Problem z certyfikatami energetycznymi
System świadectw wydawanych przez audytorów energetycznych się nie sprawdza, co wynika ze {więcej}źle skonstruowanych przepisów – twierdzą eksperci.
Obowiązki w zakresie wdrażania systemu świadectw energetycznych nakłada na Polskę dyrektywa 2002/91/WE w spawie charakterystyki energetycznej budynków. Zgodnie z jej postanowieniami, certyfikat powinien posiadać każdy oddawany do użytku budynek.
Wydawanie certyfikatów ma się przyczynić do zmniejszenia konsumpcji energii przez budynki, a także do promowania energooszczędnych i ekologicznych technologii. Czy jest tak w rzeczywistości?
W opinii ekspertów, unijne przepisy są jak do tej pory transponowane do polskiego prawa w sposób wadliwy, a to przekłada się na niską jakość usług oferowanych przez audytorów, a także na małą popularność certyfikacji, gdy budynki trafiają do obrotu na rynku wtórnym.
Jak informuje Rzeczpospolita, certyfikaty w naszym kraju są wydawane często od ręki – po bardzo niskiej cenie, ale bez odpowiedniego przygotowania ze strony audytorów. Częściowo odpowiada za to nowelizacja prawa wdrożona w ubiegłym roku, na podstawie której osoby wydające certyfikaty muszą ubezpieczyć się od odpowiedzialności cywilnej. W efekcie, w przypadku pomyłki i narażenia właściciela budynku na straty, audytor może uzyskać z tego powodu odszkodowanie.
– Bardzo często jednak certyfikaty to nic nie warty kawałek papieru – „RZ” cytuje Małgorzatę Popiołek z Narodowej Agencji Poszanowania Energii.
W przypadku rynku wtórnego obowiązująca interpretacja prawa stanowi, że sprzedawany lokal musi przedstawić certyfikat tylko na życzenie kupującego. W praktyce jednak kupujący bardzo rzadko wymagają od właścicieli tego dokumentu.
Nowelizacja prawa budowlanego z 2010 roku reguluje także sposób odbierania uprawnień do wystawiania świadectw energetycznych, co leży w gestii Ministra Infrastruktury. Niemniej jednak przepis ten pozostaje martwy. Wystawiane świadectwa nie są bowiem kontrolowane – konkluduje Rzeczpospolita.
red. gramwzielone.pl