Zabiorą dopłaty do domowej energetyki, aby łatać budżet?

Zabiorą dopłaty do domowej energetyki, aby łatać budżet?
foto: Yingli Green Energy press

{więcej}Narodowy fundusz ma ambitne plany dopłat dla rodzin, które chcą produkować we własnym domu prąd i ciepło. Ale pieniądze, zamiast na inwestycje, mogą pójść na łatanie budżetu – piszą dziennikarze WysokieNapiecie.pl.
 
Ponad 50 tys. rodzin zainwestowało przeciętnie po 15 tys. zł w zmianę sposobu podgrzewania wody w swoich domach, instalując kolektory słoneczne na dachu. Większość z nich zmniejszyła dzięki temu spalanie węgla (nierzadko z dodatkami innych palnych tworzyw) w swoich piecach. To ważny element ograniczania zanieczyszczenia powietrza i bynajmniej nie chodzi tylko o emisję dwutlenku węgla.
 
Ruszyły polskie fabryki produkujące kolektory. W ciągu kilku ostatnich lat staliśmy się jednym z najszybciej rozwijających się rynków tego typu urządzeń w Europie. To w dużej mierze sukces Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który w formie dotacji zwraca 45 proc. kosztów zakupu i instalacji kolektorów.
 
Niepewny los 600 mln zł na energetykę w domach
 
Jednak prawie 450 mln zł przeznaczonych na dopłaty do kolektorów właśnie się wyczerpuje. Najdalej za kilka miesięcy fundusz przestanie przyjmować nowe wnioski o dofinansowanie. Dopłaty zastąpić ma nowy program – Prosument, który będzie wspierać nie tylko kolektory, ale także wszystkie inne odnawialne źródła energii instalowane w domach (np. pompy ciepła, panele słoneczne, kotły na biomasę, czy małe wiatraki). W latach 2014-2020 fundusz chce na niego przeznaczyć 600 mln zł.
 
Losy Prosumenta są jednak niepewne. Chociaż miał ruszyć na początku tego roku, to  już wiadomo, że jego uruchomienie się przesunie.
 
– Program powinien ruszyć w trzecim kwartale 2014 roku. Do tej pory trwały intensywne konsultacje. Przez pewien czas czekaliśmy jeszcze na uchwalenie ustawy o odnawialnych źródłach energii, ale już przestaliśmy. Czekamy na decyzję rady nadzorczej o poziomie dotacji w ramach Prosumenta – mówi Barbara Koszułap, wiceprezes NFOŚiGW. Fundusz rozważa przyznawanie 10-20 proc. dotacji. Na resztę przyznawany ma być preferencyjny kredyt z bardzo niskim oprocentowaniem.
 
Może się jednak okazać, że na program w ogóle nie znajdą się pieniądze, albo będzie ich znacznie mniej. Ręce po środki NFOŚiGW wyciąga Ministerstwo Finansów, które chciałoby załatać nimi dziurę w budżecie. Zresztą podobny manewr resort przeprowadził już w stosunku do Lasów Państwowych, które na mocy specjalnej ustawy wpłacą do państwowej kasy 800 mln zł.
 
Bronią NFOŚiGW
 
Tworząc NFOŚiGW zakładano, że firmy, które nie wywiązują się ze swoich ekologicznych obowiązków (np. firmy energetyczne, które nie wspierają odnawialnych źródeł energii), będą płaciły kary na jego konto. Następnie z tych środków wspierane będą inwestycje proekologiczne. Stąd m.in. fundusz mógł wydać 450 mln zł na dopłaty do zakupu kolektorów słonecznych przez właścicieli domów i spółdzielnie mieszkaniowe.
 
Od kilku lat taką formę wspierania ekologii neguje Ministerstwo Finansów. Ostatnio ponownie zaproponowało, aby m.in. kary wpłacane przez spółki energetyczne nie wywiązujące się ze swoich ekologicznych obowiązków trafiały do budżetu państwa, a nie funduszu. Nieoficjalnie spekuluje się, że także część ze zgromadzonych już na rachunkach NFOŚiGW blisko 4 mld zł mogą trafić do budżetu. Spekulacje podsyca fakt, że fundusz ostatnio spowolnił wydawanie pieniędzy. Jego przedstawiciele nie wiążą tego jednak z zakusami resortu finansów, a procedurami.
 
Czy ministerstwa środowiska i gospodarki będą bronić NFOŚiGW?
Czytaj dalej w portalu WysokieNapiecie.pl

REKLAMA

wysokienapiecie.pl

REKLAMA