Tyle dokumentów potrzeba, aby zrobić projekt OZE
Biurokracja i nadmierna liczba procedur to nie tylko problem deweloperów działających na polskim rynku odnawialnych źródeł energii. Dokumentacja dla realizowanego w Niemczech projektu złożonego zaledwie z trzech turbin wiatrowych może liczyć kilkadziesiąt tysięcy stron, a koszt wyłącznie jej wydrukowania to około 10 tysięcy euro.
Niemieckie władze regularnie mówią o potrzebie przyspieszenia inwestycji w odnawialne źródła energii. Nowy niemiecki rząd SPD, Zielonych i FDP takie deklaracje jeszcze wzmocnił, zapewniając ostatnio po rozpoczęciu rosyjskiej agresji na Ukrainę, że na działania związane z budowaniem bezpieczeństwa energetycznego i ochroną klimatu wyda w ciągu najbliższych kilku lat 200 mld euro.
Kluczowym elementem tego planu powinny być inwestycje w odnawialne źródła energii – głównie w energetykę wiatrową i fotowoltaiczną. Cel niemieckiej strategii to zwiększenie udziału OZE w federalnym miksie energii elektrycznej z około 40 proc. obecnie do 80 proc. w roku 2030.
Deklaracje niemieckich władze dotyczące OZE kłócą się jednak z rzeczywistością, z którą muszą mierzyć się inwestorzy przygotowujący projekty farm wiatrowych.
Od dłuższego czasu niemiecka branża wiatrowa wskazuje na coraz trudniejsze warunki do rozwoju nowych projektów, w tym na przeciągające się procedury związane z przygotowaniem inwestycji od strony formalnej.
Efekty tego widać było choćby w prowadzonych w ostatnich latach aukcjach dla lądowej energetyki wiatrowej, które cechowały się regularnym niedoborem projektów.
O ile w poprzednich latach Niemcy były standardowo największym rynkiem lądowej energetyki wiatrowej w Europie pod względem realizowanych inwestycji, o tyle ostatnio sytuacja uległa zmianie.
Z najnowszego raportu europejskiego stowarzyszenia branży wiatrowej WindEurope wynika, że na pozycji lidera jeśli chodzi o moc zrealizowanych inwestycji w lądowej energetyce wiatrowej w 2021 roku w miejsce Niemców pojawili się Szwedzi.
W Szwecji w ubiegłym roku powstały lądowe farmy wiatrowe o mocy 2,1 GW, natomiast w Niemczech uruchomiono 1,9 GW. To wynik znacznie słabszy niż notowane jeszcze kilka lat temu, kiedy nasi zachodni sąsiedzi oddawali do użytku farmy wiatrowe na lądzie co roku o mocach przekraczających nawet 5 GW.
Odpowiedzialna za ten stan rzeczy jest w dużej mierze biurokracja związana z przygotowaniem projektów wiatrowych. Jeden z niemieckich deweloperów OZE pokazał, czym skutkuje brak digitalizacji procedur administracyjnych wiążących się z przygotowaniem projektu wiatrowego.
Zdjęcie pokazujące, jak wiele dokumentów trzeba skompletować, aby możliwe było rozpoczęcie budowy projektu wiatrowego, opublikowała Miriam Teige, rzeczniczka prasowa przedsiębiorstwa energetycznego EnBW Energie Baden-Württemberg AG.
Chodzi o projekt złożony zaledwie z trzech turbin. Nawet dla tak stosunkowo niewielkiej inwestycji potrzebne jest skompletowanie ogromnej ilości dokumentów.
Jak poinformowała Miriam Teige, cała dokumentacja dla tego projektu została wydrukowana na 36 tysiącach stron. Sam koszt druku wyniósł ponad 10 tysięcy euro i wymagał poświęcenia około 100 godzin pracy. W sumie, jak oszacowała rzecznika EnBW Energie Baden-Württemberg AG, brak digitalizacji procesu dewelopmentu, pociągający za sobą konieczność wydrukowania oraz przekazania dokumentacji w tradycyjnej formie, oznacza dodatkowe koszty wynoszące 22 tys. euro.
Miriam Teige, Twitter
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.