Rząd chce mocno obniżyć obowiązek zakupu energii odnawialnej
Resort klimatu przedstawił nową wersję rozporządzenia dotyczącego tzw. obowiązku OZE, który jest kluczowy dla przychodów wytwórców energii odnawialnej korzystających z systemu zielonych certyfikatów. „To kolejny cios dla wytwórców OZE i konsumentów energii elektrycznej w Polsce” – ocenia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przedstawiło nową wersję projektu rozporządzenia w sprawie zmiany wielkości udziału ilościowego sumy energii elektrycznej wynikającej z umorzonych świadectw pochodzenia (zielonych certyfikatów). Kluczowe przepisy w projekcie rozporządzenia uległy dużym zmianom.
W nowej wersji projektu rozporządzenia zrezygnowano ze zdefiniowania wysokości obowiązku umarzania zielonych certyfikatów na trzy kolejne lata. Jak odnotowuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), takie rozwiązanie było powszechnie chwalone przez branżę OZE, jako budowanie przewidywalnych warunków funkcjonowania producentów energii odnawialnej. Zamiast tego rząd proponuje określenie obowiązku OZE tylko na jeden rok, co nie sprzyja budowaniu trwałych warunków funkcjonowania wytwórców energii odnawialnej.
Jednocześnie Ministerstwo Klimatu i Środowiska zmieniło zdanie co do wysokości obowiązku OZE na 2024 r. Czym wyższa byłaby jego wartość, tym większy byłby popyt na zielone certyfikaty, które stanowią podstawowe źródło przychodów producentów energii odnawialnej korzystających z systemu świadectw pochodzenia.
Zaledwie 5 proc. zielonej energii
W najnowszej wersji rozporządzenia Ministerstwo Klimatu zamiast proponowanych wcześniej 11 proc. chce, aby obowiązek OZE na 2024 r. wynosił już tylko 5 procent. W tym roku obowiązek OZE wynosi 12 proc., a rok temu był na poziomie 18,5 proc.
Jak ocenia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, zaktualizowana wartość tzw. obowiązku OZE, czyli obowiązkowego udziału energii odnawialnej w miksach energetycznych sprzedawców energii i dużych odbiorców energii, zagraża funkcjonowaniu wytwórców zielonej energii, którzy wybudowali swoje instalacje OZE do 2016 r. i nadal rozliczają się w systemie świadectw pochodzenia..
To kolejny cios dla wytwórców OZE i konsumentów energii elektrycznej w Polsce – rząd zamiast rozwijać wytwarzanie najtańszej dziś energii potrzebnej polskiej gospodarce, swymi działaniami zatrzymuje w Polsce jej rozwój. To oznacza koniec zielonej transformacji i rozwoju gospodarczego i szansy dla polskich przedsiębiorców. Brak inwestycji w OZE to również utrwalenie węglowego miksu energetycznego generującego najwyższe koszty, a długofalowo utrzymanie wysokich cen energii elektrycznej dla jej konsumentów – czytamy w stanowisku Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Zdaniem PSEW, proponowane teraz obniżenie obowiązku OZE na 2024 rok doprowadzi do zapaści na rynku zielonych certyfikatów, a tym samym uniemożliwi osiągnięcie rentowności źródłom wytwórczym funkcjonującym w tym systemie wsparcia.
Eksperci stowarzyszenia reprezentującego krajowy rynek wiatrowy oceniają, że negatywne zmiany w systemie zielonych certyfikatów doprowadzą do upadku wielu podmiotów, a dla pozostałych spowodują duże kłopoty finansowe, co może przełożyć się na roszczenia odszkodowawcze względem Skarbu Państwa z tytułu utraconych przychodów.
PSEW ocenia ponadto, że zaistniała sytuacja odbije się również negatywnie na polskim przemyśle (zwłaszcza tym energochłonnym), który nie będzie w stanie w horyzoncie średnio i długoterminowym uzyskać odpowiednich wolumenów zielonej energii.
Kolejny raz krótkowzroczne działania zabiorą nam szansę na stabilny i przewidywalny rozwój najtańszych i najbardziej ekologicznych źródeł wytwarzania energii elektrycznej. Taka wersja projektu i zaproponowane w niej rozwiązania oznaczają kolejny cios dla wytwórców w odnawialnych źródłach energii. Ta regulacja doprowadzi do całkowitej zapaści na rynku zielonych certyfikatów, a tym samym uniemożliwi osiągnięcie rentowności źródłom wytwórczym funkcjonującym w tym systemie wsparcia – ocenia PSEW.
