REKLAMA
 
REKLAMA

Właściciele farm wiatrowych zawyżali prognozy produkcji. Po co?

Właściciele farm wiatrowych zawyżali prognozy produkcji. Po co?
fot. Rory Tucker/Unsplash

Agencja Bloomberga przeprowadziła własną analizę dotyczącą działania właścicieli lądowych farm wiatrowych w Wielkiej Brytanii. A konkretnie porównała szacunkowe dane na temat produkcji energii przekazywane przez nich operatorowi systemu przesyłowego z faktyczną generacją. Wyniki analizy spowodowały, że krajowy regulator Ofgem wszczął dochodzenie. 

Bloomberg w swojej analizie zaznacza, że nie przesądza ona o czyimkolwiek celowym działaniu, bo dokładna moc, z jaką pracowały farmy wiatrowe, może być trudna do oszacowania. Jednak wyniki badania dają do myślenia.

Spośród przeanalizowanych 121 lądowych farm wiatrowych – zdaniem Bloomberga – 40 zawyżało prognozy produkcji o co najmniej 10 proc., a 27 – o co najmniej 20 proc. Wszystko odbywało się w ramach obowiązku informowania operatora systemu przesyłowego o prognozowanym wolumenie produkcji energii. Działanie takie ma z jednej strony zapewnić bezpieczeństwo sieci elektroenergetycznej, z drugiej zaś – uchronić inwestorów przed stratami z powodu ograniczeń w produkcji energii.

REKLAMA

Każda farma wiatrowa codziennie szacuje moc, z jaką planuje produkować energię. Gdy prognozy wskazują, że będzie zbyt dużo energii wiatrowej, operator sieci interweniuje i płaci wytwórcom za wyłączenie wiatraków – odpowiednio do wartości potencjalnie utraconych przychodów z niewyprodukowanej energii.

Wyższe prognozy – większe wypłaty

Bloomberg podkreśla, że brytyjskie przepisy zabraniają wytwórcom uzyskiwania nadmiernych korzyści, kiedy otrzymują oni wynagrodzenie za wstrzymanie lub ograniczenie produkcji energii ze względu na bezpieczeństwo sieci. Przewidują również, że firmy muszą przedstawiać jak najdokładniejsze prognozy produkcji i jak najściślej się ich trzymać. Prowadząc swoje analizy, Bloomberg miał współpracować z kilkoma osobami, które zastrzegły zachowanie anonimowości. Wśród nich byli handlowcy, naukowcy i eksperci rynkowi.

Agencja porównała prognozy dziennej produkcji energii elektrycznej 121 brytyjskich farm wiatrowych z ich rzeczywistą generacją w czasie, gdy nie była ona ograniczana przez operatora systemu przesyłowego. Analiza objęła okres od początku 2018 r. do czerwca 2023 r. Agencja miała uwzględnić 30 mln rekordów. Jak się okazało, niektórzy operatorzy farm wiatrowych podawali ilości energii, którą zamierzają wyprodukować, znacznie przekraczające faktyczny poziom produkcji. To prowadziło do większych płatności za wyłączenie elektrowni.

Bloomberg wskazuje, że spośród analizowanych farm wiatrowych ponad połowa dostarczała energię w ilości mieszczącej się w 5-proc. odchyleniach względem szacunków. Taki poziom jest uznawany za dopuszczalny. Około 25 proc. elektrowni wiatrowych zaniżało swoje możliwości produkcyjne. Natomiast 40 farm zawyżało swoje prognozy średnio o co najmniej 10 proc., a 27 z nich zawyżało je o co najmniej 20 proc. Agencja wylicza, że mogło to doprowadzić do wypłaty dziesiątek milionów funtów nienależnych wynagrodzeń dla operatorów turbin wiatrowych.

Kto przestrzelił najwięcej?

Bloomberg podaje, że wśród rekordzistów zawyżających prognozy znalazł się francuski EDF (Electricite de France). Jest on operatorem farmy wiatrowej Fallago Rig w pobliżu szkockiej granicy i właścicielem 20 proc. udziałów (pozostała część należy do funduszu zarządzanego przez Federated Hermes Ltd). Dla tej farmy wiatrowej prognozowany wolumen produkcji był o ponad 27,1 proc. wyższy niż faktyczna produkcja przy działaniu bez ograniczenia mocy.

Jeszcze więcej przestrzelił Fred Olsen Renewables, który dla farmy wiatrowej Crystal Rig II (sąsiadującej z Fallago Rig) podawał szacunki o ponad 35,5 proc. wyższe. Obu firmom usługi prognostyczne świadczy spółka Natural Power. W komentarzu dla Bloomberga zarówno ona, jak i operatorzy farm stwierdzili, że bardzo poważnie podchodzą do zgodności z przepisami i przestrzegają najlepszych praktyk branżowych. Ponadto firma Natural Power zaznaczyła, że nigdy nie otrzymała zapytania od organu regulacyjnego w związku z danymi prognostycznymi, jakie przedstawiła w imieniu swoich klientów.

Wśród rekordzistów, jeśli chodzi o przeszacowanie produkcji, znalazła się też wspierana przez JPMorgan firma Ventient Energy, do której należy farma wiatrowa Farr. Średnie zawyżenie produkcji w tym wypadku miało wynosić 28,7 proc. W niektórych miesiącach prognozy przekraczały rzeczywisty wolumen produkcji o ponad 50 proc. Operator tej farmy wiatrowej w każdym analizowanym miesiącu po pierwszej połowie 2018 r. zawyżał dane o co najmniej 10 proc.

