Amerykanie powalczą o odszkodowania ws. zielonych certyfikatów
O planach wszczęcia postępowań przeciwko Polsce Invenergy informował już kilka miesięcy temu. Deweloper, który miał zainwestować w farmy wiatrowe w naszym kraju ok. 2,2 mld zł, informuje teraz, że odszkodowań – niezależnie od sporów prowadzonych przez polskie spółki przed krajowymi sądami – będzie domagał się przed międzynarodowym sądem arbitrażowym.
W 2010 roku Invenergy dla zrealizowanych w naszym kraju farm wiatrowych zawarł ze spółkami energetycznymi kontrolowanymi przez Skarb Państwa długoterminowe umowy na sprzedaż zielonej energii i przysługujących za nią certyfikatów Jak zaznacza, spółka zaakceptowała wówczas ceny za zieloną energię ze swoich farm wiatrowych, które w tamtym czasie były niższe od cen rynkowych, w zamian za stabilność, którą miały zapewnić długoterminowe umowy.
W ostatnich latach państwowi kontrahenci Invenergy wypowiedzieli umowy na zakup certyfikatów w sytuacji, gdy ich giełdowe ceny mocno spadły, a warunki kontraktów ze spółkami amerykańskiego dewelopera zobowiązywały je do płacenia za certyfikaty znacznie więcej.
Umowy ze spółkami Invenergy wypowiedziała należąca do Taurona spółka PE-PKH, a kolejne umowy za nieważne uznała Energa Obrót również kupująca wcześniej certyfikaty od kontrolowanych przez Amerykanów spółek.
W październiku ub.r. Invenergy wystosował do polskich władz zawiadomienie opisujące „domniemane, niezgodne z prawem i zorganizowane działania Polski równoznaczne z wywłaszczeniem, które zniszczyły finansową opłacalność inwestycji Invenergy w kilkanaście farm wiatrowych, na szkodę w wysokości około 700 milionów dolarów”.
Ministerstwo Energii odpowiedziało wówczas, że polski rząd nie był stroną umów na zakup energii i zielonych certyfikatów, i że „spór dotyczy relacji handlowych między spółkami prawa handlowego”, a „bezpośrednia ingerencja Skarbu Państwa w działalność operacyjną tego typu podmiotów byłaby niezgodna z prawem„.
Amerykanie chcą teraz dochodzić swoich praw przed sądem arbitrażowym, powołując się na dwustronne umowy o ochronie inwestycji. Podstawą roszczeń może być umowa o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji pomiędzy Polską a Stanami Zjednoczonymi, ale także tzw. Traktat Karty Energetycznej, którego sygnatariuszami są 52 państwa i Unia Europejska.
– Dwustronne umowy o wzajemnym popieraniu i ochronie inwestycji chronią inwestorów, których prawa zostały naruszone przez inne państwo, co właśnie przydarzyło się Invenergy w Polsce. Podczas gdy lekceważenie zasady praworządności przez polski rząd stale rośnie, my staramy się zabezpieczyć nasze prawa, a inni inwestorzy to obserwują – oceniał w październiku ub.r. Michael Blazer, główny prawnik Invenergy.
Teraz, jak informuje „Rzeczpospolita”, Invenergy ma wszcząć postępowanie w międzynarodowych sądach arbitrażowych, ale – jak zauważa „RZ” – Amerykanie dziś już nie mówią o wielkości roszczeń. Wskazują natomiast, że skutkiem skierowanego pozwu ma być pełny zwrot z inwestycji w farmy wiatrowe w Polsce.
„RZ” powołując się na opinie prawników, zaznacza, że wygranie sporu przed sądem arbitrażowym nie musi oznaczać zwrotu pełnej kwoty, a nawet może nie przesądzić o możliwości wykonania wyroku.
– Rząd może chcieć powołać się na niemożność wypłaty odszkodowań ze względu na niezgodność wyroku z prawem europejskim. Trybunał Sprawiedliwości zakwestionował zasadność dochodzenia roszczeń przez inwestorów na podstawie umów dwustronnych, uznając je za niezgodne z prawem unijnym – komentuje „RZ”.
Invenergy realizuje na całym świecie ponad 100 projektów o łącznej zainstalowanej mocy ponad 15,9 GW, które są w eksploatacji, w budowie lub na zaawansowanym etapie przygotowań, w tym projekty z zakresu wytwarzania energii wiatrowej, słonecznej i z udziałem gazu ziemnego oraz projekty magazynowania energii.
Amerykański inwestor informował wcześniej, że w naszym kraju zainwestował w energetyce odnawialnej od roku 2005 ponad 2,2 mld dolarów, budując 11 farm wiatrowych.
red. gramwzielone.pl