Ceny zielonych certyfikatów w 2023 r. maleją
W ubiegłym miesiącu średnia cena świadectw pochodzenia energii odnawialnej w ramach indeksu PMOZE_A na Towarowej Giełdzie Energii wyniosła 168,37 zł/MWh i była na zbliżonym poziomie jak przed rokiem (w lipcu 2022 r. średnia cena w indeksie PMOZE_A wynosiła 168,64 zł/MWh).
W ostatnich miesiącach cena zielonych certyfikatów na TGE jednak systematycznie spada. Jeszcze w lutym wynosiła 232,37 zł/MWh, ale w kolejnych miesiącach już tylko malała, a w zeszłym miesiącu spadła do najniższego poziomu od listopada 2022 r.
Na rynku utrzymuje się duża nadwyżka wystawionych i nieumorzonych certyfikatów. Na koniec zeszłego miesiąca nadwyżka odpowiadała produkcji 13,26 TWh energii elektrycznej z OZE, przy czym do umorzenia zablokowane były certyfikaty odpowiadające generacji 1,28 TWh.
Przed rokiem nadwyżka zielonych certyfikatów na TGE była jednak jeszcze większa. Na koniec lipca 2022 r. wynosiła 20,63 TWh, z czego zablokowane do umorzenia były certyfikaty wystawione za produkcję 4,95 TWh energii odnawialnej.
Piotr Pająk
piotr.pajak@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
A gdzie uzasadnienie ministerstwa?
Przepisy z pisiej dupy nie wymają uzasadnienia.
Kolejne lewackie derdymały niech firmy wybódują magazyny energii i niech sprzedają energię na wolnym rynku a nie kręcenie lodów za nasze pienądze
Ty ksenos za swoje to kup sobie słownik języka polskiego.
Ty Sic jak widzisz Ksenos napisał coś rzeczowego a ty tylko litry poukładałeś.
Szanowna redakcjo, no to jak jest w końcu, energia z OZE jest tańsza czy nie? Normalnie powinna dzięki TGE wypierać energię innych źródeł konkurując z nią niższą ceną, a tu piszcie o ciosie w OZE, bo bez spec ustaw energia ta jest za tania i trzeba jej cenę takimi mechanizmami podbijać, żeby była opłacalna.
Jak założę PV na balkonie to zmieszczę tam 1-2 panele po 400W.
Większość produkcji pójdzie na opłacenie podwojonej opłaty licznikowej i przesył. Nie wiadomo czy 1/3 zostanie tzn może przy dwóch panelach ale nie przy jednym. Dlaczego duzi właściciele farm wiatrowych mają mieć lepiej? Gdy przez lata koszt energii wynosił ok 240 zł/MWh to niedawno same certyfikaty tyle kosztowały czyli energia kosztowała dwa razy drożej tylko dlatego, że zaczęła się gra spekulacyjna banków obracających certyfikatami.Bangsterzy zawsze zarabiają na wojnach.
Czyli jak jest obowiązek kupna zielonej energii to manipulując liczbą certyfikatów można spekulacyjnie podbić ich cenę.
PiS już kiedyś chyba w 2016 roku zbił cenę certyfikatów z ok 300 na 50 zł.
Wtedy wielkie hiszpańskie firmy wycofały się z budowy wiatraków w Polsce.
Czyli żerowały na certyfikatach a mając doświadczenie duzi gracze eliminowali mniejsze firmy.
Czyli to działało jak pijawki, bo kasa jaką Polska dawała na OZE szła za granicę do tych koncernów.
Nie jestem specem ale jeśli wszystkie kraje zrobią to co Polska to koncerny energetyczne nie będą skakać po tych krajach gdzie największe publiczne wsparcie.
Do tego UE wymyśliła prawo że gdy za bardzo wieje i trzeba wyłączyć farmy, to Polska ma płacić odszkodowania.
Bardzo wygodne że gdy wieje czy nie wieje to kaska leci.
Nie tak ma działać OZE. OZE mamy mieć 80-100 GW i co przy zużyciu 18 GW mamy wszystkim płacić za brak odbioru mocy?
To mi falownik się wyłącza jak w południe jest za dużo energii w sieci, a ja mam jeszcze płacić w cenie prądu odszkodowania dla farm PV i wiatrowych że trzeba było je wyłączyć?