 

wykres pokazujący całkowity odsetek zawyżeń i zaniżeń prognoz produkcji energii.
Całkowity odsetek zawyżeń i zaniżeń prognoz produkcji energii. Źródło: Analiza badań rynkowych Bloomberga

Maksymalizacja zysków

W efekcie takich praktyk operator sieci zapłacił wytwórcom za nieprodukowanie energii, której i tak by nie wytworzyły, a której wolumen zadeklarowały w swoich prognozach. Starszy wykładowca na Uniwersytecie w Glasgow, ekspert w dziedzinie prognozowania energii, skomentował dla Bloomberga, że jeśli firma systematycznie zawyża prognozy z dużym marginesem, to jest to działanie podejrzane, ponieważ średni błąd prognozowania powinien być bliski zeru. Raz szacunki powinny być zawyżone, innym razem – zaniżone.

REKLAMA

Z kolei pracownik firmy energetycznej stwierdził, że nie ma uzasadnionego powodu, dla którego prognozy niektórych operatorów byłyby konsekwentnie niedokładne, a innych by to nie dotyczyło. Uznał, że niektóre firmy są bardziej agresywne w dążeniu do maksymalizacji przychodów z ograniczeń w produkcji energii.

Praktyka przeszacowania generacji energii wiatrowej zmieniła się w czasie. Jak wskazał Bloomberg, w okresie od 2018 r. do sierpnia 2021 r. 40 farm wiatrowych, które były w czołówce zestawienia, przeszacowało produkcję o 20 proc. Natomiast od września 2021 r. do czerwca 2023 r. ci sami operatorzy przeszacowali generację o 13 proc.

Ponad 100 mln funtów za wyłączenie jednej farmy

Bloomberg wskazuje, że problem przeciążenia sieci i związanych z tym kontrolowanych wyłączeń kosztuje miliony, a nawet miliardy funtów. Jako przykład wskazuje jedną z największych na Wyspach morskich farm wiatrowych – Moray East. Działa ona od 2021 r. i należy do Ocean Winds (konsorcjum francuskiego Engie i portugalskiego EDP Renovaveis). Jej moc to 950 MW. Powstanie tej farmy zwiększyło przeciążenie sieci w regionie, gdzie działała już morska farma wiatrowa Beatrice – należąca do SSE Plc – o mocy prawie 600 MW.

Od czasu uruchomienia praca farmy wiatrowej Moray była ograniczana bardziej niż jakiejkolwiek innej. Ograniczenie to kosztowało brytyjski system ponad 100 mln funtów. W tym samym czasie właściciel farmy wiatrowej Beatrice otrzymał ponad 58 mln funtów rekompensaty za wyłączenia. Farma wiatrowa Moray była wyłączona przez ponad 25 proc. czasu, w którym miała pracować, a Beatrice – przez 17 proc. czasu.

Bloomberg podaje, że przez 16 miesięcy pracownicy obsługujący 100 turbin Moray dokładnie prognozowali ich wydajność lub nawet zaniżali. Sytuacja zmieniła się od września 2022 r. W tym miesiącu przeszacowali oni produkcję o 6,5 proc. i od tego czasu mają tendencję do zawyżania (np. o 10 proc. w maju 2023 r. i 15 proc. w czerwcu).

Skumulowane koszty

Agencja wskazuje, że ograniczanie produkcji wiąże się z dodatkowymi kosztami zarówno dla klimatu, jak i dla konsumentów. Z jednej strony operator sieci płaci farmom wiatrowym na północy za ograniczenie ich produkcji, z drugiej zaś nadal potrzebuje energii elektrycznej, aby zaspokoić popyt na południu. National Grid musi więc wówczas płacić lokalnym elektrowniom gazowym za ich uruchomienie.

Think tank Carbon Tracker policzył, że tylko w 2022 r. połączone koszty wynikające z jednej strony z konieczności wyłączania elektrowni wiatrowych na północy Wysp przy jednoczesnym uruchamianiu źródeł konwencjonalnych na południu, żeby zapewnić stabilne dostawy energii w całym kraju, kosztowały płatników rachunków w Wielkiej Brytanii około 800 mln funtów. Carbon Tracker szacuje, że bez szybszych inwestycji w infrastrukturę przesyłową ta kwota wzrośnie do ponad 3,5 mld funtów do 2030 r.

Ofgem wszczyna dochodzenie

Zachowanie operatorów farm wiatrowych oburzyło ministra energetyki Wielkiej Brytanii. W wypowiedzi dla Bloomberga Andrew Bowie miał podkreślić, że prowadzi ono do wzrostu kosztów energii dla obywateli.

Skala przeszacowania produkcji energii z wiatraków zaszokowała również byłego brytyjskiego sekretarza ds. energii. Jacob Rees-Mogg wezwał brytyjski organ regulacyjny – Ofgem – do pilnego zbadania, czy da się zweryfikować ustalenia Bloomberga.

Ofgem poinformował agencję o wszczęciu dochodzenia, które ma zbadać domniemane praktyki spółek wiatrowych. Regulator zwrócił się też do operatora sieci National Grid o przyjrzenie się sprawie.

Barbara Blaczkowska

barbara.blaczkowska@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.

REKLAMA
Komentarze

… tania, najtańsza energia … z wiatru ;).
Ciekawe ile w Polsce w 2024 roku dopłacimy do taniej energii z PV i wiatraków?

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA