Ustawa o OZE: zielone certyfikaty jak feed-in tariffs?
Jeśli potwierdzą sie medialne doniesienia, system zielonych certyfikatów, który ma wprowadzić nowa ustawa o OZE, będzie zbliżony swoim charakterem do systemu taryf gwarantowanych, czyli tzw. feed-in tariffs.{więcej}
Drugi z dwóch modeli wspierania produkcji energii ze źródeł odnawialnych, obok stosowanego obecnie w Polsce systemu zielonych certyfikatów, tzw. system feed-in tariffs jest wykorzystywany w większości państw na świecie. Tymczasem przygotowywana w Polsce ustawa o OZE przedłuży system zielonych certyfikatów (świadectw pochodenia), niemniej jednak – zasadniczo zmieni jego charakter.
Coraz więcej informacji na temat szczegółów nowego systemu zielonych certyfikatów wskazuje, że będzie miał on wiele wspólnego ze stosowanymi np. w Niemczech czy Francji systemami taryf gwarantowanych.
Po pierwsze, zgodnie z zapowiedziami, system zielonych certyfikatów dla danej instalacji ma obowiązywać zawsze na 15 lat. System ZC stosowany obecnie wyznacza natomiast deadline na przyznawanie certyfikatów na rok 2017 – niezależnie od tego, kiedy dana elektrownia została zbudowana. Określenie stałej 15-letniej perspektywy przybliży sytuację inwestorów z branży OZE w Polsce do swoich odpowiedników w krajach, gdzie stosowane są taryfy gwarantowane, które także przyznawane są dla danej instalacji na stały okres czasu. W większości państw z feed-in tariffs okres dopłat do produkcji zielonej energii jest jednak dłuższy i wynosi z reguły 20 lub 25 lat.
Kolejnym elementem przybliżającym nasz system do systemu feed-in tariffs może być zapowiadane uzależnienie wartości opłaty zastępczej, czyli de facto ceny zielonych certyfikatów, od cen energii. Na dochód producenta zielonej energii przyznawany za każdą wyprodukowaną megawatogodzinę składa się średnia cena energii elektrycznej i zielony certyfikat. Zgodnie z zapowiedziami, w nowym systemie opłata zastępcza ma maleć analogicznie do wzrostu cen energii. Oznacza to w praktyce stały zysk za sprzedaż zielonej energii (powiększany o wskaźnik inflacji), podobnie jak stałe są dopłaty w ramach systemów feed-in tariffs.
System ZC może zbliżyc do systemów feed-in tariffs wprowadzenie okresowych rewizji wartości zielonych certyfikatów. Należy się spodziewać, że co kilka lat wartość ZC będzie spadać, resort gopsodarki ma ją bowiem korygować o takie czynniki jak spadek cen technologii, wzrost wydajności etc. Cięcia dotyczyłyby jednak jedynie nowych instalacji, które będą uruchamiane po wprowadzeniu korekt w życie. Instalacji uruchamianych wcześniej zmiany nie obejmą. Tak samo dzieje się choćby w Niemczech, których rząd rewiduje stawki feed-in tariffs dwa razy w roku, obniżając je znacząco, m.in. gdy nowych instalacji w danej technologii OZE przybywa jego zdaniem zbyt szybko.
Systemy feed-in tariffs różnicują wartość taryf w zależności od danej technologii OZE. W większości państw najwięcej dostają producenci zielonej energii za pomocą instalacji fotowoltaicznych – relatywnie najdroższych – a na o wiele mniejsze zyski mogą liczyć opratorzy farm wiatrowych czy hydroelektrowni. Krokiem w tym kierunku będzie zapowiadane wprowadzenie w nowym systemie ZC współczynników różnicujących wartość certyfikatów dla biogazu, fotowoltaiki czy energetyki wiatrowej. Tym samym sens stracą występujące obecnie certyfikaty źółte, czerwone czy fioletowe, które są obecnie przyznawane dodatkowo, oprócz zielonego certyfikatu, m.in. producentom energii z biogazu (certyfikaty żółte i fioletowe).
Dla porównania atrakcyjności systemu wsparcia dla OZE, który zostanie wprowadzony w Polsce wraz z implementacją nowej ustawy, z systemami wsparcia feed-in tariffs w Niemczech, Czechach, Hiszpanii czy na Ukrainie, kluczowe będzie jednak podanie przez Ministerstwo Gospodarki wyjściowej wartości opłaty zastępczej, a także wartości ZC dla poszczególnych technologii. Dopiero wówczas deweloperzy odnawialnych źródeł energii będą mogli stwierdzić, czy bardziej opłaca się rozwijać je w naszym kraju czy np. w Niemczech, we Włoszech czy w Rumunii.