozliczania, zgodnie z art. 40 ust. 1b noweli ustawy, ma obowiązywać przez 10 lat, jednak nie dłużej niż do dnia 31 grudnia 2030 r. … Wychodzi na to, że „system wsparcia” wygaśnie zanim w ogóle otrzymamy zwrot z zainwestowanego kapitału. Zastanawiam się również, dlaczego ME zdecydowało się skrócić okres „wsparcia” z obecnych 15 do 10 lat, skoro nie ma ku temu żadnych logicznych, ekonomicznych itp. przesłanek. Z uzasadnienia do nowelizacji ustawy wynika, że był to „istotny postulat branży prosumenckiej”, w co oczywiście po prostu nie wierzę.
Należy również zastanowić się jak będzie wyglądać sytuacja obecnych prosumentów, którzy zostali objęci systemem net–meteringu, który obowiązuje od 1 stycznia 2016 r. i miał trwać przez okres 15 lat. Z nowelizacji ustawy nie wynika, czy obecni prosumenci pozostaną w tym systemie, czy może przejdą obligatoryjnie, czy też może będą mogli sami zdecydować, czy chcą przejść do nowego systemu „wsparcia”. Za przejściem obecnych prosumentów do nowego systemu może przemawiać choćby art. 5 ust. 1c noweli ustawy (zastosowanie w stosunku do prosumenta przepisów dotyczących ochrony konsumenta), z kolei za pozostaniem w dotychczasowym systemie m.in. dłuższy okres wsparcia. Szczerze przyznam, że nie wiem i nie będę podejmował się wydedukowania jednoznacznej odpowiedzi na podstawie noweli ustawy i jej uzasadnienia, które na ten temat milczy.
Wracając jednak do proponowanego systemu oraz zmian zaproponowanych w noweli ustawy, bardzo ważną rzeczą jest pozbawienie prosumenta możliwości odsprzedaży nadwyżki energii wprowadzonej do sieci OSD. Tu z kolei jestem przekonany, że brak możliwości sprzedaży energii do sieci dotyczy obecnych, jak i przyszłych prosumentów. Powoduje to, że każda kWh wyprodukowana ponad to, co jesteśmy w stanie sami skonsumować oraz rozliczyć w zaproponowanym systemie, zostanie oddana przez nas jako danina dla zakładów energetycznych.
Zakładam, że moc każdej instalacji, która zostanie zaprojektowana po zapoznaniu się z proponowanymi zmianami, zostanie tak dobrana, aby taka sytuacja nie miała miejsca. Jednak obawiam się, że jeżeli brak możliwości odsprzedaży energii do sieci dotyczyć będzie także obecnych prosumentów, to możliwe, że w niejednym przypadku prosumenci staną się „partnerem biznesowym” BigEnergy.
Mówiąc krótko – jeżeli ktoś nastawił się na taryfy gwarantowane, a moc zainstalowanej instalacji wynosi np. 10 kW, a zużycie energii w domu jest na poziomie np. 5 MWh/rok, proponuję czym prędzej zgłosić instalację i skorzystać z obecnego systemu bilansowania. Taka osoba korzystająca z nowych propozycji, przy założeniu, że autokonsumpcja wyniesie 3 MWh/rok, do pokrycia całkowitego zapotrzebowania na energię pobierze z sieci jeszcze 2 MWh, za co będzie musiała oddać do sieci 4 MWh. W sumie z wyprodukowanej w skali roku energii wykorzysta 7 MWh, a przypomnę, że instalacja ma moc 10 kW, czyli pozostaną nam jeszcze ok. 3 MWh, które sprezentujemy swojemu ZE. Są to oczywiście moje przemyślenia dotyczące jakże pomysłowych rozwiązań ME, jednak takie sytuacje w środowisku prosumenckim na pewno będą miały miejsce – osobiście znam takie przypadki.
Proponowany system „wsparcia” nie spowoduje rozwoju energetyki prosumenckiej, a śmiem twierdzić, że zabetonuje prosumeryzm w obecnym stanie na klika dobrych lat. Przede wszystkim, może nie tyle proponowany sposób rozliczania, a stosunek rozliczania energii pobranej z energią oddaną do sieci, daje marną stopę zwrotu z inwestycji, która nie brzmi zachęcająco. Reasumując – proponowane „wsparcie” oraz zmiany zaproponowane w nowelizacji ustawy o OZE dalej pozostawiają wiele do życzenia i wymagają niestety dalszych prac nad tą ustawą, które trwają już przecież ponad 4 lata.
Patryk Rakowski