Jak trwałosć wiatraka jest 10-15 lat to większość z nich sie już zamortyzowała i pytanie czy dopłacając dalej do tych wiatraków będzie jakiś postęp w OZE czy też wielkie koncerny staną się jeszcze bogatsze?
Sprawa jest prosta, skoro certyfikaty niedawno skoczyły w szalony sposób bo był publikowany wykres z ich ceną to nic nie tłumaczy aby cena certyfikatu nagle skoczyła kilkukrotnie w górę.
To nie ma nic wspólnego z rozwojem OZE a Polska realizuje tempo jakie zadeklarowała.
A co do przyszłosci OZE to ma się dobrze dzięki temu że sprzęt tanieje. Po co wspierać coś co już tak staniało, że konkuruje z węglem, gazem i hydro?
Do tego OZE już osiągnęło taki poziom że destabilizuje system stąd decyzje inwestowania w atom.
Skoro atom nie truje to po co wieszać psy na rządzie, że OZE spowolni?
Albo po co wspierać obcy kapitał skoro prąd z PV mogą dać prosumenci ale postanowiono że prosument nie może produkować na sprzedaż a tylko na swoje potrzeby?
Czyli co pieniążki zagranicę zamiast do Polaków?
Ile dostaną wystawcy certyfikatów czyli ile realnie trafi do właściciela farmy a ile zarobią spekulacyjne banki?
AIe bez certyfikatów już latem prosumenci oddają często za darmo prąd którego jest za dużo. Czyli w opustach oddają 20-30% .W net-bilingu odkupując swoją energię muszą płacić 39gr czyli prawie 50%
Po co ta ściema, że Polska uderza w OZE?
Niech sprzedają energię po cenie wolnorynkowej bo w wielu krajach system aukcyjny polega na tym że cena gwarantowana jest na określony czas np 10 lat i potem już cena rynkowa.
Chodzi po prostu o to, że skoro sprzęt tanieje to aby ci co postawili farmy wcześniej nie przegrywali konkurencji z tymi co zaczęli później.
Certyfikaty nie mogą być pompą do wypychania dolarów z kraju, bo za to my zapłacimy nawet mający PV.
Przez to presja UE jest taka, że duże firmy np KGHM gdzie płacą po 3,40/kWh woli postawić drogi generator atomowy niż kupować energię OZE. Już wybrano kilkadziesiąt lokalizacji pod mały atom i to atom zabije OZE.
Obecnie OSD rozsyła zawyżone faktury właścicielom PV tak jakby nie mieli PV. Czyli co OSD będzie tę kasę musiał zwrócić z kolejną fakturą ale pieniążki zbierają na niestabilne ceny prądu?
Ja też proszę o certyfikat to będę prąd sąsiadom sprzedawał aby się OZE rozwijało.
Gdy jus są ceny ujemne i będą coraz czystsze a nie opracowano metod magazynowania nadwyżek, to system certyfikatów traci sens bo po co rozwijać OZE jak nie ma możliwości przyłączeniowej?
Prosumentom wyłączają falowniki za pomocą zawyżonego napięcia ale i przez zmianę częstotliwości.
Energii latem jest za dużo i wprowadzają ceny godzinowe aby przesuwać zapotrzebowanie na południe i aby producenci sami zadbali o zakontraktowanie mocy z jakimiś odbiorcami oraz inwestowali w banki.
Skoro koszt energii z wiatraków i PV zszedł do 35 $/MWh to przy cenie giełdowej 450-550 zł/MWh mają kilkukrotne przebicie.
Po co zatem certyfikaty?
Skoro tanieje sprzęt i koszty produkcji to i certyfikaty powinny tanieć bo ryzyko się zmniejsza.
Przecież to obłęd aby przy kosztach 35 $/MWh dostać jeszcze certyfikat na 90$ .
Potem jeszcze robią wałki bo UE daje 27 mld na certyfikaty a rząd atakują że on pieniądze wydaje na modernizację bloków węglowych itd zamiast dotować tempo stawiana wiatraków które i tak celowo spowolnili ustawą 10H.
1200 wniosków na przyłączenie farm jest nierozpatrzonych z powodu braku możliwości przesyłowych a do tego robią rezerwę na W/N aby przesłać prąd z wiatraków morskich na południe Polski. To po co dotować jednych jak się blokuje podłączenie innym?
