Operator sieci odciął 185 tys. odbiorców. Prewencyjnie

Jeden z największych operatorów sieci energetycznej w Kalifornii, PG&E, stanął na skraju bankructwa z powodu roszczeń będących konsekwencją pożarów, które nawiedziły Kalifornię w ostatnich latach i których przyczyną mogła być infrastruktura energetyczna. Teraz, aby zapobiec podobnej sytuacji w obliczu zwiększonego zagrożenia nowymi pożarami, kalifornijski operator po prostu wyłączył sporą część swojej sieci.
W wyniku pożarów nawiedzających w ostatnich latach Kalifornię i będących ich konsekwencją roszczeń wobec Pacific Gas and Electric (PG&E), jeden z największych operatorów energetycznych w USA został zmuszony do ogłoszenia na początku tego roku niewypłacalności.
Posiadane przez PG&E ubezpieczenia od roszczeń będących efektem pożarów miały opiewać w roku 2018 na 1,4 mld dolarów, tymczasem roszczenia skierowane wobec tego operatora, powstałe w wyniku szkód spowodowanych pożarami, miały wówczas przekraczać 30 mld dolarów.
Ta sytuacja wynikała z prawa obowiązującego w Kalifornii, które czyni tamtejsze „utilities” odpowiedzialnymi za szkody związane z ich infrastrukturą nawet jeśli te szkody nie powstały w wyniku zaniedbań tych firm.
Już wcześniej firmy energetyczne z Kalifornii były oskarżane o szkody powstałe na przykład w wyniku pożarów mogących wynikać np. z upadku drzew na sieci.
Aby zabezpieczyć się przed kolejnymi roszczeniami, które mogą powstać na skutek następnych pożarów, Pacific Gas and Electric zapowiedział wcześniej w tym roku, że jeśli pojawi się ryzyko kolejnych pożarów, po prostu wyłączy część sieci.
Wcześniej w tym roku kalifornijski operator skorzystał już z takich środków, pozbawiając dostępu do energii około 60 tys. odbiorców.
Teraz PG&E wdrożył taką opcję po raz kolejny, ale na znacznie większą skalę, w sytuacji panującej suszy i prognoz mówiących o silnym wietrze, który mógłby doprowadzić do przewrócenia drzew na sieci energetyczne i wywołania nowych pożarów.
Wcześniej w tym tygodniu PG&E ogłosił plany odłączenia nawet 525 tys. odbiorców energii na dwa dni. Finalnie PGE nie zdecydował się jednak na pozbawienie energii tak dużej grupy, odcinając w nocy z wtorku na środę 185 tys. odbiorców w regionach, w których wcześniej dochodziło do ogromnych pożarów.
Ostrzeżenia o możliwym wyłączeniu sieci wydało w tym tygodniu także dwóch innych operatorów działających w Kalifornii. Southern California Edison poinformował o możliwości odcięcia 170 tys. odbiorców, a San Diego Gas & Electric ogłosił, że na taką ewentualność musi się przygotować nawet 300 tys. jego klientów.
Southern California Edison oraz San Diego Gas & Electric są obecnie chronione na wypadek roszczeń spowodowanych pożarami poprzez specjalny stanowy fundusz z budżetem 21 mld dolarów, który będzie mógł również wesprzeć PG&E, ale pod warunkiem wyjścia tego operatora z niewypłacalności, na co PG&E ma czas do połowy przyszłego roku.
W odpowiedzi na ostrzeżenia kalifornijskich zakładów energetycznych Tesla wysłała w tym tygodniu do swoich klientów z Kalifornii informacje, aby na wszelki wypadek posiadali w pełni naładowane samochodowe baterie. Podobne informacje firma Elona Muska wysłała do właścicieli stacjonarnych magazynów energii Powerwall.
PG&E, posiadające około 5,4 mln klientów kupujących energię elektryczną i ok. 4,5 mln odbiorców gazu, było w ostatnich latach największym w Kalifornii inwestorem w obszarze efektywności energetycznej czy infrastruktury ładowania samochodów elektrycznych, a jego problemy mogą odczuć także inwestorzy z branży energii odnawialnej, którzy postawili w tym stanie farmy fotowoltaiczne czy wiatrowe i z którymi umowy na zakup energii zawarło PG&E.
Więcej na ten temat w artykule: Amerykański gigant bliski upadku. Problem dla rynku OZE.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.