REKLAMA
 
REKLAMA

Telekomunikacja – odsiecz dla OZE przyjdzie z nieoczekiwanej strony

Telekomunikacja - odsiecz dla OZE przyjdzie z nieoczekiwanej strony
Łukasz Pałucki

W dyskusji o rozwoju OZE słychać głosy samorządu, inwestorów i specjalistów poszczególnych technologii, niestety brakuje głosu lokalnych operatorów telekomunikacyjnych. Być może jest to głos kluczowy. Wiele osób (ponad milion domów) zainwestowało w instalację na swoich dachach. Ta liczba codziennie rośnie. Energetyka obywatelska to dzisiaj realna siła, z którą muszą się liczyć politycy – pisze Łukasz Pałucki, wiceprezes Spółdzielni Energetycznych Ziemi Hrubieszowskiej.

Rozmawiając ze specjalistami od farm wiatrowych czy instalacji biogazowych, dostrzegam wielki potencjał technologiczny, jakim dysponują polscy inżynierowie i inżynierki. Widzę też zmęczenie ludzi, którzy od kilkunastu lat walczą o swoje miejsce na rynku energii. Przeciwko sobie mają wielkie koncerny energetyczne wspierane przez polityków różnych opcji. Teraz jednak coś się zmieniło.

Szansa na zmianę

System energetyczny to nie jest struktura magiczna, ale fizyczna i wymaga pilnych zmian. Ważne są też czynniki społeczne. Panel fotowoltaiczny na dachu stał się symbolem postępu. To jasny, widoczny z ulicy znak, że tutaj mieszkają świadomi obywatele. Trochę symbol statusu, którego ludzie chcą, a więc politycy będą im to obiecywać. Tego już się nie da zatrzymać.

REKLAMA

Pojawiły się też inne czynniki. Kryzys energetyczny sprawił, że martwe do tej pory przepisy o spółdzielniach energetycznych nagle zaczęły być używane. Aktualnie w KRS jest 66 spółdzielni energetycznych i ta liczba ciągle rośnie. Rewolucja wyszła od gmin, gdzie nastroje są rewolucyjne – szczególnie w tych gminach, które najpierw zamontowały panele fotowoltaiczne, a dopiero potem uzyskały wiedzę o tym, czym jest naliczanie godzinowe. Net-billing bowiem bazujący na naliczaniu godzinowym wejdzie w życie w roku wyborów samorządowych i przysparza zmartwień niejednemu wójtowi. Bez spółdzielni energetycznej trudno będzie wytłumaczyć wyborcom wydatki po kilkaset tysięcy złotych w panele.

Rewolucja przez analogię

Wywodzę się z branży telekomunikacyjnej, gdzie pracuję już ponad 20 lat. Widziałem, jak wyglądała i wygląda liberalizacja rynku telekomunikacyjnego. Myślę, że jest wiele analogii pomiędzy sektorem energetycznym i telekomunikacyjnym. Dzisiejsza telekomunikacja w Polsce to zjawisko wyjątkowe.

Mamy w naszym kraju około 4 tys. operatorów telekomunikacyjnych – to rekord światowy. Rynek jest zróżnicowany, a mali i średni operatorzy świadczą usługi telekomunikacyjne dla około 5 mln adresów. Regulator tego rynku, którym jest Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE), pilnuje, aby duzi gracze nie ograniczali rozwoju małych. Polska branża telekomunikacyjna tworzy nowe technologie, ma też wpływ na to, jak wygląda rozwój sektora za granicą. Polskie firmy są udziałowcami w różnych przedsięwzięciach, często oddalonych od Polski.

Wypoczywając na Wyspach Kanaryjskich, możemy być zdziwieni, że współwłaścicielem światłowodu, który zasila te wyspy w internet, jest polski operator komórkowy. Na południowej Teneryfie działa lokalny operator, którego korzenie właścicielskie są w Łukowie pod Siedlcami, a w zarządzie RIPE, międzynarodowej organizacji, która zarządza zasobami adresów IP, zazwyczaj jest przynajmniej jeden Polak. To wszystko to efekt uboczny udanej liberalizacji polskiego rynku telekomunikacyjnego.

Wszystko zaczęło się na początku lat dwutysięcznych, gdy zaczął się boom na internet. Powstało wtedy mnóstwo lokalnych inicjatyw, małych sieci ISP (Internet Service Provider). Te historie są często niezwykle ciekawe i ogółowi społeczeństwa mało znane.

Walka z monopolistą

Oprócz inicjatyw pojawiła się wspierająca wola polityczna. W 2006 r. Anna Streżyńska została prezesem nowo powstałego UKE i zajmowała się głównie wywalczaniem przestrzeni dla operatorów innych niż monopolista, czyli Telekomunikacja Polska. Była w tym bardzo skuteczna i miała polityczne wsparcie rządzącej partii. Może też łatwiej było rządowi walczyć z monopolistą, bo nie była to już wtedy firma Skarbu Państwa, ale własność France Telecom. „Tepsa”, czyli późniejszy Orange, zachowywał się wobec operatorów ISP tak, jak dzisiaj zachowują się zakłady energetyczne wobec instalacji OZE. Podpisanie umowy na dostęp do infrastruktury trwało miesiącami, a przy ich wdrożeniu często potrzebna była interwencja regulatora.

REKLAMA

Ja dzisiaj, „walcząc” z zakładem energetycznym, przeżywam dokładnie to samo co pionierzy polskiej telekomunikacji 20 lat temu. Na podpisanie umowy przez zakład energetyczny ze spółdzielniami energetycznymi, którymi współzarządzam, czekałem 7 miesięcy. W umowie znajdują się dokładnie takie same triki, jakie stosowała TP SA, aby opóźniać zmiany na rynku telekomunikacyjnym.

Czemu służy kara umowna za udostępnienie innym podmiotom cennika za energię elektryczną? Przecież spółdzielnia energetyczna MUSI udostępnić swoim członkom ceny, inaczej nie będzie mogła funkcjonować. Te zapisy są oczywiście niezgodne z prawem. Pytanie, czy zakład energetyczny wycofa się z nich sam, czy będzie potrzebna interwencja UOKiK i URE.

To się opłaca

Dzisiaj Orange Polska to kompletnie inna firma. Jednym z ważnych źródeł zysku tego przedsiębiorstwa są przychody od innych operatorów, a w samej grupie Orange funkcjonują wyspecjalizowane firmy nastawione na współpracę z małymi operatorami. Często to właśnie Orange inwestuje najwięcej pracy i czasu, aby nawiązać współpracę biznesową z małym operatorem. Więcej niż inni gracze na rynku. Orange się to po prostu opłaca, ale dojście do tego momentu zajęło lata. Myślę, że z zakładami energetycznymi i OZE będzie podobnie, a jednocześnie inaczej.

Podobnie – bo wdrożenie idei smart grid i zamkniętego obiegu energii jest po prostu niezbędne do stabilizacji systemu energetycznego w kraju, zwłaszcza na wsi. Prywatne inicjatywy po prostu rozwiążą problemy, których duże państwowe firmy nigdy nie rozwiążą.

Inaczej – bo rząd w sprawie OZE zachowuje się jak schizofrenik. Jedną ręką odkręca kurek z zimną wodą, a drugą ręką odkręca wodę gorącą. Brakuje tutaj tej determinacji, jaką mieli rządzący, gdy zabierali się za liberalizację telekomunikacji. Wtedy było jasne, że Anna Streżyńska dostała do ręki wielki kij i zachętę: „Dawaj Anka, masz być jak Tommy Lee Jones w ściganym!”. No i Anka taka była, za co ma miejsce w historii polskiej gospodarki. A co mamy dzisiaj w OZE? Podam tylko kilka najnowszych przykładów. Najpierw zablokowano rozwój farm wiatrowych, a teraz się go odblokowuje, ale tak w sumie… to niezupełnie. Powstała specustawa o biogazowniach, ale czarodziejsko pojawiły się tam niekorzystne zapisy, o których rząd nie wspominał na spotkaniach konsultacyjnych ze specjalistami.

Spółdzielnia energetyczna – nowa nadzieja

Branża telekomunikacyjna wypracowała skuteczne metody walki z monopolami. Nauczyła się skutecznie lobbować, aby środki na modernizację sieci płynęły z funduszy krajowych i unijnych. Branża telekomunikacyjna jest wszędzie. W każdej gminie w tym kraju działa co najmniej jeden operator telekomunikacyjny, który dysponuje lokalnie wysokimi kompetencjami teleinformatycznymi i zna telefon do wójta swojej gminy. To są ważni sojusznicy w grze o transformację polskiej energetyki.

Do operatorów dociera powoli, że lokalne społeczności energetyczne w kontekście aktualnych zmian na rynku to czynnik, który zmienia wszystko. Właśnie dlatego na konferencjach telekomunikacyjnych pojawiają się panele dotyczące spółdzielni energetycznych, np. Ogólnopolskie Forum Operatorów Telekomunikacyjnych FORTEL, które odbędzie się we wrześniu pod Ostródą. Spółdzielnia energetyczna to miejsce, gdzie spotkają się inwestorzy OZE, samorząd i teleinformatyka.