To że stowarzyszenia producentów OZE jęczą to można zrozumieć ale publikowane są koszty i tempo rozwoju OZE na całym świecie i często szokuje, że opłaca się budować farmy przy bardzo niskiej cenie sprzedaży czy bez wsparcia publicznego.
To konkurencja powoduje spadek cen a nie dotacje certyfikatami
Do czasu gdy siec nie będzie w stanie wchłonąć OZE nie ma co sztucznie go pompować bo zaraz większość falwoników prosumentów będzie przez pół dnia wyłączona. Mamy już z samej PV 13 GW czyli tyle ile Polska zużywa w weekendy. Ceny godzinowe spowodują że prosumenci przestaną montować PV i tu trzeba zadbać o prosumentów czyli obnizyć złodziejski przesył którego fizycznie nie ma gdy prądem wymieniają się sąsiedzi.Będzie tani przesył to ludzie kupią banki i będą handlować energią bez certyfikatów.Na koniec warto popatrzyć na strukturę produkcji w każdym kraju gdzie jedni maja góry i ESP, inni rzeki i hydro, jeszcze inni mają bomby atomowe i zostało im dużo atomówek które kiedyś produkowały pluton. Polska mająca najwięcej węgla zbiera najwięcej batów z tytułu certyfikatów.Dlatego inne kraje tak łatwo głosują za zwiększeniem tempa OZE zatem trudno tu mówić o uczciwej konkurencji jak każdy kraj ma inne zdolnosci np kraje południowe nie mają takich wahań PV lato zima, a i tak ciągną gaz z Afryki.
W Polsce jakby zwiększyć OZE w mixie do 50% to zaczęłyby się wyłączenia. Już dziś Polska wysyła prąd za granicę i jeszcze musi płacić ceny ujemne. Nie dajmy się okradać
Jak zbudujemy atom to Niemcy nałożą nam kary za atom, bo oni go nie chcą.
Potem do ceny energii będzie dodawana opłata recyklingowa na utylizację wiatraków, paneli i banków.
Zawsze będziemy dymani a certyfikaty trafią do kieszeni banksterów.
Nawet dziś gdy jest wojna, banksterzy zarabiają na handlu ropą i gazem między Rosją i Ukrainą. Inni utrzymują swoje filie banków w Rosji .Przed II WŚ też tak było że hitler dostał sprzęt na wojnę od bangsterów i przemysłowców i to nawet żydowskich. Duzi zawsze znajdą sposób aby się nachapać. Aby planować rozwój energetyki cena certyfikatów musi być stabilna.To przez certyfikaty rząd poszedł w atom.A jak atom zacznie się amortyzować przez 50-80 lat to go nie będą chcieli wyłączać i niestabilne OZE dostanie w łeb czyli certyfikaty mogą zabić OZE. Zatem wydaje mi się że płacz jest nieszczery i komuś chodzi o bieżące zyski a nie o rozwój OZE. Prosument dostanie 5gr/kWh ale to ułuda a nie pieniądze bo on może tylko odkupić tę swoją kWh za przesył 39 gr +zwyżkę godzinową czy zimową. Zatem jak nie odkupi to zabiorą czyli dostanie figę z makiem albo 20% z depozytu czyli 1 gr /kWh a inni będą jechać na certyfikatach 24gr/kWh gdy cena w południe spadnie do 5 gr? To uczciwe?
Ten „ skończyć z certyfikatami „ to jakiś dziennikarzyna zapłacony przez PIS , komu by się chciało tyle pisać
Wszelkie umowy są tylko z nazwy umowami. Jedna strona zmienia zasady ,a druga nie ma wyjścia i mysi się na to godzić. Tak robią firmy telekomunikacyjne, energetyczne i inne molochy.
Nazwą umowy umową jest dużym nadużyciem.
Sprzedawca usługi lub towaru powinien uwzględniać możliwości i oczekiwania kupującego towar lub usługę. Tymczasem robi się presję jednej strony beż możliwości wniesienia do umowy własnych propozycji.
Czas przyjrzeć się tym dokumentom o nazwie umowa.
