Gigantyczne straty z powodu wyłączania farm wiatrowych
Rosnące wolumeny energii z odnawialnych źródeł energii to również coraz częściej rosnące koszty wyłączeń OZE w okresach nadpodaży energii w systemach elektroenergetycznych europejskich państw. Jak ogromne mogą być straty z powodu wyłączeń produkcji energii z OZE, pokazują najnowsze dane z Wielkiej Brytanii.
Wyłączenia elektrowni wiatrowych i fotowoltaicznych w okresach nadpodaży energii, której nie są w stanie zagospodarować operatorzy systemów elektroenergetycznych, pojawiają się coraz częściej w kolejnych europejskich krajach. W tym roku problem wyłączeń nasilił się także w Polsce – zwłaszcza w słoneczne, weekendowe dni w miesiącach wiosennych i letnich, kiedy pojawiała się nadwyżka produkcji energii z fotowoltaiki, a operator sieci przesyłowej PSE przy obniżonym zapotrzebowaniu na prąd w kraju nie był w stanie zagospodarować jej innymi dostępnymi metodami.
Wyłączenia odnawialnych źródeł energii można minimalizować, uelastyczniając krajowe systemy elektroenergetyczne np. poprzez zwiększanie możliwości przesyłu energii z sąsiednimi państwami, aktywizując stronę popytową czy inwestując w zdolności magazynowania energii. Dzięki magazynom nadwyżki energii z OZE można przechować i zużyć w czasie zwiększonego zapotrzebowania i przy mniejszej pracy źródeł wytwórczych.
Ogromne magazyny energii na razie nie pomogły
Wiele w tym zakresie zrobiła w ostatnich latach Wielka Brytania, uruchamiając kolejne interkonektory i rozpoczynając największe w Europie inwestycje w duże, sieciowe magazyny energii. Okazuje się jednak, że na razie elastyczność brytyjskiego systemu elektroenergetycznego jest nadal zbyt niska, aby poradzić sobie z nadwyżkami energii odnawialnej.
Pokazują to najnowsze dane na temat skali wyłączeń farm wiatrowych na Wyspach. Bloomberg New Energy Finance (BloombergNEF) pokazał jak ogromne są koszty, które Brytyjczycy muszą ponosić z powodu rekompensat wypłacanych właścicielom wyłączanych farm wiatrowych. Co do zasady wysokość rekompensat powinna odzwierciedlać wartość energii, której właściciel farmy wiatrowej nie wprowadził do sieci w okresie wyłączenia. Koszty rekompensat są z reguły przenoszone na rachunki odbiorców energii.
W 2024 roku skala wyłączeń farm wiatrowych w Wielkiej Brytanii wyraźnie wzrosła. Rekordowy pod tym względem okazał się jak na razie sierpień, kiedy stracone wolumeny energii z powodu tzw. curtailmentu sięgnęły według szacunków BloombergNEF około 1,2 TWh (wobec około 292,5 GWh w sierpniu 2023 r.). W październiku utracona produkcja wyniosła około 1,1 TWh, a w zeszłym miesiącu około 0,67 TWh.
W miejsce wiatru wchodzi gaz
Wyłączenia na Wyspach Brytyjskich obejmują zwłaszcza farmy wiatrowe znajdujące się w Szkocji. Jak tłumaczy BloombergNEF, o ile wytwórcy zazwyczaj sprzedają produkcję z wyprzedzeniem na rynku hurtowym, o tyle ich transakcje nie uwzględniają fizycznych ograniczeń w równoważeniu podaży i popytu na energię w czasie rzeczywistym. Aby utrzymać poprawne działanie systemu elektroenergetycznego, wkracza operator, płacąc niektórym źródłom wytwarzania za wyłączenie, a innym – znajdującym się bliżej centrów zapotrzebowania – za uruchomienie. Z tego powodu wyłączane są farmy wiatrowe w Szkocji, a uruchamia się np. elektrownie gazowe znajdujące się bliżej największych miast.
Największa farma wiatrowa w Szkocji – morski projekt Seagreen złożony ze 114 turbin o łącznej o mocy 1,075 GW, należący do SSE Renewables i TotalEnergies – traci z tego powodu nawet większość możliwej produkcji energii. Tymczasem SSE przygotowuje się do wybudowania w Szkocji jeszcze większej farmy wiatrowej.
Ogromne koszty wyłączania farm wiatrowych
Jak podaje BloombergNEF, koszty wyłączeń farm wiatrowych wyniosły jak dotąd w 2024 roku na Wyspach już ponad 1 mld funtów, czyli około 5,2 mld zł.
– Przestarzałe zasady naszego systemu energetycznego oznaczają marnowanie ogromnych ilości taniej zielonej energii. To absurd, że Wielka Brytania płaci szkockim farmom wiatrowym za wyłączanie, gdy wieje wiatr, a jednocześnie płaci elektrowniom gazowym na południu za włączanie – komentuje cytowany przez Bloomberga Clem Cowton, reprezentujący brytyjskiego dostawcę energii Octopus Energy Group.
