"Wiatraki nie są szkodliwe. Stały się ofiarą przeplatających się interesów"
{więcej}- Dlaczego nikt nie mówi o szkodliwości hałasu, jaki rozchodzi się wokół dróg, a na cel wzięto sobie wiatraki, które absolutnie nie są szkodliwe – mówi profesor zwyczajny nauk medycznych i fizyki, doktor honoris causa Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, Feliks Jaroszyk w wywiadzie udzielonym sewisowi protalsamorządowy.pl.
Co pan myśli, gdy słyszy dyskusję na temat wiatraków?
Najpierw może dodam, że sam nie wiem, dlaczego się na tę rozmowę zgodziłem, bo tak naprawdę mam już dość tego, co się wokół energii wiatrowej dzieje. To politykierstwo jest ohydne. Poświęciłem wiele lat na przekonywanie ludzi, że wiatraki nie są szkodliwe dla zdrowia, ale niestety, widać – bez efektu. Jak słyszę niektóre wypowiedzi to po prostu opadają mi ręce. Klęska edukacji.
Przez 40 lat kierował pan katedrą i zakładem fizyki energetyki medycznej w Poznaniu, napisał pracę „Energetyka wiatrowa, Oddziaływanie bodźców fizykalnych wytwarzanych przez turbiny wiatrowe na żywy organizm człowieka”. Co może pan w skrócie powiedzieć o oddziaływaniu farm wiatrowych na człowieka?
Oddziaływanie fal sprężystych na organizm człowiek jest przedmiotem kształcenia na studiach medycznych od lat. I to nie tylko ze względu na wiatraki, bo te mamy od niedawna, ale także w wielu innych aspektach. Jest bogata bibliografia naukowa, są podręczniki, opracowania, literatura specjalistyczna. Ale i tak wielu ludzi wykrzykuje kłamstwa dla swoich celów.
Oczywiście, w całej tej awanturze inwestorzy też nie są bez winy. Pierwsze farmy wiązały się z jakimiś działaniami pośredników, umowy które rolnicy podpisywali były na takiej zasadzie, że 5 proc. korzyści dla rolnika, a 95 dla inwestora. Stąd wielu ludzi ma złe doświadczenia.
A tak naprawę jakieś zastrzeżenie można było mieć do wiatraków z I generacji, tam czasem były problemy, ale to nas nie dotyczyło. U nas farmy wiatrowe zaczęły powstawać, gdy weszły już wiatraki III generacji, a teraz montowane są IV generacji. W nich już naprawdę są dopracowane wszystkie szczegóły.
Z punktu widzenia naukowego infradźwięki generowane przez wiatraki mieszczą się w obszarze, który nie powoduje żadnej reakcji naszych receptorów. Ażeby sprokurować oddziaływanie fali na człowieka, to potrzebne by było ciśnienie akustyczne rzędu 130 dB, a takich przy wiatrakach absolutnie nie ma. Przy wieżach to jest ok. 100-105 decybeli. Gdyby to miało być 130 dB – jak straszą niektórzy – to natężania musiałyby być tysiąc razy większe niż tak naprawdę powodują wiatraki.
Co to są fale infradźwiękowe?
To fale sprężyste o częstotliwościach niższych od fal dźwiękowych. Fale te zawierają się w przedziale częstotliwości od 0.1 Hz do 20Hz. Hałas niskoczęstotliwościowy jest odbierany, w tym infradźwiękowy, przez człowieka – nie tylko drogą słuchową lecz również poprzez receptory wibracji, które są rozłożone na całym jego ciele.
Mówi się jednak o chorobach powodowanych przez fale sprężyste.
– Fale te mogą powodować negatywne skutki dla organizmu, ale muszą mieć określony poziom ciśnienia akustycznego – to, które wytwarzają wiatraki jest dla organizmu bez znaczenia. To jak z tabletką – jedna leczy, ale dziesięć może zabić.
Trzeba pamiętać, że producenci wiatraków zostali ograniczeni tzw. dyrektywą maszynową z 2009 roku, która zaleca najlepsze praktyki. Zaleca badania, kontrole i w interesie producentów jest, żeby spełniały te normy i nikt nie stawiał im zarzutów. Do tego kontroluje się farmy wiatrowe nie tylko na etapie planowania i budowy, ale i podczas eksploatacji.
Jakie znaczenie ma odległość zamieszkiwania od takiej farmy dla zdrowia? Bo kwestia tego czy komuś to odpowiada pod względem estetycznym czy nie, to już temat na inną rozmowę…
Rzeczywiście, u nas preferuje się problem odległości. Wymyślono 3, czy 2 km odległość zabudowań od wiatraków. Ale taka odległość w Polsce to zabicie tego rodzaju energetyki, bo naprawdę trudno byłoby znaleźć odpowiednie lokalizacje.