Na temat OZE mam bardzo krytyczne zdanie. Uważam bowiem,że jest to przekręt przesunięty w czasie jak ludzie dopiero po 10 lub 15 latach zrozumieją, że zostali wydymani. Już to uzasadniam. Fotowoltaika i jej wydajność jest przewidziana na około 8 lat w pełnej sprawności. Jednak po tym okresie panele fotowoltaiczne będą oddawać dużo mniej Energi. Z roku na rok będzie używać sprawności tych urządzeń. Tymczasem osoby instalujące te systemy zaciągnęli kredyty by wejść w OZE. W pewnym momencie okaże się, że montaż tych paneli przestanie być rentowny ,a opłaty za prąd znacznie wzrosną z racji zmniejszonej produkcji Energi elektrycznej przez panele fotowoltaiczne. Może tak się stać, że kredytobiorca a zarazem inwestor w OZE będzie nadal spłacał kredyt ,a jego OZE przestanie w ogóle pracować. Będzie albo zmuszony do kolejnego inwestowania poprzez kredyt albo zlikwidować swoje OZE.
Pamiętać należy również, że dziś jeszcze nikt nie mówi o utylizacji paneli po zakończeniu ich pracy.
Zapewne to inwestor OZE będzie obciążony kolejnym kosztem będąc i tak już na minusie.
Suma sumarum mojego wywodu to fakt,że w tym całym OZE chodzi o biznes w sprzedaży wiatraków a i również paneli fotowoltaicznych, a nie o samą energię ekologiczna. Proszę sobie teraz wyobrazić, że kraj opierając się dziś na Energi z OZE może stanąć przed problemem braku Energi elektrycznej za 10 lub więcej lat kiedy to obecne OZE zacznie się dewastować z racji starzenia się paneli fotowoltaicznych. Skąd wówczas uzupełniać te drastyczne spadki w produkcji Energi? W dodatku planuje się w tym czasie szybkie wygaszanie elektrowni węglowych. Przy nacisku na instalacje pomp ciepła i samochodów elektrycznych wręcz zapotrzebowanie wzrośnie, a Energi będzie ubywać. To moja wersja widzenia sprawy.
To OZE to kolejny wielki przekręt i zyski dla tych co siedzą przed komputerem i liczą zyski. Sami inwestorzy dostaną po grzbiecie. Liczy się biznes a nie ekologia. Teraz ekolodzy podpalają lasy tu i ówdzie żeby uzasadnić tezy o ocieplaniu się klimatu. Już niebawem globaliści z Davos ogłoszą nowy pomysł na życie dla narodów świata głosząc nowe tezy o potrzebie ochrony klimatu u wpływie człowieka na jego zmiany.
Wokół nas jest tyle kłamstw, że całe lata komuny to mały pikuś. Klamstw wówczas były oczywiste ,a dziś kłamstwo na kłamstwie taku przekładaniec wzmacniany kolejnym kłamstwem i zmianami w prawach nauki obowiązujących przez dziesięciolecia. Osiągnięcia nauki w tym medycyny są kompletnie deptane. A niestety do tego przyczyniają się sami dziennikarze. Nie bez powodu mówi się, że media do czwarta władza.
Węgiel, węgiel i tylko węgiel….
Co wam się w głowach poje…ało, że chcecie zieloną energię?
Sarkazm, bo idioci z PIS tego sami nie zauważą.
Oszczędność -dwa złote na miesięcznym rachunku -co się nie robi żeby ogłupić ludzi i przyciągnąć ciemny elektorat-no cóż rządzi nami dobrze zorganizowana grupa przestępcza !!!
@ Julian 20-08-2023 19:26 – chciało by się użyć „przyprawy” by skomentować Twoje wypociny ” …Fotowoltaika i jej wydajność jest przewidziana na około 8 lat w pełnej sprawności…” – najstarszą instalację użytkuję blisko 15 lat – jest spadek względem średniej produkcji z pierwszych lat, ale nijak mu do Twojego opisu – może kup sobie i użytkuj nim zabierzesz głos
@ Stefek 20-08-2023 19:39 „…OZE to kolejny wielki przekręt i zyski dla tych co siedzą przed komputerem i liczą zyski. Sami inwestorzy dostaną po grzbiecie. Liczy się biznes a nie ekologia. …” OZE to nie przekręt, ale głupcem ten, kto sądzi, że 200lat zasmradzania środowiska naturalnego da się cofnąć kilkoma panelami pracującymi nie dłużej niż 20 lat. 100 lat motoryzacji spalinowej skutecznie zamknęło prace badawcze nad sposobami akumulowania energii elektrycznej, to wymaga czasu, ale już są znaczne postępy. nie ważna motywacja (zysk, czy marzenie o czystym powietrzu) ważne, że postęp i rozwój znów ruszył, a ślepe uliczki wszędzie w ewolucji się trafiały i trudno by ic w OZE nie było …