Rośnie rynek magazynów energii. To szansa dla polskich firm
W Polsce sektor przemysłowych i wielkoskalowych bateryjnych magazynów energii dopiero raczkuje. Coraz dynamiczniej rozwija się jednak segment komercyjnych przydomowych magazynów energii, będących uzupełnieniem prosumenckich instalacji fotowoltaicznych. Zwłaszcza że w ciągu ostatnich lat ich ceny sukcesywnie spadają, a efektywność rośnie.
– Zapotrzebowanie na magazyny energii zawsze rośnie wraz z udziałem energii odnawialnej w miksie energetycznym. Jest to spowodowane tym, że OZE są stochastycznymi źródłami, które cechują się wysoką sezonowością, zarówno dobową, jak i roczną. To z kolei powoduje pewne niedostatki lub nadmiar energii w sieci energetycznej. Magazyny energii elektrycznej mogą pomóc ustabilizować sieć i na całym świecie dobrze sprawdzają się w tej roli. Natomiast Polska dopiero raczkuje z większymi projektami dotyczącymi magazynowania energii, ale wierzymy, że w następnych dwóch, trzech latach one szerzej zaistnieją na rynku energii – mówi agencji Newseria Biznes Rafał Kajka.
Magazynowanie energii jest warunkiem powodzenia transformacji energetycznej opartej na OZE, ponieważ stabilizuje sieć, w której przybywa coraz więcej zmiennych, zależnych od pogody źródeł odnawialnych. Dlatego też rozwój tej branży jest jednym z najważniejszych założeń unijnej reformy rynku energetycznego, którą w połowie marca br. przedstawiła Komisja Europejska (Electricity Market Design).
Ożywienie w Polsce
W Polsce od kilku lat również widać w tym segmencie ożywienie. Ambitne plany dotyczące wielkoskalowych magazynów energii – zarówno bateryjnych, litowo-jonowych, jak i nowych elektrowni szczytowo-pompowych – mają państwowe spółki energetyczne, w tym m.in. Tauron, Energa i PGE. Według ubiegłorocznego raportu AGH i Polskiego Stowarzyszenia Magazynowania Energii („Wpływ rozbudowy infrastruktury magazynów energii na rozwój gospodarczy w Polsce – prognoza do 2040 roku”) rozwój tego rynku może przynieść wymierne korzyści całej gospodarce, w optymalnym scenariuszu przyczyniając się m.in. do stworzenia 26 tys. trwałych miejsc pracy i 69 mld zł wzrostu produkcji krajowej.
W polskim systemie elektroenergetycznym potrzebne są też jednak komercyjne przydomowe magazyny energii, będące uzupełnieniem prosumenckich instalacji fotowoltaicznych. Tych, według danych ARE, jest już w Polsce ponad 1,24 mln, co oznacza, że rynek magazynowania energii ma przed sobą w kolejnych latach ogromny potencjał rozwoju. Zwłaszcza że na magazyn energii można obecnie pozyskać dotację do 16 tys. zł (maksymalnie 50 proc. kosztów kwalifikowanych) w ramach popularnego rządowego programu Mój Prąd, a ich ceny od lat sukcesywnie spadają.
Coraz tańsza kilowatogodzina
– Ceny magazynów energii spadają od wielu lat, w przypadku ogniw litowo-jonowych została już przekroczona symboliczna granica 100 dol. za kilowatogodzinę. Dzięki temu ekonomia zaczyna współgrać z kosztami wytworzenia, magazyny energii na wolnym rynku zaczynają mieć sens ekonomiczny – mówi prezes 4en. – Na ceny tych magazynów wpływa też popyt i podaż. Im więcej klientów o nie pyta, szuka i instaluje, tym większy impuls ma biznes do pracy nad rozwojem technologii, do optymalizacji cen magazynów energii, do poszukiwania tańszych i efektywniejszych rozwiązań.
Ekspert wskazuje, że stacjonarne magazyny energii rozwijają się na rynku już od około 15 lat, a zmiany postępują przede wszystkim w kierunku optymalizacji ekonomicznej, podnoszenia ich funkcjonalności oraz dostosowania ich do potrzeb klientów i rynku energetycznego.
– Tym, co obserwujemy na przestrzeni tych kilkunastu lat, jest przede wszystkim znaczne obniżenie kosztów jednostkowych kilowatogodziny energii elektrycznej, którą można zmagazynować w magazynach energii – mówi Rafał Kajka.
– Widzimy też, że na rynku stabilnie działają i nadal rozwijają się magazyny chemiczne, które są już dojrzałą technologią, stosowaną na skalę przemysłową i jak na razie chyba jedyną alternatywą dla elektrowni szczytowo-pompowych, które są znane na rynku od dekad. Natomiast pojawiają się też nowe technologie, typu magazyny grawitacyjne, magazyny chemiczne na elektrolicie stałym, magazyny kinematyczne czy wodorowe. Jednak to są rozwiązania, którym potrzeba jeszcze wielu lat, żeby osiągnąć etap dojrzałości rynkowej i możliwości zastosowania na skalę przemysłową – dodaje ekspert.
Zwiększyć autokonsumpcję energii
Przydomowe magazyny energii maksymalizują jej autokonsumpcję – umożliwiają gromadzenie energii wyprodukowanej w szczycie pracy instalacji fotowoltaicznej, kiedy świeci słońce, a następnie wykorzystywanie jej w okresie zmniejszonej produkcji. Dają też gwarancję, że instalacja PV nie zostanie wyłączona w okresie największej efektywności. Dlatego stopniowo zyskują coraz większe zainteresowanie inwestorów indywidualnych, do czego – oprócz dotacji w programie Mój Prąd – przyczyniają się też m.in. rosnące ceny energii elektrycznej i wejście w życie nowego systemu rozliczeń prosumentów, tzw. net-billingu.
Według danych Polskiej Izby Magazynowania Energii, przytaczanych przez porównywarkę Enerad.pl, na koniec 2022 roku w Polsce funkcjonowało około 7 tys. przydomowych magazynów energii o łącznej mocy 27,5 MW i pojemności 55 MWh. Około 2 tys. takich urządzeń zostało zainstalowanych od 2021 roku, czyli od momentu wprowadzenia rządowych dotacji na ich zakup. Według badania przeprowadzonego przez Enerad.pl ponad 58 proc. użytkowników serwisu planowało w 2022 roku inwestycję w magazyn energii o pojemności mieszczącej się w przedziale od 2 kWh do 10 kWh.
– W Polsce mamy już kilka dużych przedsiębiorstw, które opanowały technologię magazynowania energii, rozumieją ją, wiedzą, jak ją stosować, i potrafią się z nią obchodzić. Dlatego uważam, że możemy osiągnąć niezależność od zagranicznych dostawców, budując silne podmioty na krajowym rynku. Mamy taki potencjał, doświadczenie, a także dostęp do surowców i komponentów – wylicza ekspert.
Newseria