Energooszczędność po duńsku
Oszczędzanie energii staje się nowym sportem narodowym Duńczyków – czytamy w nowym numerze „Polityki”. {więcej}
Dania to kraj, który znajduje się w forpoczcie zielonej rewolucji. Duńczycy już teraz produkują ok. 1/5 energii ze źródeł odnawialnych. Dzięki temu nie będą mieli najmniejszego problemu ze spełnieniem surowych wymagań w zakresie produkcji 'czystej’ energii, jakie stawia przed krajami Unii Europejskiej Bruksela, a inne narody mogą się od nich uczyć oszczędzania energii.
Energooszczędności Duńczyków przygląda się Jędrzej Winiecki w najnowszej „Polityce”. Autor wskazuje przykład znajdującego się pod Kopenhagą miasteczka Stenlřse, w którym mieści się największe w Europie osiedle domów energooszczędnych.
W zimie do ogrzania domu o powierzchni 240 metrów wystarcza tam mały elektryczny grzejnik, a jego mieszkańcy uruchamiają go dopiero w listopadzie.
Domy pasywne w Stenlřse zużywają zaledwie kilka procent energii potrzebnej do ogrzania tradycyjnej konstrukcji. W efekcie, mieszkańcy miasteczka oszczędzają w ciągu roku ok. 3,6 mln kWh energii.
– Zapomnij o kaloryferach i podłączeniu do miejskiej ciepłowni, zamiast ogrzewania wystarczy czuła wentylacja. Działanie pompy cieplnej wspiera światło dzienne, które podnosi temperaturę nawet w pochmurne dni, a także telewizor, kuchenne palniki, piekarnik i inne działające urządzenia elektryczne, bo obudowy nawet tych najnowocześniejszych też się nieco nagrzewają. Sam budynek jest zaizolowany jak termos, mimo to powietrze krąży non stop i często jest wymieniane. Alergicy są zachwyceni – tłumaczy „Polityce” architekt Klejd Bjerg.
W dodatku, źródłem domowego ciepła są także mieszkańcy – dorosły człowiek dodaje do bilansu cieplnego ok. 400 watów – czytamy w „Polityce”.
Domy energooszczędne i pasywne rosną w Danii jak grzyby po deszczu – mimo ich relatywnie większej ceny. W samym Stenlřse jest już kilkadziesiąt takich konstrukcji – w całym kraju – ok. 10 tysięcy. Koszt budowy domu pasywnego zwraca się po 20 latach.
– Przez nieszczelne okna, drzwi, cienkie ściany i niewydajne piece Unia marnotrawi co roku energię wartą 270 mld euro, po 500 euro na głowę obywatela Unii. W sumie tyle dwutlenku węgla, ile wypuszczają całe Włochy – mówi „Polityce” Thomas Nordli, menedżer w koncernie produkującym materiały izolacyjne. Dodaje też, że można zaoszczędzić aż 75 proc. energii zużywanej do ogrzewania, chłodzenia czy oświetlania.
Jak czytamy w „Polityce”, geneza duńskiego pomysłu na oszczędzanie energii sięga lat 70. i kryzysu energetycznego. Problemy, w jakie wpadła wówczas zależna od eksportu surowców duńska gospodarka, sprawiły, że rząd w Kopenhadze znacząco podniósł podatki za energię, czym zmusił swoich obywateli do ograniczenia jej konsumpcji.
– W latach 70. nie byliśmy samowystarczalni, nie mieliśmy żadnych bogactw naturalnych, nie odkryliśmy jeszcze własnych złóż gazu i ropy na Morzu Północnym, nawet nie sprowadzaliśmy prądu ze szwedzkich elektrowni atomowych. Teraz sytuacja się powtarza. Nasza ropa i gaz się kończą, zaraz znów będziemy je importować. Mamy więc kolejny impuls do poprawy wydajności energetycznej – mówi „Polityce” Kristian Olesen z duńskiego Konsorcjum Klimatycznego.
Duńczycy w zakresie poprawy energooszczędności i tak zrobili już znacznie więcej niż inne narody. Nie chcą jednak na tym poprzestać. (…) we wrześniu komisja niezależnych naukowców ogłosi, czy rozbrat z ropą naftową, gazem ziemnym i węglem będzie w ogóle możliwy, a jeśli tak, to czy uda się to zrobić mniej więcej w połowie obecnego wieku. – Pomysł popiera aż 80 proc. parlamentarzystów, za jest także większość społeczeństwa – tłumaczy Nikolaj Svensson z duńskiego ministerstwa energii i klimatu.
Red. Gramwzielone.pl