Świat OZE wreszcie będzie kompletny. W tym układzie każdy dostanie to, czego potrzebuje. Rozwój, pieniądze, bezpieczeństwo energetyczne gminy, know-how jak walczyć z monopolistą. Będą też rzeczy miękkie, zmęczeni specjaliści technologii OZE dostaną wsparcie braci operatorskiej, która już w niejednym boju brała udział i często wygrywała. Odsiecz dla sektora OZE nadchodzi z nieoczekiwanej strony.

Łukasz Pałucki
wiceprezes Spółdzielni Energetycznych Ziemi Hrubieszowskiej

© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.

REKLAMA
Komentarze

Dobry przykład, dziś światłowody pięknie wiszą na słupach od zasilania domów, co ciekawe widziałem już miejscowości gdzie były to 3 światłowody od różnych dostawców internetu. Czas zatem na nowe słupy z kabelkami od rożnych dostawców energii. To tylko kwestia czasu, no i zmian u sterów …

„Orange się to po prostu opłaca, ale dojście do tego momentu zajęło lata. Myślę, że z zakładami energetycznymi i OZE będzie podobnie, a jednocześnie inaczej.” Operatorom sieci elektroenergetycznych nie opłaca się istnienie spółdzielni energetycznych, bo to oznacza mniejsze przychody za usługi dystrybucji i nie ma tu jak w przypadku Orange dodatkowych przychodów za udostępnienie infrastruktury – nie do końca dobra analogia.
Decentralizacja energetyki i wyręczanie rządu i inwestorów przez spółdzielnię w rozwoju OZE są jak najbardziej dobre. Niemniej wiąże się to ze wzrostem kosztów dla pozostałych odbiorców, często nie mających możliwości dołączyć czy stworzyć spółdzielni (mniejsza partycypacja spółdzielni w kosztach sieci, które i tak trzeba utrzymać, bo spółdzielnie się od niej nie odłączają, powoduje przemienienie tych kosztów na resztę odbiorców). Póki skala jest mała to nie jest zauważalny problem. Jak skala zwiększy się jak u prosumentów to trzeba będzie zmniejszyć przywileje spółdzielni, jak to zrobiono z prosumentami.

Andrzej, Spółdzielnie Energetyczne od strony technicznej mają największe szanse rozwoju na terenach gdzie jest mało ludzi, a paradoksalnie sieć jest jest w niezłym stanie. Wzdłuż ściany wschodniej jest sporo powiatów, gdzie na każdym GPZ jest po 10 megawatów wolnych mocy przyłączeniowych. Właśnie dlatego, że dawny energochłonny przemysł tam upadł albo przeniósł się, tysiące ludzi wyjechało. Za to od strony społecznej jest odwrotnie, wschód to miejsce gdzie ludzie sobie nie ufają. spółdzielczość najlepiej rozwija się na zachodzie kraju, widać to zwłaszcza na mapie banków spółdzielczych. Stare wielkopolskie tradycje zrzeszania się przeciwko zaborcy 🙂 Niestety na zachodzie brakuje mocy przyłączeniowych na GPZ.

Luke, nie wiem skąd Pan wziął takie dane. Moce przylaczeniowe u dystrybutora ze wschodniej Polski PGE Dystrybucja w przeważającej mierze wśród najbardziej wysuniętych na wschód obszarów wynoszą 0 MW do 2028 roku, a najwięcej dostępnej mocy występuje w Grupie Legionowo (koło Warszawy). https://pgedystrybucja.pl/przylaczenia/informacje-o-dostepnych-mocach-przylaczeniowych
Źródła pogodozależne OZE najlepiej lokalizować w miejscach z dużym stabilnym odbiorem, czy w pobliżu dużych skupisk miejskich i przemysłowych, które wchłoną e.e. i ta e.e. nie będzie zapychać sieci, a nie na mało zaludnionych obszarach bez przemysłu, ze słabo rozwiniętą siecią, gdzie w dodatku często domy służą już tylko na weekendowe/letnie wyjazdy, a nie całoroczne zamieszkanie.

Andrzej, zwracam honor, rzeczywiście w ciągu roku moce przyłączeniowe spadły o co najmniej połowę. Tym niemniej zakłady energetyczne powinny zgadzać się na instalacje które służą lokalnym społecznością. Skoro prąd jest produkowany i konsumowany na miejscu to nie jest to wielkie obciążenie dla sieci.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA