Inwestorzy w offshore chcą renegocjować kontrakty różnicowe
Sukces, jaki Wielka Brytania odniosła dotychczas w inwestycjach w morskiej energetyce wiatrowej, to przede wszystkim zasługa mechanizmu kontraktów różnicowych. Dał on firmom gwarancję przychodów i zachęcił banki do przyznania kredytów. Teraz jednak rządowe kontrakty stają się problemem dla inwestorów z brytyjskiego rynku offshore.
Kontrakty różnicowe (Contracts for Difference, CfD), które w ostatnich latach zabezpieczyli inwestorzy planujący budowę ogromnych farm wiatrowych u wybrzeży Wielkiej Brytanii, dały im wieloletnie gwarancje ceny energii. Ponadto zachęciły banki do finansowania wartych miliardy funtów inwestycji.
Jak działają kontrakty różnicowe
Mechanizm CfD co do zasady zabezpiecza nie tylko inwestorów, ale także odbiorców energii przed zbytnim wzrostem dodatkowych opłat związanych z finansowaniem wytwórców zielonej energii. Zgodnie z tym mechanizmem inwestorzy konkurują w aukcjach o wsparcie w postaci kontraktu różnicowego, oferując możliwie najniższe ceny, po których będą gotowi sprzedawać energię.
Inwestor, który wygra aukcję i podpisze kontrakt CfD, będzie mógł uzyskać wyrównanie ceny energii sprzedanej na rynku do poziomu zapewnionego w kontrakcie. Jeśli natomiast będzie sprzedawać energię drożej, wówczas będzie musiał zwrócić nadwyżkę.
Mechanizm kontraktów różnicowych okazuje się bez wątpienia jednym z najlepszych sposobów wspierania inwestycji w odnawialne źródła energii i sięgają po niego kolejne państwa. Kontrakty CfD będą stosowane także w polskim offshore.
Problemowe ceny
Jak się jednak okazuje, ceny energii, które w ostatnich latach byli skłonni oferować inwestorzy w brytyjskim offfshore, są dla nich teraz problemem. Koszty budowy morskich elektrowni wiatrowych wzrosły bowiem tak bardzo, że sprzedaż energii po cenach zapisanych wcześniej w kontraktach CfD może okazać się nierentowna.
Na ten problem zwrócił uwagę „Financial Times”, który opisał sytuację inwestorów na brytyjskim rynku morskiej energetyki wiatrowej. Brytyjski dziennik podaje, że o pomoc rządu Wielkiej Brytanii w związku ze wzrostem kosztów elektrowni wiatrowych i finansowania zgłosiły się m.in. Orsted i Vattenfall. To jedni z największych inwestorów na globalnym rynku offshore.
W ubiegłym roku koszty dostaw morskich elektrowni wiatrowych wzrosły aż o około 20–30 proc. Z tego powodu inwestorzy budujący morskie farmy wiatrowe u wybrzeży Wielkiej Brytanii oczekują od Londynu przyznania ulg podatkowych. Chcą w ten sposób zminimalizować negatywny wpływ wzrostu CAPEX-u. W przeciwnym razie inwestycje objęte brytyjskim systemem aukcyjnym mogą nie zostać zrealizowane, a to podważy możliwość osiągnięcia ambitnych brytyjskich celów w zakresie morskiej energetyki wiatrowej.
Te inwestycje zostaną wstrzymane?
Ryzyko niezrealizowania inwestycji dotyczy zwłaszcza projektów objętych wsparciem w wyniku ubiegłorocznej brytyjskiej aukcji dla offshore. Kontrakty różnicowe uzyskały w niej projekty łącznie na 7 GW mocy. W kontraktach CfD będących efektem tej aukcji zostały zapisane ceny energii z morskich wiatraków na poziomie około 47 funtów/MWh, czyli około 250 zł/MWh. Ta cena będzie jednak indeksowana co roku o inflację (kontrakty mają obowiązywać przez 15 lat).
Największy z projektów objętych wsparciem w tej aukcji – Hornsea 3, zgłoszony przez duńską grupę Orsted – zakłada budowę wielkiej farmy wiatrowej o mocy 2,85 GW. Finalna decyzja inwestycyjna w tym projekcie według wcześniejszych założeń miała zostać podjęta pod koniec zeszłego roku. Tymczasem Hornsea 3 nadal czeka na zielone światło.
Obecnie u wybrzeży Wielkiej Brytanii pracują już morskie farmy wiatrowe o mocy około 13,7 GW. Tymczasem zgodnie z brytyjską strategią energetyczną krajowy potencjał offshore ma wzrosnąć aż do 50 GW już na koniec obecnej dekady.
Piotr Pająk
piotr.pajak@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.