Farmy wiatrowe uruchomione po aukcjach to podatki liczone w setkach mln zł
Sprawiedliwa transformacja polskiej energetyki nie powiedzie się bez przemyślanego współdziałania samorządów z władzami centralnymi. Jednym z głównych narzędzi utrzymania w ryzach kosztów związanych z procesem przemian będą taniejące odnawialne źródła energii. To wnioski płynące z wczorajszej konferencji „Zielona gmina – OZE szansą dla terenów wiejskich” zorganizowanej przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej i Związek Gmin Wiejskich Rzeczpospolitej Polskiej.
Jak podkreślał podczas wczorajszej konferencji Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, samorządy to naturalni sojusznicy rozwoju niskoemisyjnej gospodarki i energetyki odnawialnej.
– Bez ich udziału nie powiodą się, ani dążenia Unii Europejskiej do neutralności klimatycznej, ani transformacja krajowego systemu nakreślona w dokumentach strategicznych polskiego rządu. Dyskusja o szansach i barierach dla rozwoju zielonej energii na terenach wiejskich, a następnie likwidacja sztucznych administracyjnych ograniczeń może pomóc w ograniczeniu kosztów transformacji i zwiększeniu bezpieczeństwa energetycznego regionów – mówił prezes PSEW.
Branża wiatrowa podkreśla konieczność zmiany zasady tzw. 10H, która nie pozwala na lokalizację wiatraków w odległości mniejszej niż 10-krotna wysokość turbiny wraz z uniesionymi łopatami i której wdrożenie spowodowało paraliż decyzyjny w gminach.
Jak argumentuje PSEW, ta zasada nie tylko zablokowała budowę wiatraków, ale także utrudniła procesy planowania przestrzennego w gminach w zakresie budownictwa mieszkalnego. Wskutek tego ludzie posiadający działki w pobliżu już istniejących farm nie mogą swobodnie dysponować własnym majątkiem, stawiając w ich pobliżu domy.
Wiele gmin wstrzymuje prace planistyczne, oczekując na zmianę przepisów na szczeblu centralnym. Co więcej, zasada minimalnej odległości, poprzez całkowite zablokowanie inwestycji w farmy wiatrowe, uniemożliwia powiększenie budżetów gmin.
PSEW szacuje, że rozwój energetyki wiatrowej w Polsce w latach 2001-2018 wygenerował dodatkowo około 3 mld zł wpływów podatkowych do budżetów gmin i do budżetu Skarbu Państwa.
Większość tej kwoty, bo aż 2,1 mld zł stanowił podatek od nieruchomości, który w całości zostaje w gminach, wspierając np. inwestycje infrastrukturalne m.in. w sieć kanalizacyjną i drogi. Część gmin dzięki dodatkowym wpływom dofinansowuje także wymianę nieekologicznych źródeł ogrzewania u mieszkańców czy w budynkach użyteczności publicznej.
Największy operator farm wiatrowych w Polsce, spółka PGE Energia Odnawialna, płaci co roku podatki od wiatraków liczone w dziesiątkach milionów złotych.
– Z tytułu podatku rolnego, leśnego lub od nieruchomości spółka wypłaca każdego roku blisko 60 mln zł, w tym około 21,5 mln zł w związku z funkcjonowaniem farm wiatrowych. Z roku na rok tych pieniędzy jest coraz więcej, a biorąc pod uwagę, że w ramach Programu PV Grupy Kapitałowej PGE w ciągu dekady ma powstać około 2,5 GW nowych inwestycji, jest oczywiste, że do budżetów gminnych trafią kolejne duże środki – mówił Arkadiusz Sekściński, p.o. prezesa PGE Energia Odnawialna.
Jak wynika z szacunków PSEW, dzięki postawieniu dodatkowych 3,5 GW mocy wiatrowych po aukcjach przeprowadzonych w 2018 i 2019 r. budżety gmin przez okres kolejnych 25 lat eksploatacji farm zasilać będą podatki rzędu 225 mln zł rocznie, z czego około 140 mln zł z tytułu podatku od nieruchomości. Z kolei dzierżawcy gruntów każdego roku będą otrzymywać ponad 100 mln zł.
PSEW zakłada, że dzięki przyrostowi mocy rzędu 3,5 GW koszt energii elektrycznej dla całej gospodarki obniży się o 4,4 mld zł rocznie, a do atmosfery w ciągu roku zostanie wyemitowane o 10 mln ton dwutlenku węgla mniej.
– Do zmaksymalizowania korzyści gospodarczych i środowiskowych konieczna jest likwidacja sztucznych barier odległościowych i rozwijanie nowych projektów w duchu współpracy inwestorów z samorządami i społecznościami lokalnymi. Gdybyśmy mieli w Polsce 22 GW w farmach na lądzie to uniknęlibyśmy emisji rzędu 54 mln ton CO2 rocznie, a roczne rachunki za prąd polskich przedsiębiorstw i gospodarstw domowych spadłyby o prawie 22,8 mld zł – szacuje Janusz Gajowiecki.
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.