„Nawet Niemcy czasem robią błędy”
Rozwarstwienie pomiędzy spadającymi cenami energii na rynku energii i wysokimi kosztami energii, które ponoszą niemieckie gospodarstwa domowe czy wypychanie z systemu konwencjonalnych elektrowni, które są potrzebne jako zabezpieczenie podaży energii – m.in. te problemy związane z niemiecką transformacją energetyczną Energiewende wymienia Stephan Kohler, b. szef Niemieckiej Agencji Energii (Deutsche Energie Agentur – DENA).
Kohler zwraca uwagę w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, że rosnące wytwarzanie energii ze źródeł odnawialnych w Niemczech powoduje spadki cen energii na rynku hurtowym, które nie przekładają się jednak na obniżanie cen energii dla odbiorców końcowych – zwłaszcza dla gospodarstw domowych. Powodem jest duży udział podatków i innych stałych opłat w taryfie dla odbiorcy końcowego.
– Z 27 eurocentów, jakie płaci się za kilowatogodzinę, aż połowę stanowią podatki związane ze wsparciem m.in. OZE czy kogeneracji. Z pozostałych 13 eurocentów ok. 7 idzie na utrzymanie sieci, a tylko 6 eurocentów stanowią koszty produkcji energii – wylicza b. szef DENA.
Na pytanie dotyczące lekcji z niemieckiej Enegiewende dla Polski Stephan Kohler odpowiada, że nie powinno się kopiować rozwiązań przyjętych wcześniej przez Niemcy ze względu na duży spadek kosztów energetyki słonecznej czy wiatrowej, które jeszcze kilka lat temu były wspierane wysokimi dopłatami.
– Dzisiaj te technologie powinny już być traktowane na równi z innymi i same się bronić na rynku. Na pewno nie wprowadzałbym żadnego obowiązku odbioru energii z OZE. To operatorzy farm fotowoltaicznych czy wiatrowych powinni szukać klientów. W Niemczech mamy do czynienia z taką sytuacją, że innowacyjne firmy nie są w stanie się przebić, bo siłę mają operatorzy OZE otrzymujący wsparcie państwa. Moglibyśmy połączyć technologie OZE z rozwojem np. rynku samochodów elektrycznych – Rzeczpospolita cytuje Stephana Kohlera.
Jednocześnie niemiecki ekspert negatywnie odnosi się do forsowanego przez polski rząd pomysłu budowy elektrowni jądrowej.
– Polska ma duże zasoby biomasy, dobre warunki wiatrowe nad Bałtykiem i wciąż sporo węgla. Co więcej, macie świetnie rozbudowane sieci ciepłownicze. Czyli te elementy systemu, które pozwolą się mu rozwijać, a przy tym zapewnią miejsca pracy. (…)Nie macie własnej technologii jądrowej. Musicie dopiero ją kupić i się jej nauczyć. Na to potrzeba i pieniędzy, i czasu. A co więcej, uzależniacie się od dostawcy technologii. Patrząc na przykład m.in. brytyjskiej inwestycji, widać, że to się dziś nie opłaca ani pod względem ekonomicznym, ani politycznym – mówi na łamach „RZ” Stephan Kohler.
Link do wywiadu z byłym dyrektorem generalnym Niemieckiej Agencji Energii (DENA)
gramwzielone.pl