PSEW: PSL referendami dobije wiatraki

Mimo że poprawka do ustawy o inwestycjach wiatrowych, która zakłada możliwość przeprowadzenia referendum w gminie, gdzie powstać może farma wiatrowa, została odrzucona na posiedzeniu Sejmu, politycy PSL zapowiadają dalsze jej forsowanie w Senacie. Tymczasem samorządowcy alarmują – referendum to kolejny po 700 metrach gwóźdź do trumny dla nowych inwestycji w wiatraki. „To cios dla gmin i lokalnych samorządów, który odbiera im szanse na rozwój dzięki milionowym wpływom z inwestycji wiatrakowych do lokalnych budżetów oraz niweczy programy budowy niezależności i bezpieczeństwa energetycznego gmin” – ocenia Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej.
Na ostatnim posiedzeniu Sejm odrzucił poprawkę PSL do nowelizacji ustawy o inwestycjach w elektrownie wiatrowe, które zaproponowało, aby w referendum dać mieszkańcom możliwość zgody na budowę wiatraków w odległości mniejszej niż 700 m. W opinii Ministerstwa Klimatu i Środowiska budziła ona wątpliwości legislacyjne.
Na konferencji prasowej posłowie PSL zapowiedzieli jednak, że w przypadku odrzucenia tej poprawki przez Sejm, zostanie ona zgłoszona podczas prac senackich. Powołali się przy tym na argument, że sami mieszkańcy zadecydują o tym, czy chcą, aby na ich terenie powstały wiatraki, czy nie.
„To jawna gra polityczna i nie ma nic wspólnego z dobrem mieszkańców – realnie zablokuje tylko jeszcze bardziej nowe projekty wiatrowe w gminach. Nikt się z nami nie liczy, a władza centralna chce decydować o naszej przyszłości” – czytamy w stanowisku Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), które przywołuje opinie samorządowców nt. propozycji zapisania referendum w procedowanej w parlamencie ustawie o elektrowniach wiatrowych.
– Referenda są nieopłacalne i nieefektywne. To cios w najbiedniejsze gminy, których na referendum po prostu nie stać. Wymaga olbrzymiego nakładu pracy i czasu – co oczywiście spadnie na lokalne władze. To tylko fikcyjna próba naprawiania wyrządzonych przez poprawkę 700 metrów szkód. Organizacja referendów wymaga wiele wysiłku i kosztów, które pokrywa się z budżetu jednostki samorządu terytorialnego. Stracą na tym najbiedniejsze gminy, które czekają na nowe inwestycje wiatrakowe w okolicy, ale nie będzie ich na to po prostu na to stać, a miliony złotych z tytułu podatków oraz bezpieczeństwo energetyczne mieszkańców gmin pozostaną tylko w sferze marzeń – mówi Leszek Świętalski ze Związku Gmin Wiejskich.
U samych ludowców w sprawie referendum widać brak jednomyślności – kilka dni przed posiedzeniem Sejmu, Władysław Teofil Bartoszewski z PSL zapytany w Polsat News o propozycje referendalne powiedział, że kwestia referendów jest dość bezsensowna. – Zamrozi to możliwość budowania wiatraków realnie rzecz biorąc na parę lat. Będą referenda, uchwały, ludzie będą się odwoływać. Od możliwości referendum do postawienia wiatraka to potrwa parę lat – mówił ludowiec.
Zdaniem Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW) wątpliwości budzi kwestia zasadności referendum. „Wiatraki muszą i tak znaleźć się w planie zagospodarowania przestrzennego, czyli dokumencie szeroko konsultowanym w każdej gminie. Ponadto w ostatnich latach tylko 17% przeprowadzonych w Polsce gminnych referendów było ważnych. To pokazuje bezsensowność referendów, których wprowadzenie tylko zniweczy szansę na odblokowanie rozwoju lądowej energetyki wiatrowej w Polsce” – czytamy w stanowisku PSEW.
– Wiemy, że Polacy akceptują i popierają rozwój tej technologii odnawialnych źródeł energii. Świadomość i akceptacja społeczności lokalnych dla lokalizacji obiektów wiatrowych stale wzrasta. Świadczą o tym wyniki licznych badań ankietowych i ponad 80% poparcie dla energetyki wiatrowej na lądzie. Problem w tym, że referenda to bariera nie do przejścia – są drogie i nieefektywne. To smutne, że po wielu ustępstwach i kompromisach ze strony branży i inwestorów, uderzono tym razem w tych, którzy mogliby najlepiej skorzystać na rozwoju energetyki wiatrowej na lądzie – w samorządy i mieszkańców – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej przekonuje, że propozycja referendum to dalsza próba dyskryminowania energetyki wiatrowej w naszym kraju.
„W Polsce dla żadnych innych inwestycji, zarówno z zakresu odnawialnych źródeł energii, jak inwestycji liniowych (np. autostrady, linie elektroenergetyczne wysokiego napięcia, ropociągi, linie kolejowe), w zakresie elektrowni jądrowej, czy też Centralnego Portu Komunikacyjnego, nie wymaga się przeprowadzania referendum lokalnego” – zwraca uwagę PSEW.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
Dobrze że budują te wiatraki bo latem na polu jest przynajmniej gdzie w cieniu stanąć.
Referendum w sprawie postawienia wiatraków to chory pomysł. Ci najbliżej mieszkający nie zgodzą się a i tak postawią bo reszta będzie za bo będą daleko od nich i im to nie będzie przeszkadzać. To nie kabel czy rura w ziemi. To monstrum stojące i machające łopatami wirnika.
Nie tak dawno widziałem spotkanie Hołowni z wyborcami, na którym ten zapewniał, że zrobi wszystko by odblokować tanią energię z OZE. Obok stał Kosiniak-Kamysz i uśmiechając się przyklaskiwał mówcy. Jak widać w PSL-u bez zmian, wszystko po staremu, jak chorągiewka, są za a nawet przeciw, byle tylko powrócić do koryta
znakomita większość będących „za” widziała chyba wiatraki o mocach 2MW i większe tylko na zdjęciach; powinno się postawić takie w odległości 700m od domów największych zwolenników jako instalacje wzorcowe; polecam wizytę przy takich potworkach i zrobienie sobie tam np. 2-3 godzinnego pikniku – najlepiej w cieniu łopat; osobom ze skłonnością do epilepsji nie polecam;
w nawiązaniu, mamy przecież duże obszary wyłączone z zabudowy mieszkaniowej, np. Międzynarodowy Park Krajobrazowy Dolnej Odry – to jest miejsce doskonałe, wieje prawie cały rok, brak przeszkód terenowych, transgraniczny-po prawdzie tereny pod budowę farm są generalnie po stronie niemieckiej, ale to Niemcy są chyba głównym orędownikiem ich budowy – ?, transport wodny elementów ekologiczny i tani, w pobliżu sieci przesyłowe z EDO
W ogródkach sobie te bydlaki postawcie. 500 m to jest nic przy takim olbrzymie, ludzie chcą normalnie żyć i mają gdzieś wiatraki, z których nie wiele jest pożytku, hałas, szum, epilepsja. Niech ludzi sami decydują co chcą a nie Ci co siedzą przy biurkach w wielkich miastach i liczą mamonę. Tylko atom ma sens. To całe OZE to tak jak auta elektryczne, jedno wielkie oszustwo.