Rząd zaproponuje budowę elektrowni wiatrowych w odległości min. 500 m od domów

Rząd zaproponuje budowę elektrowni wiatrowych w odległości min. 500 m od domów
Fot. Gramwzielone.pl (C)

Ministerstwo Rozwoju zaprezentowało założenia nowelizacji tzw. ustawy odległościowej, która po wejściu w życie w 2016 roku zablokowała rozwój nowych projektów wiatrowych, dla których do tamtego czasu nie udało się uzyskać pozwoleń na budowę. Tak zwana zasada 10H ma zostać zliberalizowana. Eektrownie wiatrowe będzie można budować w bliższej odległości niż wyznaczona przez tę zasadę, ale tylko gdy zgodzą się na to lokalne władze.

Przeforsowana w 2016 r. przez posłów PiS ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych ograniczyła możliwość stawiania wiatraków do obszarów, w których spełnione jest kryterium minimalnej odległości od domów i obszarów chronionych będącej przynajmniej 10-krotnością wysokości elektrowni wiatrowej, co przekłada się na minimalny dystans 1,5-1,8 km.

W praktyce ta zasada zablokowała możliwość realizacji nowych projektów wiatrowych, a szansę na budowę mają tylko inwestorzy, którzy do czasu przyjęcia tej regulacji zdobyli dla swoich projektów pozwolenia na budowę. Zasada 10H uniemożliwia jednak w przypadku tych projektów ich zaktualizowanie w celu wykorzystania nowszych, wydajniejszych i produkujących tańszą energię wiatraków, które ostatnio pojawiają się na rynku.

REKLAMA

Teraz w końcu pojawia się szansa na zliberalizowanie zasady 10H. O szczegółach nowych propozycji opowiedział Przemysław Hofman z Ministerstwa Rozwoju podczas odbywającej się w Serocku konferencji Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Efektem wdrożenia rozwiązań przygotowanych w Ministerstwie Rozwoju ma być wprowadzenie bezwzględnej minimalnej odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań mieszkalnych wynoszącej pół kilometra.

Wyjątek od zasady 10H będzie mogła zrobić gmina w ramach procedury planistycznej dokonanej po przeprowadzeniu ekspertyz oddziaływania na środowisko, którą musi zatwierdzić Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Warunkiem lokowania nowych elektrowni wiatrowych będzie ich stawianie na podstawie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego przy zachowaniu nieprzekraczalnej odległości minimalnej 500 metrów od zabudowań.

W pozostałych lokalizacjach nadal mają funkcjonować ograniczenia wynikające z tzw. ustawy odległościowej.

Jak zapewnia Ministerstwo Rozwoju, nowe regulacje umożliwią wznowienie procesu rozwoju nowych projektów wiatrowych w Polsce i mają być kompromisem między interesem społecznym mieszkańców gmin, w których mogą powstawać elektrownie wiatrowe, a interesami nie tylko branży wiatrowej, ale także przemysłu, który zgłasza zapotrzebowanie na zaopatrzenie w energię pochodzącą ze źródeł odnawialnych.

– Są inwestorzy, którzy mówią, że dopóki nie zagwarantuje się im zielonej energii, to nie zostawią u nas ani złotówki – mówiła dzisiaj podczas konferencji PSEW dyrektor departamentu gospodarki niskoemisyjnej w Ministerstwie Rozwoju Hanna Uhl.

– To nie jest tak, że chcemy zrezygnować z zasady odległościowej. Ta zasada była i jest nam potrzebna. Chodzi o doprowadzenie do sytuacji, w której wszyscy chętni mogli znaleźć dla siebie miejsce w Polsce na przeprowadzenie takiej inwestycji – zapewniała przedstawicielka resortu rozwoju.

– Nie żyjemy w oderwaniu od społeczeństwa, rozwój powinien odbywać się przy jego akceptacji. Samorząd również powinien uczestniczyć w procesie wyznaczania lokalizacji farm wiatrowych – wtórował jej pełnomocnik rządu ds. OZE Ireneusz Zyska.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej szacuje, że ustawa odległościowa w jej obecnym kształcie wyklucza niemal 99 proc. kraju spod inwestycji wiatrowych. 

PSEW podkreśla, że nowe farmy wiatrowej obniżą koszty energii elektrycznej w Polsce. Stowarzyszenie powołuje się przy tym na szacunki firmy Enteneo Energy Trading, według której każdy gigawat dodatkowej mocy z wiatru może obniżać hurtowe ceny energii o około 20 zł na megawatogodzinę.

– Polski nie stać na dalsze blokowanie przyrostu mocy z wiatru. Stoimy u progu transformacji energetycznej, której koszty będą tym niższe, im mocniej postawimy na najtańsze źródła odnawialne – komentuje Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej wskazuje ponadto, że uruchomienie wartych 70-80 mld zł inwestycji w kolejne 12-14 GW mocy wiatrowych na lądzie, tak by dojść do poziomu z 22-24 GW, mogłoby zredukować lukę w zakresie energii odnawialnej.

REKLAMA

PSEW zakłada, że ze względu na wprowadzenie zasady 10H i opóźnienie startu aukcji w Polsce będziemy mieć o 5,7 TWh zielonej energii elektrycznej mniej niż przewidziano w Krajowym Planie Działania na rzecz Energii i Klimatu na lata 2021-2030.

Taką ilość energii mogłoby wyprodukować około 3 GW mocy wiatrowych i moglibyśmy zbliżyć się do obowiązującego Polskę celu w postaci 15 proc. udziału OZE w zużyciu energii finalnej – gdyby nie 4,1 GW mocy w projektach zamrożonych przez ustawę odległościową, wśród których było – jak wylicza Stowarzyszenie – aż 3,4 GW w projektach z umowami przyłączeniowymi.

PSEW jednocześnie zapewnia, że będzie przyglądać się nowym inwestycjom, aby wykluczać projekty realizowane bez odpowiednich uzgodnień z lokalnymi społecznościami.

– Jako PSEW będziemy pierwsi, którzy będą wskazywać projekty, które nie przestrzegają takich założeń – zapewnił dzisiaj w Serocku Janusz Gajowiecki.

Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz deklarowała kilka tygodni temu, że jej celem jest sfinalizowanie procesu legislacyjnego jeśli chodzi o liberalizację zasady 10H jeszcze w tym roku.

– To nie jest ustawa, nad którą powinniśmy pracować bardzo szybko. Będziemy zachęcać parlament, aby pracować nad nią sprawnie, natomiast chcielibyśmy, aby wszystkie głosy zostały wysłuchane – stwierdziła Jadwiga Emilewicz.

Wicepremier broniła jednocześnie ustawy odległościowej, tłumacząc, że była ona odpowiedzią na złe praktyki związane z inwestycjami wiatrowymi realizowanymi w bliskiej odległości od zabudowań mieszkalnych.

– Zdajemy sobie, że nowelizacja z 2016 r. nie była nieuzasadniona – mówiła Jadwiga Emilewicz, wskazując na inwestycje wiatrowe, które były realizowane w odległościach nawet mniejszych niż 100 metrów od zabudowań mieszkalnych.

Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej podkreśla, że dopuszczenie wyjątków od zasady 10H da szansę na dokończenie projektów wiatrowych zatrzymanych w toku realizacji. 

Według szacunków Stowarzyszenia, po aukcji w 2018 i 2019 r., gdzie energetyka wiatrowa na lądzie okazała się najbardziej konkurencyjną technologią wytwarzania energii elektrycznej, na rynku pozostało jeszcze około 1200 MW w projektach z ważnymi pozwoleniami na budowę, które mogą starać się o wsparcie w ramach aukcji.

PSEW podkreśla, że ze względu na zasadę 10H nikt na razie nie przygotowuje nowych projektów, dlatego po wyczerpaniu tej puli istnieje duże prawdopodobieństwo zastoju inwestycyjnego w branży wiatrowej.

Zdaniem PSEW, w całej Polsce na różnych etapach zaawansowania zatrzymano projekty o mocy 4,1 GW, w tym 3,4 GW z podpisanymi już umowami przyłączeniowymi. Tymczasem według danych Polskich Sieci Elektroenergetycznych w Polsce jest już ponad 6,2 GW mocy wiatrowych.

– Przyjmując konserwatywnie potencjał niezrealizowanych projektów tylko na poziomie wskazanych 3400 MW szacujemy, że budżety samorządów tracą rokrocznie ok. 120 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości. W perspektywie 25-letniej pracy farm wiatrowych dawałoby to kwotę prawie 3 mld zł. Dodatkowe ponad 2 mld zł w całym okresie eksploatacji tych instalacji przyniosłyby podatki dochodowe od firm i osób fizycznych, w tym CIT na poziomie 1,53 mld zł i PIT – 0,53 mld zł. Czystą energią elektryczną zostałoby zasilonych 4,5 miliona gospodarstw domowych – ocenił Janusz Gajowiecki, prezes PSEW.

redakcja@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.