L. Kuliński, SGPEO: grozi nam likwidacja energii wiatrowej w Polsce
{więcej}PiS proponuje daleko idące regulacje rynku energii wiatrowej. Chce wprowadzić minimalną 3 km odległość farm wiatrowych od zabudowań. Żaden kraj w Europie nie ma tak skrajnych przepisów. Zdaniem Związku Pracodawców Lewiatan, oznacza to likwidację energii wiatrowej w Polsce. Na alarm biją również organizacje samorządowe. Portal Tocowazne.pl rozmawia z Leszkiem Kuliński – przewodniczącym Stowarzyszenia Gmin Przyjaznych Energetyce Odnawialnej (SGPEO), wójt gminy Kobylnica:
Lech Kuliński: Inwestycje w energię odnawialną, zwłaszcza w energetykę wiatrową przynoszą samorządom znaczące korzyści. Dla ubogich regionów, bez zaplecza turystycznego, czy większego przemysłu, to tak naprawdę jedyny sposób na uniezależnienie i zabezpieczenie środków na finansowanie koniecznych projektów, dofinansowanie szkół, czy obiektów sportowych.
Tocowazne.pl – PiS twierdzi, że nie jest przeciwko energii wiatrowej. Chce tylko jasnych uregulowań.
– Zaregulować na śmierć można nawet rwący potok. Nie rozumiem, skąd biorą się te dziwne pomysły. Co i rusz wybucha nam jakaś awantura: a to ustawa krajobrazowa, a to ustawa odległościowa. Komu zależy na tym, żeby tak uprzykrzać życie gminom. Bo to już nie chodzi nawet o inwestorów, a już na pewno nie o środowisko naturalne, komuś po prostu przeszkadza, że gminy stają się bardziej samodzielne, zaczynają mieć więcej wpływów i swobody inwestycyjnej. Te wszystkie projekty z kapelusza, uniemożliwiają gminom normalne planowanie budżetów. Nie wiemy na czym stoimy, które projekty będziemy mogli realizować licząc na wpływy z energii wiatrowej, a które znowu będą gdzieś zawieszone.
PiS zapewnia, że jest tu elastyczny, że odległość może być jeszcze negocjowana. Uważa Pan za zasadne?
– Co tu negocjować? Cały ten projekt jest totalnym absurdem. Wywraca wszystkie dotychczasowe projekty do góry nogami. Zamiast zastanawiać się jak ściągać pieniądze, my wymyślamy jak je wyganiać. Uważam te propozycje za przedwyborcze działania chcące uspokoić nastroje społeczne, a przede wszystkim – obliczone na poklask.
Rozumiemy Pańską niechęć do kolejnych regulacji, ale czy faktycznie wiążą się one z konkretnymi stratami dla gmin?
– Co do ewentualnych strat u nas w gminie, możemy rozmawiać dopiero o tym po wprowadzeniu takiego przepisu. Na naszym terenie nie powstałyby wtedy 2 parki wiatrowe, które są na etapie przygotowań. Pytanie podstawowe to takie: kto zapłaci wtedy odszkodowania dla tych, którzy poczynili już przygotowania do inwestycji i są na etapie uzyskiwania wszelkich niezbędnych dokumentów. Czy są to duże pieniądze, to najlepiej wiedzieć o tym będzie inwestor, ale spodziewamy się, że – w samej fazie przygotowań – to spore pieniądze sięgające kilku milionów złotych.