To opóźnia inwestycje OZE w Polsce. Potrzebna zmiana prawa
Rynek energii jest rynkiem zasadniczo regulowanym, wciąż jednak kilka kwestii wymaga doprecyzowania. Dla realizacji inwestycji w odnawialne źródła energii istotne znaczenie ma brak dookreślenia w ustawie dwóch kluczowych terminów – pisze Paweł Konieczny, wiceprezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Słonecznej.
Brak w ustawie Prawo energetyczne terminu na zawarcie przez operatora systemu dystrybucyjnego (OSD) umowy przyłączeniowej oraz terminu na dokonanie przez OSD przeniesienia warunków przyłączenia lub umowy przyłączeniowej pomiędzy różnymi wnioskującymi o to podmiotami to istotny problem dzisiejszego sektora odnawialnych źródeł energii w Polsce.
Prawo szczegółowo określa terminy na wydanie warunków przyłączenia przez OSD. Zależą one od rodzaju sieci, do jakiej wytwórca zamierza się przyłączyć, co oczywiście jest pochodną mocy. Termin ten powinien wynosić 120 lub 150 dni, przy czym we wrześniu 2020 roku weszła w życie nowelizacja, według której „w szczególnie uzasadnionych przypadkach” OSD może przedłużyć te terminy maksymalnie o połowę pierwotnej wartości.
Obecnie „szczególnie uzasadniony przypadek” stał się rynkowym standardem, a na wydanie warunków przyłączenia często trzeba czekać 180 lub 225 dni.
Na marginesie warto dodać, że zgodnie z dyrektywą RED II pełny proces dewelopmentu OZE nie powinien w Unii Europejskiej co do zasady trwać dłużej niż dwa lata (do tego terminu nie wlicza się czasu postępowania środowiskowego).
Umowa przyłączeniowa bez regulacji
Wskazanie terminów na wydanie warunków przyłączenia (nie wchodząc w dyskusje co do ich długości) jest rozwiązaniem słusznym, które stanowi swoisty bezpiecznik dla inwestora. Terminy są co prawdą długie, ale są.
Inaczej sprawa ma się z zawarciem umowy przyłączeniowej. Ustawa mówi jedynie, że warunki przyłączenia są ważne dwa lata. Jest to czas, w jakim wytwórca musi podjąć decyzję co do realizacji inwestycji i może zawnioskować do OSD o zawarcie umowy przyłączeniowej.
Brakuje natomiast terminu, w którym OSD po otrzymaniu podpisanej jednostronnie przez wytwórcę umowy przyłączeniowej (bo jej draft jest załącznikiem do warunków przyłączenia) musi ją podpisać ze swojej strony, czyli de facto zawrzeć umowę.
W praktyce często dochodzi do sytuacji, że takie jednostronnie podpisane umowy przesłane przez wytwórców na wiele miesięcy trafiają do „zamrażarki”, gdzie czekają na podpis umocowanych pracowników OSD. Dla przykładu kilka sytuacji:
- Enea Gorzów Wielkopolski – 224 dni od wysłania jednostronnie podpisanej umowy do otrzymania z powrotem z podpisem OSD,
- Enea Poznań – 182 dni,
- Enea Zielona Góra – 152 dni,
- Energa Kalisz – 129 dni.
Braki kadrowe
Z czego może wynikać takie postępowanie? Wydaje się, że zasadnicze powody są dwa: w rozmowach pracownicy OSD często twierdzą, że liczba obowiązków spowodowana rozwojem OZE w ostatnich latach znacznie przekracza ich możliwości operacyjne. Zapewne jest to prawda, ale nie może być tak, że za braki organizacyjne OSD, czyli publicznych spółek realizujących ustawowe zadania, ryzyko i koszty – chociażby w postaci później zrealizowanej inwestycji – ponoszą wytwórcy.
Do tego niejednokrotnie dochodzi problem efektywności pracy. Nadal w praktyce OSD wyjątkiem jest korzystanie z podpisów elektronicznych, a pisma próbujące wytłumaczyć opóźnienia są czasami tak obszerne, że wydaje się, że mniej czasu zajęłoby po prostu zawarcie umowy i odesłanie jej do wytwórcy.
Drugim powodem jest zapewne charakter umowy, która rodzi obowiązki po obu stronach, zarówno wytwórcy, jak i OSD. Co szczególnie ważne – data zawarcia umowy determinuje terminy wskazane w harmonogramie przyłączenia. Co za tym idzie bezpośrednio po zawarciu umowy OSD powinno przystąpić do prac niezbędnych do przyłączenia, np. modernizacji fragmentu sieci, opracowania projektu wykonania punktu przyłączenia itd. Tu znów powraca kwestia organizacji pracy w tych spółkach, niedoborów kadrowych itp.
Potrzebny termin dla cesji warunków przyłączenia
Drugą kwestią wymagającą uregulowania w Prawie energetycznym jest ustalenie terminu na dokonanie przeniesienia (cesji) warunków przyłączenia bądź umowy przyłączeniowej pomiędzy różnymi spółkami.
Ta banalna sprawa – w praktyce jest to jedna kartka papieru – często ma pierwszorzędne znaczenie z punktu widzenia możliwości realizacji innych projektów w tej samej spółce celowej. Wynika to z wymogów instytucji finansujących inwestycje, które zastrzegają, w spółce objętej finansowaniem mogą być prawa projektowe jedynie do tych projektów, które wygrały aukcje OZE. Z tego powodu inne inwestycje rozwijane w ramach tej samej spółki celowej, które bądź nie wygrały aukcji OZE, bądź nie mają jeszcze ostatecznego pozwolenia na budowę (ale mają warunki przyłączenia), muszą zostać przeniesione do innej spółki celowej.
I o ile procedury przeniesień decyzji administracyjnych – środowiskowej, ustalającej warunki zabudowy czy udzielającej pozwolenia na budowę – są opisane w poszczególnych ustawach, o tyle w Prawie energetycznym terminu na przeniesienie warunków przyłączenia bądź umowy przyłączeniowej nie znajdziemy.
Tymczasem takie przeniesienie trwa przykładowo w poszczególnych spółkach:
- Enea Poznań – 237 dni od wysłania wniosku o przeniesienie,
- Enea Gorzów Wielkopolski – 208 dni,
- Tauron Częstochowa – 111 dni.
I niekoniecznie są to przypadki rekordowe w skali kraju.
Przypomnijmy – chodzi o jedną kartkę papieru, której przygotowanie nie powinno zająć dłużej niż kilka-kilkanaście dni.
Wydaje się, że jedynym sposobem na rozwiązanie tej sytuacji prowadzącej do blokowania rozwoju inwestycji OZE, jest uregulowanie obu brakujących terminów na poziomie ustawowym.
Paweł Konieczny
wiceprezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Słonecznej
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.