Uwolnienie cen prądu jeszcze nie teraz

Uwolnienie cen prądu jeszcze nie teraz
Ivan Cabrera, flickr cc-by-2.0

Sytuacja na rynku na razie nie pozwala na uwolnienie cen energii dla odbiorców indywidualnych. Zgodnie ze stanowiskiem Urzędu {więcej}Regulacji Energetyki do spełnienia wciąż pozostają trzy podstawowe warunki, czyli ochrona odbiorcy wrażliwego, możliwość zawierania umowy kompleksowej oraz zapewnienie tzw. sprzedawcy awaryjnego. Jak podkreśla rzeczniczka URE, grożenie 40-procentowymi podwyżkami cen prądu po uwolnieniu cen jest bezpodstawne.

 – Stanowisko prezesa Urzędu Regulacji Energetyki jest niezmienne. Powtarzamy, że przy tym stanie rynku, przy obecnych regulacjach i konkurencji, jaką teraz mamy, decyzja o uwolnieniu grupy G, czyli gospodarstw domowych, jest na razie niemożliwa – zapewnia Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka Urzędu Regulacji Energetyki.

Jak wielokrotnie podkreślał prezes Urzędu, proces uwalniania cen prądu dla gospodarstw domowych rozpocznie się dopiero po spełnieniu trzech najważniejszych warunków. Jednym z nich jest ochrona odbiorców wrażliwych, czyli odbiorców, którzy mogą mieć problemy z regulowaniem zobowiązań. Regulacje w tym zakresie, wprowadzające do polskiego prawa unijną dyrektywę, znalazły się w przygotowywanej przez resort gospodarki ustawie Prawo energetyczne.

REKLAMA

Pierwotna propozycja Ministerstwa zakładała, że rachunki odbiorców wrażliwych społecznie zostaną pomniejszone o kwotę ryczałtu, ustalanego na podstawie zużycia prądu i liczby osób w gospodarstwie domowym. Sprzedawcy energii w zamian za ulgę mieliby dostawać rekompensatę od państwa. Jak podkreślał ostatnio wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak, są opory ze strony Ministerstwa Finansów dotyczące proponowanych rozwiązań.

REKLAMA

Kolejnym warunkiem, stawianym przez URE jest zapewnienie odbiorcom możliwości zawierania jednej umowy i płacenia jednego rachunku, zarówno za zużycie prądu, jak i jego dostawy, w przypadku, gdy zmieni sprzedawcę energii. Pierwszy krok w tym kierunku został zrobiony. Na początku kwietnia zakończyły się prace nad wzorem umowy kompleksowej.

 – Chcemy także zabezpieczyć odbiorców tak, aby mieli bezpieczeństwo dostaw, kiedy zmienią sprzedawcę, a ten sprzedawca nie będzie wywiązywał się z umowy, np. zbankrutuje. Musi być sprzedawca tzw. awaryjny – mówi Agnieszka Głośniewska o trzecim koniecznym warunku. Jak zapewnia rzeczniczka, URE nie ma żadnego wpływu na przygotowania do spełnienia tych warunków. – Nie możemy więc w tym momencie powiedzieć o terminie, kiedy można będzie uwolnić ceny energii elektrycznej, ponieważ spełnienie tych warunków nie zależy od nas – zapewnia Głośniewska.

Przed podjęciem decyzji, prezes URE musi przede wszystkim zbadać sytuację na rynku, m.in. warunki wejścia na rynek i wyjścia z niego oraz poziom konkurencji. – Taką analizę będziemy prowadzić w momencie, kiedy stwierdzimy, że rzeczywiście to, co dzieje się na rynku pozwala na podjęcie takiej decyzji, żeby zwolnić gospodarstwa domowe z taryfowania, żeby zaczął już działać wolny rynek i prawa konkurencji – wyjaśnia rzeczniczka URE.

Sceptycy tego rozwiązania ostrzegają, że działanie wolnego rynku będzie miało przede wszystkim efekt w postaci rosnących cen energii elektrycznej. Przywołując przykład uwolnienia cen prądu dla odbiorców przemysłowych w 2007 roku, straszą nawet 40-procentowymi podwyżkami. Zdaniem Agnieszki Głośniewskiej nie można porównywać tej sytuacji sprzed 5 lat do ewentualnych efektów uwolnienia cen prądu dla gospodarstw domowych.
 
Wtedy uwalnialiśmy 75 proc. wolumenu energii, jaka jest sprzedawana na rynku polskim. To była zupełnie inna sytuacja i inny poziom konkurencji. Trzeba też pamiętać o tym, że nie istniała giełda energii. Dzisiaj funkcjonuje Towarowa Giełda Energii, która daje nam bardzo jasny i obiektywny obraz cen energii, do którego możemy się odnosić. Tego wszystkiego nie było w 2007 roku, w związku z czym, przekładanie tamtej sytuacji sprzed 4-5 lat na dzień dzisiejszy nie wydaje się miarodajne – uważa rzeczniczka URE.
newseria.pl