Baterie zasilą śląski rynek pracy?
Post-górniczy Śląsk w teorii jest idealnym miejscem do rozwijania nowoczesnych technologii dla energetyki. Na drodze do realizacji tego planu stoi tylko… brak rąk do pracy – pisze Maria Szurowska z portalu WysokieNapiecie.pl.
Batterien-Montage-Zentrum, w skrócie BMZ – spełniony amerykański sen Bawarczyków z Karlstein nad Menem. Innowacyjna spółka zajmująca się montowaniem systemów baterii litowo-jonowych (li-ion) która ze start-upu wyrosła na globalną markę. We wrześniu tego roku otworzyli fabrykę w Gliwicach. Zatrudniają 700 osób i po kilku miesiącach działalności chcą zaangażować dodatkowe 150; wśród wakatów są stanowiska inżynierów, specjalistów ICT, czy rozwoju biznesu dla rynku samochodów elektrycznych.
To mogłaby być „success story” polskiej gospodarki: oto bawarski przedsiębiorca daje pracę na Śląsku, a w dodatku nie chodzi tylko o – mówiąc kolokwialnie – wkręcaczy śrubek. Firma chce rozwijać tutaj swoje know-how. Ale taką historią nie będzie.
Wiedza z zagranicy
Informacja prasowa o zwiększaniu zatrudnienia w gliwickim oddziale BMZ opatrzona była adnotacją o trudnościach, jakie firma ma z pozyskaniem pracowników. W lokalnym urzędzie pracy jest 21 tys. zarejestrowanych bezrobotnych – czyżby aż tak źle pracowało się przy montowaniu systemów baterii?
– To jest tym bardziej charakterystyczne, że BMZ jest jednym z niewielu pracodawców, którzy zatrudniają bezpośrednio, a nie korzystając z usług agencji pracy tymczasowej – podkreśla Bartosz Łopiński, obsługujący spółkę medialnie.
BMZ chwali się też, że oferuje pracownikom po okresie próbnym umowy na trzy lata i wszelkie „fringe benefits” znane z zagranicznych korporacji – karta multisport, prywatna opieka medyczna, dofinansowanie do wakacji, a nawet do posiłków. To jednak nie wystarcza.
Rozwój firm pokroju opisywanej wniósłby do Polski niezbędne kompetencje do rozwoju energetyki, w kierunku jakim technologicznie zmierza. Baterie li-ion używane są w elektronice codziennego użytku, do składowania energii w domach, w przemyśle samochodowym i awiacji. Podejmowane są próby włączania ich do sieci – głośna sprawa Elona Muska – ojca-założyciela amerykańskiej Tesli, któremu w 100 dni udało się zaadaptować do lokalnej sieci baterię o mocy 100 MW. Obecnie brytyjski koncern Drax (kiedyś właściciel największej w Europie elektrowni opalanej węglem kamiennym, zamienionej obecnie na biomasę) chce pobić rekord Muska i wybudować magazyn Li-ion o mocy 200 MW.
To właśnie baterie dla energetyki zawodowej wskazywane są jako te, które mają największy potencjał rozwoju. Prognozy IHS Markit wskazują, że do 2025 r. ich moc przekroczy 52 GW wobec 5 GW w 2016 r. Z kolei Navigant Research mówi o ogromnym przyroście zysków z tego rynku – w 2025 r. do 3,6 mld dol. względem 232 mln dol. odnotowanych w 2016 r.
Układy baterii są też sercem i kręgosłupem samochodów elektrycznych, których rozwój wpisany jest w rządową strategię gospodarczą. Dla Europejczyków zaistnienie na tym rynku jest bardzo ważne, ponieważ 45 proc. takich instalacji wykonywanych jest w Azji Pacyficznej. Li-iony są podstawową technologią magazynowania energii w gospodarstwach domowych, które obecnie cieszą się największą popularnością w Niemczech i w Australii – w zeszłym roku takie rozwiązania posiadało odpowiednio: 25 tys. i 10 tys. rodzin.
W tym roku jednak panele fotowoltaiczne współgrające z magazynem i odpowiednim softwarem do zarządzania zużyciem weszły do masowej produkcji – zaczęły być oferowane przez sklepy meblarskie, producentów samochodowych, czy firmy energetyczne, w związku z czym można przewidywać duży wzrost dla tego rynku.
Według Navigant Research do 2025 r. na świecie będzie 3,8 GW w przydomowych magazynach. W 2016 r. było ich zaledwie 100 MW. Dla historycznie zenergetyzowanego, a także zmotoryzowanego Śląska rozwój rynku magazynowania energii to naturalna ewolucja.
Dlaczego firmy ze Śląska nie mogą znaleźć pracowników i jaki wpływ ma na program 500+? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl
Maria Szurowska, WysokieNapiecie.pl