Polska rezerwa mocy zaliczana przez KE do najmniej wydajnych

Polska rezerwa mocy zaliczana przez KE do najmniej wydajnych
Foto. Amio Cajander, flickr cc

Polska operacyjna rezerwa mocy jest zaliczana przez Brukselę do „najmniej wydajnych” mechanizmów. Komisja rekomenduje raczej model aukcji na potrzebną moc, przyjęty w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Włoszech.

Komisja Europejska ma opublikować wyniki tzw. badania sektorowego w środę. Ale już w poniedziałek projekty raportów opublikował w zamkniętym serwisie portal Politico.com. WysokieNapiecie.pl opisuje je jako pierwsze medium w Polsce.

Dyrekcja ds. konkurencji KE zdecydowała się na przeprowadzenie badania w zeszłym roku. Ma to ścisły związek z planami  unii energetycznej i nowego modelu rynku energii, którego szczegóły będą zaprezentowane w grudniu.

REKLAMA

Bruksela zapytała rządy, urzędy i firmy z 11 krajów – Belgii,  Chorwacji, Danii, Francji, Niemiec, Irlandii, Włoch, Polski, Portugalii, Hiszpanii oraz Szwecji, jakie mechanizmy wspierania elektrowni są stosowane. W sumie dostała 124 odpowiedzi.

Komisja nie ukrywa, że potrzeba wspierania mocy pojawiła się w związku z błyskawicznym rozwojem subsydiowanych źródeł odnawialnych, zwłaszcza wiatraków i fotowoltaiki, które wypierają z rynku elektrownie konwencjonalne. Te ostatnie, nie pracując wymaganej liczby godzin w roku, stają się nierentowne, jednocześnie jednak są potrzebne, aby zapewnić pokrycie zapotrzebowania gdy słabo wieje i świeci, a także w szczytach zapotrzebowania.

Właścicielami elektrowni węglowych, atomowych czy gazowych są firmy, które nie mają ochoty do nich dokładać, więc domagają się od rządów, aby to one dopłaciły do ich dalszej egzystencji.

Przykładem jest przyjęta 2014 r. tzw. Operacyjna Rezerwa Mocy, na którą konsumenci zrzucili się  już w dwóch ubiegłych latach po 400 mln zł. W tym roku będzie to już 500 mln zł. Największym beneficjentem ORM był jak do tej pory Tauron. Kształt ORM spowodował też wzrost hurtowych cen prądu.

Co o ORM sądzi Komisja Europejska?

Oceny expressis verbis w dokumencie wprawdzie nie ma, ale co nieco można wydedukować. Przede wszystkim nie sprawdziły się prognozy tych energetyków, którzy mówili, że ORM w ogóle nie będzie zaliczony do mechanizmów wspierania mocy, bo jest to raczej „element rynku bilansującego zgodny z kodeksami sieciowymi”.

REKLAMA

Z dokumentu wynika jednoznacznie, że Bruksela uważa nasz ORM za „capacity mechanism”.  Komisja  pogrupowała i usystematyzowała wszystkie mechanizmy. Na początek zaleca bardzo staranną ocenę, czy mechanizmy te są w ogóle potrzebne i w jakim zakresie. Takiej oceny, poddanej szerokiej dyskusji, notabene zabrakło w Polsce dwa lata temu.

Nasz ORM został zaliczony do grupy „targeted capacity payments”,  czyli w  tłumaczeniu chyba najlepiej oddającym sens, „sterowanych płatności za moc”. Bruksela nie ma najlepszej opinii o tym systemie, choć – powtórzmy – nie ma żadnych odniesień do naszego kraju w części dokumentu rozważającej jego zalety i wady.

Komisja twierdzi, że system ten konserwuje istniejący układ na rynku, utrudnia wejście nań nowym aktorom. Jednak „największym wyzwaniem jest wyznaczenie właściwego poziomu płatności bez przeprowadzenia konkurencyjnego procesu” – czytamy w dokumencie.

To się dokładnie potwierdziło w Polsce w zeszłym roku. „Przestrzelono” budżet ORM o 60 mln zł pobranych już od odbiorców. Wieść gminna głosiła, że rozważano nawet podzielenie tych pieniędzy pomiędzy elektrownie, co jednak pachniałoby grubym skandalem i ostatecznie pozostawiono je w budżecie operatora sieci, czyli PSE. Zmieniono też zasady, tak aby podobna sytuacja się nie powtórzyła.

Komisja uznaje system „sterowanych płatności za moc” za „najmniej wydajny”. W Brukseli najbardziej podoba się system aukcji na moc organizowanych przez „centralnego kupca”.

Opinia Komisji nie musi oznaczać końca ORM – nie znajdziemy tu ani jednego zdania, stwierdzającego zgodność poszczególnych mechanizmów z regułami pomocy publicznej. Być może będą one w kolejnym dokumencie, który ma być opublikowany w tym roku.  Ale warto zastanowić się po co utrzymywać ten system. W sierpniu 2015 r., gdy rzeczywiście brakowało mocy w systemie, ORM okazał się, jak to mawiają Anglosasi, „good for nothing”. Trzeba było administracyjnie wprowadzać 20. stopień zasilania i ograniczać zużycie w dużych firmach. Wniosek jest taki, że ORM  służy wyłącznie energetykom, a nie konsumentom, choć to oni za niego płacą.

Jak już pisaliśmy, w PSE trwają  prace nad nowym modelem wspierania mocy, otoczone, nie wiedzieć czemu, atmosferą ścisłej tajemnicy. A nie można by tak przyjąć sposobu pracy Komisji? Można by przecież zrobić ankietę wśród firm, jaki model by im najbardziej odpowiadał, przedstawić jej wyniki, opublikować raport opisujący zalety i wady każdego systemu, a przede wszystkim analizującemu potrzebę jego wprowadzenia. I tak trzeba to będzie zrobić na użytek Brukseli, więc można  również zrobić to dla własnego społeczeństwa.

Cieplej o zimnej rezerwie

Na zdecydowanie lepszą ocenę zasłużył w Komisji inny przyjęty przez Polskę mechanizm – tzw.  „zimnej rezerwy”.  O tym piszemy w dalszej części naszego artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Rafał Zasuń, WysokieNapiecie.pl