Ustawa wiatrakowa będzie bublem prawnym?

Ustawa wiatrakowa będzie bublem prawnym?
fot. Barbara Blaczkowska/Gramwzielone.pl

Każda ingerencja w zaakceptowane przez stronę rządową i samorządową 500 m w ustawie odległościowej oznacza dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie – pisze Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej. Tylko zasada 500 m zagwarantuje nowe megawaty wiatru już w ciągu dwóch lat.

W kolejnych latach potencjał energetyki wiatrowej na lądzie wynosi nawet do 22 GW. Zmiana wymaganej odległości turbin wiatrowych od zabudowań na 1000 metrów oznacza nawet do pięciu razy mniej energii z wiatru w systemie – wynika z prognoz Instytutu Energetyki Odnawialnej (IEO).

Nowelizacja ustawy odległościowej, która zakłada liberalizację zasady 10H do 500 m, pozwala na ponad 25-krotne zwiększenie dostępności terenów pod inwestycje wiatrowe. Jednak każda ingerencja w odległość minimalną oznacza dalsze blokowanie energetyki wiatrowej na lądzie. Przygotowany przez rząd zapis 500 metrów umożliwi rozwój całkiem nowych inwestycji, pozwoli też na kontynuację projektów rozpoczętych przed wejściem w życie ustawy odległościowej, które mają uchwalony plan zagospodarowania przestrzennego. To sprawi, że już w perspektywie dwóch, trzech popłyną pierwsze megawaty energii z wiatru na lądzie.

REKLAMA

Potencjał rozwoju lądowej energetyki wiatrowej

Potencjał rozwoju lądowej energetyki wiatrowej. Źródło: IEO

Odejście od zasady 500 m oznacza istotne zmniejszenie możliwości inwestycyjnych w nowe źródła wiatrowe – każdy metr zwiększenia tej odległości to nieproporcjonalnie większe ograniczenie potencjalnych lokalizacji – to oznacza brak możliwości budowy silnego polskiego przemysłu, nowych, innowacyjnych miejsc pracy, a także oznacza dalsze uzależnienie polskiej energetyki od importu paliw – mówi Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

500 m dla Polaków

Odblokowanie energetyki wiatrowej na lądzie to strategiczna decyzja w obliczu dramatycznie wysokich cen energii – energia z wiatru to najtańsze źródło energii, które najszybciej może obniżyć rachunki za prąd polskich rodzin. To także źródło bezemisyjne, które sprawi, że nasze powietrze będzie czyste i zmaleje liczba ofiar smogu.

Odblokowanie wiatraków popierają również autorytety naukowe – z raportu PAN wynika, że  wiatraki na lądzie są bezpieczne dla zdrowia, a przedstawione wyniki wskazują, że odległością minimalną w Polsce, pełniącą funkcję światła ostrzegawczego, może być 500 m.

REKLAMA

Nie dziwi więc, że dziś żadna technologia nie cieszy się w Polsce tak wysokim poparciem jak OZE. W szczycie kryzysu związanego z brakiem węgla i gigantycznymi cenami prądu ponad 80 proc. Polaków chce pilnego przyjęcia ustawy liberalizującej rozwój farm wiatrowych.

500 m dla samorządów

Rozwój nowych inwestycji wiatrowych oznacza także olbrzymie wparcie dla lokalnych społeczności i samorządów. Nowe farmy wiatrowe przy najlepszym scenariuszu rozwoju zagwarantują 490–935 mln zł dodatkowych wpływów do samorządów oraz nawet do 100 tys. nowych miejsc pracy w perspektywie do 2030 roku.

– Energię elektryczną z wiatru należy traktować jako szansę dla rozwoju lokalnych społeczeństw. To z jednej strony czysta i tania energia z wiatru, a z drugiej wpływy budżetowe, które pozwolą na inwestycje służące lokalnej społeczności. Decyzje o lokalizacji inwestycji powinny być podejmowane na poziomie lokalnym, a nie centralnym. Od tego są samorządy, aby decydować o przyszłości lokalnych społeczności i razem z mieszkańcami powinny mieć głos decydujący. Dziś gminy czekają na zasadę 500 m i nowe inwestycje wiatrowe w swojej okolicy, bo to wsparcie finansowe jest nam po prostu potrzebne – mówi Leszek Kuliński, wójt gminy Kobylnica.

500 m dla Polski

Wojna w Ukrainie, szantaż energetyczny, rosnące ceny i krytyczna wizja braku surowców uświadomiły, jak istotne i ważne dla pokojowego świata są odnawialne źródła energii. Energia z wiatru pozwala na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski i oznacza koniec wspierania dyktatorów poprzez zakup drogich surowców kopalnych.

Analitycy energetycznego think tanku Ember policzyli, jak wyglądałby polski miks energetyczny, gdyby w 2016 roku nie zdecydowano się na wprowadzenie tzw. zasady 10H. Ostrożne szacunki pokazują, że Polska dysponowałaby dziś blisko 19-proc. udziałem energii z wiatru. W samym 2022 roku pozwoliłoby to zaoszczędzić około 6 mln ton węgla.

Źródło: PSEW 


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.