Rząd uderza w producentów energii odnawialnej
Ministerstwo Klimatu i Środowiska przekazało do konsultacji projekt rozporządzenia w sprawie obowiązku zakupu świadectw pochodzenia potwierdzających wytworzenie energii odnawialnej w 2023 r. – Propozycje MKiŚ oznaczają historyczną nadpodaż zielonych certyfikatów i panikę wśród inwestorów – alarmuje Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Tak zwany obowiązek OZE, czyli obligatoryjny udział zielonej energii w miksach m.in. sprzedawców energii można wypełnić, kupując i umarzając tzw. zielone certyfikaty. Ustalana w drodze rządowego rozporządzenia wysokość obowiązku to kluczowy parametr wpływający na opłacalność działalności sporej części działających w Polsce wytwórców zielonej energii.
Obowiązek OZE determinuje rentowność produkcji energii z odnawialnych źródeł uruchomionych w Polsce do połowy 2016 roku, kiedy z systemu zielonych certyfikatów zostały wyłączone nowe inwestycje.
O ile w poprzednich latach wysokość obowiązku była utrzymywana przez rząd na zbliżonym poziomie, to teraz zanosi się na diametralną zmianę, która może spowodować mocny spadek popytu na zielone certyfikaty, a w efekcie również wpłynie na ich cenę będącą jednym z dwóch komponentów przychodów wytwórców korzystających z tego systemu wsparcia – obok przychodów ze sprzedaży energii elektrycznej.
Mimo apelu branży, zaproponowana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska wielkość udziału ilościowego sumy energii elektrycznej wynikająca z umorzonych świadectw pochodzenia ma zostać obniżona z poziomu 18,5 proc. w 2022 r. do zaledwie 10 proc. w roku 2023.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska uzasadnia zaproponowane obniżenie obowiązku aż do 10 proc. potrzebą zmiany punktu odniesienia przy wyznaczaniu przedmiotowego obowiązku. Do 2021 r. kluczowym czynnikiem w tym zakresie były dążenia do eliminacji nadpodaży świadectw pochodzenia, która nadal utrzymuje się na wysokim poziomie.
Jak czytamy w uzasadnieniu proponowanych zmian, celem rozporządzenia ma być natomiast utrzymanie odpowiedniego poziomu przychodów wytwórców OZE uczestniczących w przedmiotowym mechanizmie, przy jednoczesnym ograniczeniu obciążenia odbiorców końcowych.
Przedstawiciele rynku OZE – w tym Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej, którego członkowie nadal rozliczają się w systemie zielonych certyfikatów w większości ze swoich inwestycji – proponowali obniżenie obowiązku na 2023 rok do poziomu około 16 proc., aby utrzymać popyt i podaż zielonych certyfikatów na stabilnym poziomie.
Według PSEW, wprowadzenie proponowanych zmian spowoduje załamanie się stabilnego dziś rynku świadectw pochodzenia, powodując gigantyczne ograniczenie popytu na certyfikaty przy braku spadku podaży, co spowoduje problemy dla wielu wytwórców energii z OZE – głównie energii wiatrowej.
– Wprowadzenie proponowanych zmian spowoduje, że nadpodaż certyfikatów znowu wzrośnie do olbrzymich rozmiarów i nie da się ich zredukować do końca funkcjonowania tego systemu bez podwyżek tego obowiązku. Takie zmiany to, mówiąc wprost, rozchwianie cen na tym rynku oraz jego nieprzewidywalność – czytamy w komunikacie PSEW.
Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, szacuje, że w przypadku przyjęcia scenariusza zaproponowanego przez MKiŚ, nadpodaż certyfikatów w 2023 r. wzrośnie dwukrotnie, a do 2024 r. blisko trzykrotnie, osiągając poziom ponad 20 TWh. W szczytowym okresie – w 2026 r. nadpodaż wzrośnie, według szacunków PSEW, do 27 TWh.
– To oznacza, że w celu zbilansowania systemu w horyzoncie długoterminowym niezbędne byłoby wyeliminowanie nadpodaży w krótkim okresie pod koniec funkcjonowania systemu, co oznaczałoby istotny wzrost kosztów (z punktu widzenia odbiorców końcowych). To wyrok na przyszłość dla branży OZE, który pokazuje nieprzewidywalność regulacji dla inwestycji w Polsce – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przestrzegało przed zbyt daleko idącą ingerencją na tym rynku, która może spowodować ogromną nierównowagę, a tym samym załamanie się rynku, analogiczne do sytuacji obserwowanej w latach 2015-17.
W ostatnim czasie Stowarzyszenie rekomendowało wyznaczenie wysokości obowiązku na poziomie 16% na 2023 r., co zdaniem PSEW pozwoliłoby na dalsze ograniczenie istniejącej nadpodaży, przy jednoczesnym istotnym ograniczeniu kosztów systemu dla odbiorców końcowych względem lat poprzednich.
Stowarzyszenie ocenia, że za błędne należy uznać uzasadnienie projektowanego rozporządzenia – wysoka cena energii elektrycznej na rynku nie zrekompensuje utraconych przychodów z tytułu załamania się cen zielonych certyfikatów, a duża część inwestorów ma podpisane umowy długoterminowe na sprzedaż energii po cenie innej niż obecnie obserwowane na TGE.
W ocenie PSEW, kolejna interwencja rządu w obszarze funkcjonujących instalacji będzie negatywnym sygnałem dla inwestorów zamierzających ulokować swój kapitał w Polsce, ale też tych, którzy już zdecydowali się na takie inwestycje. Proponowane zmiany pokazują, że rynek w Polsce jest niestabilny i regulowany w sposób nieprzewidywalny, a nadwyżki finansowe, z których inwestorzy spłacają zadłużenie projektów ulegną załamaniu – alarmuje Stowarzyszenie.
PSEW zaznacza, że to nie koniec złych wiadomości. Stowarzyszenie informuje, że niedawno ukazała się propozycja zmiany w projekcie ustawy o OZE, która dodatkowo zdestabilizuje rynek zielonych certyfikatów i pogłębi w przyszłości ich nadpodaż.
Branża wiatrowa podkreśla, że obecnie najważniejsze jest zapewnienie długoterminowej stabilizacji na rynku zielonych certyfikatów polegającej na utrzymaniu cen świadectw pochodzenia na akceptowanym poziomie, przy jednoczesnym stopniowym ograniczaniu nadpodaży świadectw pochodzenia.
Zdaniem PSEW, takie podejście pozwoli na docelowe zamknięcie systemu wsparcia opartego na zielonych certyfikatach bez dalszych komplikacji i strat po stronie operatorów instalacji uczestniczących w systemie zielonych certyfikatów, jednocześnie nie obciążając zbyt istotnie odbiorców końcowych energii elektrycznej.
– W chwili, w której jako kraj potrzebujemy najbardziej napływu inwestycji w OZE, a szczególnie w energetykę wiatrową, rząd wysyła do inwestorów sygnał – nie będziemy respektować żadnych reguł rynkowych. Podważanie zasad funkcjonowania ponad 6 GW mocy wiatrowych w Polsce jest całkowicie niezrozumiałe, szczególnie wobec sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa kraju – mówi Janusz Gajowiecki.
– Obecnie Polska stoi przed koniecznością zwiększenia tempa inwestycji w źródła odnawialne, które gwarantują bezpieczeństwo energetyczne i uniezależnienie się od zewnętrznych dostaw surowców energetycznych. Proponowane rozwiązania naruszają prawa nabyte inwestorów i mogą pogłębiać problemy z napływem kapitału inwestycyjnego na tego typu projekty – dodaje prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.