Tymczasem energii wiatrowej w brytyjskim systemie elektroenergetycznym w kolejnych latach będzie jeszcze więcej – głównie za sprawą nowych farm wiatrowych na morzu. Ich moc w ostatnich pięciu latach wzrosła o 50 proc., a według szacunków BloombergNEF w kolejnych pięciu latach jeszcze zostanie podwojona.
Prawie 1/3 energii z wiatru
W zeszłym roku farmy wiatrowe były drugim największym źródłem energii w miksie elektroenergetycznym Wielkiej Brytanii z udziałem 29,4 proc. Więcej energii Brytyjczycy mieli tylko z elektrowni gazowych (32 proc.). Na trzecim miejscu była energetyka jądrowa (14,2 proc.), a następnie elektrownie biomasowe (5 proc.), fotowoltaika (4,9 proc.) oraz hydroelektrownie (1,8 proc.). Udział węgla spadł do 1 proc.
Rekordowy dla energetyki wiatrowej na Wyspach był grudzień 2023 r., kiedy miesięczny udział farm wiatrowych w miksie wytwarzania energii elektrycznej w Wielkiej Brytanii wzrósł do 41,2 proc.
Piotr Pająk
piotr.pajak@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
nas to też czeka jak będą uruchamiane moce na bałtyku, nie widzę za grosz planowania w tym wszystkim.
To chyba prosta sprawa, trzeba doinwestowac w linie przesylowe, jak sie zmienia struktura genereacji pradu to trzeba dostosowywac siec do tego, u nas jak wybudujemy elektrowanie atomowa nad mozem to prad sie sam nie przeteleportuje do warszawy albo na slask tak samo jak z farmami wiatrowymi – je trzeba budowac tam gdzie wjeje wiec wiadomo ze trzba miec polaczenie z miejscem gdzie chcemy ten prad zuzuwac
Za ten miliard funtów odszkodowań można byłoby zapewne wybudować kilkadziesiąt kilometrów linii przesyłowych. Ale tego się rząd brytyjski nie spodziewał, bo te wiatry to tak nagle zaczęły wiać w tej Szkocji, wcześniej przecież tam zawsze był klimat śródziemnomorski. (to oczywiście ironia, gdyby ktoś nie zrozumiał, szczególnie Sprzedawca PV)
Niech sobie zbuduja magazyn energii za 100 miliardow funtow , wprawdzie nigdy im sie nie zwroci i padnie po 15 latach ,ale za to jacy beda nowoczesni i eko.
Tyle że nadpodaż nie przekłada się nijak na ceny dla konsumentów, nie ma więc powodów żeby elektryki czy magazyny energii ładować w momentach nadpodaży.
Jeżeli konieczne są inwestycje, na przykład w magazyny energii, to niech inwestują ci, którzy ich potrzebują, bo takie inwestycje zwiększają ich koszt produkcji energii, a nie tych, którzy takich magazynów nie potrzebują, bo są dyspozycyjni.
Problem z wiatrakami jest taki, że generują energię gdy niekoniecznie jest potrzebna, więc trzeba je wyłączać. A gdy energia jest potrzebna to akurat nie wieje i trzeba włączać węglowe lub gazowe elektrownie.
Nie rozumiem dopłat dla wytwórców. To tak jak ja wyprodukował bym dużo jabłek/samochodów etc. a następnie dostawał rekompensatę za niesprzedane. Magazyny energii powinny być po stronie producentów energii, a tak obciążają społeczeństwo nabijając kasę właścicielom „eko” źródeł
W trakcie wtorkowych notowań na warszawskim parkiecie znacząco spadają kursy niemal wszystkich spółek energetycznych. Kilkuprocentowe straty notuje PGE, Tauron, a także Enea. Według nieoficjalnych doniesień wpływ na spadki mają dwa główne czynniki.
We wtorek na giełdzie traci większość spółek energetycznych. Około godziny 11.45 kurs PGE spadał o ponad 7 procent, Tauron tracił prawie 5 procent, a Enea – ponad 3,4 procent.
Kłopoty spółek energetycznych
Z informacji przekazanych we wtorek przez „Dziennik Gazetę Prawną” wynika, że w koalicji rządzącej narasta przekonanie, że Komisja Europejska nie notyfikuje umowy z górniczymi związkami zawodowymi, która zakładała, że Polska odejdzie od węgla dopiero w 2049 r.
To z kolei bezpośrednio wpływa na opłacalność koncepcji utworzenia Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego i przeniesienia do niej aktywów węglowych.”- z powyższego zaś wynika, że opłacalności w procesie przeniesienia starych (zużytych) elektrowni na węgiel do NABE najzwyczajniej po prostu brak. Modyfikowanie przez KE de facto oznaczałoby akceptację dla finansowania przez Polskę z budżetu nie jedynie ,,rynku mocy” ale dodatkowo (ponownie) – zbankrutowanych i trwałe nierentownych kopalń.