Rząd przyjął normy dla węgla, które nic nie zmieniają
Dwuletnia batalia w rządzie PiS o normy jakości dla węgla zakończona. Górnicy wygrali, ekolodzy i naukowcy ponieśli porażkę – proponowane normy są bardzo dalekie od ich postulatów. Co z tym węglowym pasztetem zrobi parlament?
Rząd przyjął we wtorek projekt ustawy i towarzyszących jej rozporządzeń dotyczących norm jakości węgla. „W ten sposób zostanie ograniczony smog i napływ węgla niesortowanego do Polski. Przyjęte rozwiązania wpisują się w walkę o czyste powietrze, którą premier Mateusz Morawiecki zapowiedział w exposé. Walka ze smogiem jest jednym z priorytetów rządu” – głosi komunikat rządu. Podkreśla przy tym, że normy będą dotyczyły „różnych rodzajów węgla, najczęściej importowanego”.
Rzeczywistość jest jak zwykle dużo bardziej skomplikowana. Diagnoza jest znana od dawna – za fatalną jakość powietrza w Polsce odpowiedzialne są przede wszystkim domowe paleniska węglowe, do których użytkownicy pakują byle jakie paliwo, a często także śmieci.
Pierwsze propozycje standardów jakości dla węgla pojawiły się już za koalicji PO-PSL. Ale w obliczu trudnej sytuacji górnictwa ówczesny rząd nie zdecydował się robić nic, co mogłoby pogorszyć kondycję kopalń. Na fali mrozów w zimie 2015-2016 coraz więcej samorządowców i organizacji społecznych domagały się, aby coś jednak zrobić. Premier Beata Szydło uruchomiła prace rządu nad pakietem antysmogowym. Po ponad roku Ministerstwo Rozwoju wydało rozporządzenie o jakości kotłów, dzięki któremu nie będzie już można sprzedawać tzw. kopciuchów czyli najgorszych jednostek.
Skonstruowanie przepisów o jakości węgla okazało się dużo trudniejsze, bo spółki górnicze gremialnie protestowały przeciw zbyt surowym normom, a rząd bał się pogorszenia ich sytuacji finansowej. Tzw. sektor komunalno-bytowy zużywa od 8 do 10 mln ton węgla rocznie, to potężny rynek wart kilka miliardów zł. Prace nad normami ślimaczyły się ponad dwa lata. W międzyczasie sejmiki wojewódzkie same wzięły się za walkę o czystsze powietrze, przyjmując uchwały antysmogowe. Nowy premier Mateusz Morawiecki powołał pełnomocnika ds. walki ze smogiem. Został nim znany prawnik Piotr Woźny.
O co szła batalia? Po pierwsze, o wyeliminowanie z rynku mułów i flotokoncentratów, czyli de facto odpadów z produkcji normalnego węgla. Tego towaru nie sprzedaje się w ogóle na Zachodzie do indywidualnych odbiorców.
Po drugie, o normy zawartości szkodliwych substancji w węglu, głównie siarki i popiołów. Polski węgiel jest niestety kiepskiej jakości. Na Zachodzie handluje się głównie węglem o kaloryczności nie mniejszej niż 25 MJ/kg, zawartości siarki nie większej niż 0,6 proc. i popiołów nie większej niż 10 proc. Spośród ok 50 mln ton węgla energetycznego, surowca najlepszej jakości jest nie więcej niż 10 proc, z tego może połowa trafia go ludności (reszta jako miały do elektrociepłowni i elektrowni). Gospodarstwa domowe zużywają ok. 8-10 mln ton, zależnie od surowości zimy, krajowego i importowanego.
Już trzy lata temu Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla postulował wprowadzenie norm siarki od 0,6 proc. do 1 proc. (w zależności od sortymentu węgla). Surowe normy miały dotyczyć także zawartości popiołów – od 10 do 18 proc. Bardzo podobne standardy proponowała także Polska Izba Ekologii jeszcze pięć lat temu.
A co przewidują przyjęte wczoraj przez rząd normy? O tym w dokończeniu artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl
Rafał Zasuń, WysokieNapiecie.pl