Shell coraz bardziej elektryczny, coraz bardziej zielony
Paliwowy potentat chce zdobyć pozycję globalnego lidera na rynku energii elektrycznej, widząc w elektryfikacji najlepszą drogę do dekarbonizacji. Droga do osiągnięcia tego celu prowadzi przez technologię, której do tej pory działające w elektroenergetyce koncerny jeszcze nie opanowały.
Maarten Wetselaar, dyrektor działu New Energies w Royal Dutch Shell, w wywiadzie dla Bloomberga stwierdził, że jego firma ma ambicje, aby stać się w okolicach 2030 roku największym na świecie koncernem energetycznym.
– Elektryfikacja będzie największym trendem w energetyce w najbliższych 10-15 latach, ponieważ jak dotąd to najłatwiejszy sposób na dekarbonizację konsumpcji energii – stwierdził Wetselaar.
Odpowiadając na pytanie o potencjalne mniejsze zyski, które historycznie przynosiła elektroenergetyka w porównaniu do biznesu paliwowego, przedstawiciel Shell stwierdził, że jego firma „nie jest zainteresowana biznesem elektroenergetycznym z uwagi na to, że podoba jej się to, co widzieliśmy w ostatnich 20 latach, ale ponieważ podobna jej się to, co może się wydarzyć w energetyce ciągu kolejnych 20 lat”.
Potentat paliwowy dostrzegł już zalety wynikające z produkcji energii odnawialnej w celu ograniczania i stabilizowania własnych kosztów energii elektrycznej.
Pod koniec ubiegłego roku Shell podpisał komercyjną umowę na zakup energii z sześciu farm fotowoltaicznych o łącznej mocy 70,5 MW, które we Włoszech postawi wywodzący się z Wielkiej Brytanii deweloper Octopus Energy. Umowa została zawarta na pięć lat, a farmy fotowoltaiczne, których dotyczy, mają wejść w fazę operacyjną w pierwszych miesiącach tego roku.
Paliwowy potentat zaangażował się ponadto w budowę farm fotowoltaicznych poprzez przejęcie w ubiegłym roku pakietu 44 proc. udziałów amerykańskiego dewelopera Silicon Ranch Corporation.
Offshore
Bazą wytwórczą w elektroenergetyce dla Shella powinna jednak stać się morska energetyka wiatrowa, gdzie paliwowy gigant może zresztą wykorzystać swoje doświadczenie zebrane przy wydobyciu ropy i gazu na morzu.
Póki co Shell jest współwłaścicielem zbudowanej kilka lat temu morskiej farmy wiatrowej Egmond aan Zee, która działa na holenderskich wodach terytorialnych i która składa się z 36 elektrowni wiatrowych Vestas, z których moc każdej wynosi 3 MW. Shell ma w tym projekcie 50 proc. udziałów, a pozostałe 50 proc. udziałów w pierwszej holenderskiej farmie wiatrowej na morzu posiada szwedzki koncern energetyczny Vattenfall.
Ponadto paliwowy potentat posiada w swoim portfelu projekty morskich farm wiatrowych, których budowa jest efektem przeprowadzonej w 2016 roku drugiej holenderskiej aukcji na 700 MW, w której konsorcjum z udziałem Shell otrzymało gwarancję wypłaty 54,5 EUR/MWh.
Teraz Shell do spółki z holenderskim koncernem energetycznym Eneco zgłosili się po kolejne 700 MW w morskich wiatrakach mających powstać u wybrzeży Holandii. W prowadzonej obecnie aukcji holenderskie władze od razu wykluczyły możliwość przyznania premii do sprzedawanej energii czy w ogóle gwarancji odkupu energii. Inwestor, który wygra tę aukcję, będzie musiał więc bazować na sprzedaży energii na warunkach uzyskanych na rynku.
Wirtualne elektrownie
Shell zapowiedział, że na inwestycje jego dział New Energies początkowo będzie wydawać rocznie 1-2 mld dolarów do roku 2020. To ma być jednak dopiero rozgrzewka mająca na celu zbadanie rynku i możliwości, które oferują poszczególne technologie.
Paliwowy gigant w tym kontekście przejawia zainteresowanie m.in. obszarem elektromobilności, przejmując producentów ładowarek i montując je na swoich stacjach benzynowych.
Tym co może zapewnić Shellowi przewagę konkurencyjną na nowym rynku energetycznym, bazującym w coraz większym stopniu na zmiennej generacji z rozproszonych źródeł wiatrowych i fotowoltaicznych – łącząc prosumentów, samochody elektryczne czy magazyny energii – mogą być modele biznesowe bazujące na koncepcji tzw. wirtualnej elektrowni, czyli zgrupowanych źródeł wytwórczych, magazynów energii i odbiorców zarządzanych zdalnie i dopasowujących swoją generację i konsumpcję energii do bieżącej sytuacji w systemie elektroenergetycznym.
Tej koncepcji na większą skalę nie wdrożyły jeszcze koncerny energetyczne i jeszcze nadal pozostaje ona domeną startupów. Wyjątkiem jest norweski koncern energetyczny Statkraft, który już buduje na europejskich rynkach energii wirtualne elektrownie grupujące źródła OZE o potencjale liczonym w gigawatach.
Przewagę konkurencyjną w obszarze rozproszonej energetyki i spinających ją wirtualnych elektrowni Shell już zyskuję dzięki przejęciu firm przodujących w rozwoju odpowiednich rozwiązań i technologii.
Ostatnio Shell podpisał umowę mającą na celu przejęcie 100 proc. udziałów w niemieckiej firmie Sonnen, a więc w największym europejskim i jednym z największych na świecie producencie małych, bateryjnych magazynów energii, a jednocześnie twórcy wirtualnej elektrowni, której uczestnicy – posiadający dachowe instalacje fotowoltaiczne i magazyny energii – mogą dzielić się między sobą nadwyżkami produkowanej energii, a jednocześnie mogą świadczyć usługi np. z zakresu bilansowania sieci.
Działająca w Niemczech wirtualna elektrownia Sonnen do tej pory zgromadziła już około 8 tys. właścicieli domowych magazynów energii i instalacji PV.
Do tego Shell przejął niedawno brytyjską firmę Limejump, która rozwija model wirtualnej elektrowni na Wyspach, oferując tamtejszemu systemowi energetycznemu usługi systemowe w celu bilansowania podaży i popytu na energię.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o