Morgan Stanley o opłacalności magazynów energii
W ostatnim raporcie poświęconym technologii magazynowania energii analitycy banku Morgan Stanley próbują odpowiedzieć na pytanie o ekonomiczny sens inwestycji w mazyny energii. Wskazują też firmy, które są na najlepszej drodze do zdominowania rynku, który ich zdaniem może sięgnąć wartości ponad 200 mld dolarów w roku 2020.
W raporcie przygotowanym przez amerykański bank pt. Energy Storage: An Underappreciated Disruptor analitycy Morgan Stanley oceniają, że największy potencjał rynku magazynów energii na koniec obecnej dekady będą mieć Chiny, a tamtejszy rynek magazynowania będzie wówczas dwukrotnie większy niż amerykański.
Morgan Stanley prognozuje wzrost wartości rynku magazynowania energii w USA do 30 mld dolarów do roku 2020, a w tym czasie dostawy magazynów energii na tym rynku mają odpowiadać łącznej pojemności 85 GWh.
Amerykański bank ocenia, że w przypadku implementowania korzystnych regulacji zakładających deregulację rynku energetycznego, wartość tego rynku może wzrosnąć na koniec dekady nawet do 50 mld dol.
– Magazyny będą uwalniać gromadzoną energię w okresach szczytowego zapotrzebowania – wczesnym rankiem i wczesnym wieczorem, kiedy ceny są najwyższe – magazynowanie efektywnie stanowi tanie źródło energii, eliminując wyższe ceny energii i mniej wydajne, konwencjonalne elektrownie – komentują analitycy banku cytowani przez australijski portal Reneweconomy.
Morgan Stanley dostrzega jednocześnie większy potencjał na poziomie przemysłowych magazynów energii, oceniając, że będą one bardziej efektywne niż urządzenia stosowane indywidualnie na poziomie odbiorców.
Zdaniem analityków banku, przeszkodą w rozwoju domowych magazynów energii mogą być jednakowe – niezależne od pory dnia – korzyści z produkcji energii z domowych systemów fotowoltaicznych i oddawania jej do sieci, przy jednoczesnym braku zachęt do inwestowania we własne urządzenia do przechowywania produkowanej energii.
Morgan Stanley zakłada, że przeciętne ceny magazynów energii w przeliczeniu na jednostkę pojemności wynoszą obecnie około 250 USD/kWh i będą maleć corocznie średnio o 5 proc., osiągając poziom 150 USD/kWh w roku 2027 (Tesla sygnalizuje, że już zeszła z kosztem produkcji poniżej 200 USD/kWh).
Analitycy banku oceniają ponadto, że inwestycja we własny system fotowoltaiczny i magazyn energii staje się uzasadniona ekonomicznie w Kalifornii przy ogólnym koszcie magazynu energii poniżej 320 USD/kWh – w przypadku klientów firmowych i przemysłowych, a w przypadku regionu Mid-Atlantic PJM i i wykorzystania magazynów w celu świadczenia usług w ramach tzw. grid ancillary services – opłacalność wystepuje przy koszcie poniżej 250 USD/kWh. Natomiast w przypadku świadczenia usługi dostarczania energii w okresach szczytowego zapotrzebowania i ładowania magazynów przy dużej podaży energii z sieci (tzw. off-peak/on-peak) inwestycja w magazyn energii ma być uzasadniona ekonomicznie uwzględniając CAPEX poniżej 200 USD/kWh.
Tesla i LG Chem liderami rynku
Morgan Stanley ocenia, że największy udział w rynku magazynowania energii na koniec obecnej dekady mają osiągnąć Tesla i LG Chem, podczas gdy pozostałe firmy mają mieć problem z dorównaniem do skali, którą osiągną ci dwaj producenci.
Tesla, która w produkcji swoich elektrycznych aut na razie bazuje na dostawach baterii od japońskiego Panasonica, buduje największą na świecie fabrykę baterii, która powstaje w Nevadzie. Produkcja w tzw. Gigafactory oficjalnie ruszyła 4 stycznia br. i na razie pracuje w niej około 3 tys. osób, ale jeszcze w tym roku zatrudnienie ma wzrosnąć o 4 tys.
Dzięki uruchomieniu Gigafactory Tesla chce uzyskać efekt skali, który pozwoli na znaczące obniżenie kosztu produkcji baterii litowo-jonowych, które wykorzystuje w swoich elektrycznych autach, a ostatnio również w oferowanych od ubiegłego roku domowych magazynach energii. Cel to obniżenie kosztu baterii, który w przypadku Tesli ma już teraz być najniższy na rynku (poniżej 200 USD/kWh) – o 1/3 do roku 2018, a dzięki uruchomieniu Gigafactory urzeczywistnić ma się wizja Elona Muska, który chce produkować 500 tys. aut elektrycznych rocznie.
Z kolei LG Chem jedną ze swoich fabryk baterii ulokuje pod Wrocławiem w ramach inwestycji wycenionej na 1,3 mld euro. W podwrocławskich Kobierzycach Koreańczycy uruchomią swoją pierwszą w Europie fabrykę baterii, które zostaną wykorzystane w samochodach elektrycznych, a być może także w magazynach energii.
Rozpoczęcie produkcji przewidziano na 2018 r. i – jak podaje LG Chem – w kolejnym roku fabryka będzie produkować ponad 100 tys. baterii rocznie, wyłącznie do samochodów elektrycznych o „wysokiej wydajności”, które będą mogły pokonać dystans do 320 km na jednym ładowaniu.
Nowa fabryka będzie częścią globalnego systemu produkcyjnego LG Chem, opartego na czterech lokalizacjach – w Ochang w Korei Południowej, Holland w Stanach Zjednoczonych, Nanjing w Chinach i we Wrocławiu, o łącznej zdolności produkcyjnej przynajmniej 280 tys. baterii do samochodów elektrycznych rocznie.
Inny koreański potentat, który produkuje baterie do pojazdów elektrycznych i magazynów energii, Samsung, ostatnio zapowiedział uruchomienie podobnej fabryki na Węgrzech.
Samsung poinformował, że na Węgrzech docelowo mają powstać linie umożliwiające produkcję w skali roku baterii do około 50 tys. samochodów elektrycznych. Jeśli przyjąć, że średnia pojemność zestawu baterii do auta elektrycznego wyniesie 50 kWh, daje to potencjał produkcji rzędu 2,5 GWh.
Produkcja baterii koło Budapesztu ma ruszyć w drugiej połowie 2018 r. W tym celu zostanie wykorzystana infrastruktura fabryki, w której wcześniej produkowano wyświetlacze do urządzeń elektronicznych. Inwestycja na Węgrzech ma kosztować 400 mld wonów południowokoreańskich, czyli około 358 mln dolarów.
red. gramwzielone.pl