Tesla szykuje przełom w bateriach
Elon Musk konsekwentnie powtarza, że energetyczny biznes Tesli stanie się tak duży jak ten związany z motoryzacją. Amerykański miliarder główną barierę w osiągnięciu tego celu widzi w cenie baterii, która nadal pozostaje zbyt wysoka, aby zapewnić pożądaną skalę inwestycji w magazyny energii gromadzące nadwyżki energii elektrowni wiatrowych czy fotowoltaicznych. Może to zmienić technologia, którą chce teraz opatentować amerykański koncern. Nowe baterie mają być produkowane m.in. niedaleko polskiej granicy.
Ceny baterii stosowanych w samochodach elektrycznych i stacjonarnych magazynach energii w ostatnich latach wyraźnie spadły. Nadal pozostają jednak zbyt wysokie, aby zapewnić powszechność inwestycji w auta na prąd czy bateryjne magazyny energii.
Nie zniechęca to Elona Muska, który podczas prezentacji ostatnich wyników finansowych Tesli ponownie stwierdził, że energetyczny segment jego firmy stanie się tak duży jak segment automotive.
Póki co motoryzacyjny obszar Tesli nadal dominuje w wynikach amerykańskiego koncernu. Mimo niezłego wyniku odnotowanego w obszarze magazynów energii, w minionym kwartale segment motoryzacyjny odpowiadał za ponad 85 proc. ogólnej sprzedaży wypracowanej przez Teslę.
Elon Musk przekonywał, że będzie konsekwentnie budować segment energetyczny, który potrzebuje jednak spadku cen baterii.
– Są trzy elementy zrównoważonego systemu energetycznego przyszłości. To generacja z elektrowni wiatrowych i fotowoltaki, bateryjne magazynowanie oraz elektryczny transport – zapewnił.
Od dłuższego czasu amerykańskie media piszące o energetyce i samochodach elektrycznych wiele uwagi poświęcają zapowiadanemu przez Teslę wydarzeniu o nazwie Battery Day, podczas którego Elon Musk ma ogłosić przełom w rozwoju technologii bateryjnych. Póki co to wydarzenie było jednak odkładane, a obecnie jest planowane na wrzesień.
W ostatnich latach Tesla ulepszała własne technologie baterii, w czym miały pomagać zrealizowane przejęcia firm pracujących nad bateriami, ale także współpraca z firmą Panasonic. Zwiększano też produkcję baterii, a efekt skali dawał niższe jednostkowe koszty wytwarzania.
Ostatnia informacja na temat postępu w technologii bateryjnej Tesli to wprowadzenie do sprzedaży nowej wersji Modelu S z zasięgiem wynoszącym według oceny EPA 402 mile. Do tej pory żadne auto elektryczne nie osiągnęło w testach EPA lepszego wyniku niż 400 mil.
Nadal jednak Tesla nie wypracowała optymalnej technologii i nie posiada wystarczającego potencjału produkcji baterii, aby zaspokoić swoje zapotrzebowanie, o czym świadczą kontrakty na baterie kupowane od chińskiego CATL czy koreańskiego LG Chem.
Do tej pory Tesla bazowała na bateriach NMC (niklowo-manganowo-kobaltowych), w których miała zmniejszać udział krytycznego składnika, jakim jest kobalt. Ostatnio amerykańska firma zapowiedziała jednak zastosowanie posiadających teoretycznie gorsze parametry baterii LFP (litowo-żelazowo-fosforanowych), które mają być stosowane w produkowanych w Szanghaju Modelach 3.
Największym na świecie producentem tego rodzaju baterii jest chiński CATL, który w ubiegłym roku sprzedał baterie o łącznej pojemności 40,25 GWh.
CATL zaopatruje także m.in. BMW, Nissana, Volkswagena czy Daimlera, a ostatnio chwalił się dużym kontraktem na dostawy tej technologii dla amerykańskiego producenta stacjonarnych magazynów energii Powin Energy, który na swoje magazyny oferować aż 20-letnią gwarancję utrzymania początkowych parametrów przy jednym cyklu ładowania dziennie.
Kilka tygodni temu chińska firma ogłosiła, że jest gotowa do uruchomienia produkcji baterii, które będą gwarantować przejechanie samochodem elektrycznym do 2 mln km w ciągu 16 lat. Cena takich baterii ma być jednak o około 10 proc. wyższa od obecnie produkowanych.
Czego można spodziewać się po zapowiadanym przez Teslę na wrzesień Battery Day? To pozostaje tajemnicą, jednak w tym kontekście warto zwrócić uwagę na informację na temat złożenia przez firmę Elona Muska wniosku patentowego dotyczącego nowej technologii baterii.
Wiadomo, że chodzi o baterie, w których nie stosowana jest anoda. Ogniwo bateryjne określane przez współpracujący z Teslą zespół naukowców z Dalhousie University jako litowo-metalowe (anode-free lithium-metal cell) ma być alternatywą dla rozwijanych przez inne firmy baterii ze stałym elektrolitem.
Takie baterie rozwija choćby dotychczasowy partner Tesli, japoński Panasonic, który ogłosił ostatnio, że współpracując z Toyotą wprowadzi je do produkcji w roku 2025.
Jak wyjaśnia Tesla, przewaga nowych baterii, które chce opatentować, nad tradycyjnymi bateriami litowo-jonowymi to potencjalnie wyższa gęstość energii oraz łatwiejsza i tańsza produkcja. Ta technologia miała jednak dotąd wady, które uniemożliwiały jej komercjalizację. Prace inżynierów firmy Elona Muska miały skupić się na wyeliminowaniu tych wad, aby zapewnić m.in. akceptowalną przez rynek liczbę cykli ładowania. Ma to umożliwić zastosowaniu elektrolitu ze związkami LiDFOB.
Nowe baterie mają być produkowane m.in. w fabryce Tesli, która powstaje pod Berlinem. Zasygnalizował to Jörg Steinbach, minister gospodarki w rządzie landu Brandenburgia. Na razie Tesla nie przedstawiła jednak planu uruchomienia w Niemczech linii produkcyjnych baterii. Na razie wiadomo, że Gigafactory Berlin ma rozpocząć w połowie przyszłego roku produkcję Modelu Y.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.