Robiono symulacje – sam w takich sympozjach uczestniczyłem – gdzie pokazywano, że przyjęcie takich odległości to w naszych warunkach zarżnięcie rozwoju tej energetyki. Poza tym, nie ma takiej potrzeby. Kiedyś podałem takie kryterium uniwersalne – 500 m. Potwierdził to raport PAN wykonany na zlecenia marszałka województwa kujawsko-pomorskiego.
Obowiązujące u nas prawo pod względem kontroli farm wiatrowych jest znacznie bardziej restrykcyjne niż na Zachodzie. Np. w Niemczech odległość od najbliższych zabudowań to trzy wysokości wieży, czyli jak ma on ok. 100, to jest 300 m. 400 metrów zabezpiecza całkowicie poziom natężenia 40 dB w nocy. Oczywiście, zawsze wykonuje się badania dla konkretnej lokalizacji i dokonuje pomiarów w najbliższych zabudowaniach.
A co ze szkodliwością działania elektromagnetycznego?
Jak mówi się o niesamowicie szkodliwym działaniu elektromagnetycznym, to trzeba by sobie przypomnieć elementarne wiadomości z fizyki. Działania takiej tuby jak wiatrak tłumaczy prawo Faradaya. Poza tym słupem pole magnetyczne i energetyczne jest praktycznie zerowe.
Takie same szczątki tego pola każdy ma w swoim mieszkaniu, bo emitują je różne urządzenie elektryczne. Nie zmieni się środowiska w którym żyjemy, a żyjemy w zakresie wszechobecnego pola 50 Hz. Nie ma żadnego zagrożenia z tytułu pól elektrycznych czy magnetycznych.
Czemu wiatraki stały się zatem dla niektórych wrogiem?
Straszy się ludzi, że krowy mleka nie dają, że nic nam nie rośnie, a nie mówi się o rzeczy znacznie bardziej istotnej. Bo jeżeli się weźmie pod uwagę drogę, taką krajową, dość uczęszczaną, to ona generuje hałas w odległości do 5 km sięgający 40-45 dB. I to z jednej i z drugiej strony mierzonej prostopadle do drogi. Te trasy przechodzą przez miasteczka, przez wsie. Tu problemu nikt nie podnosi, nikt o tym nie mówi. Podobnie jak niewiele się mówi o szkodliwości telefonii komórkowej.
A wiatraki? Stały się ofiarą przeplatających się interesów.
Może jednak trzeba wprowadzić jakieś dodatkowe zasady, kryteria?
Nie ma potrzeby wprowadzania nowego kryterium, zasady obowiązujące u nas są przejrzyste i jasne. Według nich izofona przechodząca przez najbliższe od wiatraka zabudowania może sięgać maksymalnie wartości 40 dB. Tego pilnują powołane do tego organizacje.
To co się dzieje, myślę, wynika także z takiej niechęci, że jeden gospodarz postawi u siebie wiatraki, on na tym zarabia, a ja mieszkam obok i nic z tego nie mam. Generowane to jest także przez kłamliwie informacje, bo wiadomo, że kłamstwo powtarzane wielokrotnie swoje robi.
Obserwowałem to na lokalnych spotkaniach. Szczególnie, gdy zbliżały się jakieś wybory, to lokalni politycy traktowali takie zebrania jako trampolinę do powrotu do władzy albo przebicia się do góry. Głośno krzycząc przeciw wiatrakom stawali się znani, a potem mogli mówić – to jak was obroniłem, warto na mnie głosować.
Ostatnio znów zauważyłem mnóstwo takich działań, szczególnie jedna partia się wyróżnia. A to jest brak odpowiedzialności.
Mamy taki system, że politycy muszą mieć poparcie, ale nie rozumiem tak krótkowzrocznego widzenia sprawy. Bo przecież obojętnie kto przejmie władzę i będzie rządził tym krajem, musi zabezpieczyć społeczeństwo w energie elektryczną i cieplną.Takie wyzwanie stanie przed każdym rządem, a przecież musimy także wypełniać zobowiązania międzynarodowe. Są jakie są i podpisaliśmy cały szereg aktów zobowiązujących nas do rozwoju energetyki odnawialnej.
Moim zdaniem, bardzo łatwo można by wspomóc prawnie OZE, mianowicie zapisem, że to interes publiczny. Przy okazji powiem, że jak w nowym projekcie o OZE czytam, że współwspalanie jest traktowane jako forma odnawialna, to nie wiem co mam o tym myśleć. Przecież takie spalanie powinno być natychmiast zakazane.
serio ????? zapraszam posiedzieć 2 roboczych dni pod wiatrakiem gdy mocniej powieje , zmienicie zdanie . Posłuchajcie ludzi co mówią w których sąsiedzwtwie stoją te produkujące zanieczyszczenie pokurczstwo