Wpływ biogazowni na życie lokalnych społeczności

Wpływ biogazowni na życie lokalnych społeczności
foto: RWE press

{więcej}O różnych aspektach budowy biogazowni i o ich wpływie na życie lokalnych społeczności rozmawiamy z Grzegorzem Brodziakiem, prezesem firmy Poldanor.

 

Jacek Krzemiński: Poldanor zajmuje się hodowlą trzody chlewnej. Gdy nawoził pola powstającą w swoich fermach gnojowicą, zdarzało się, że mieszkańcy ostro przeciwko temu protestowali, uskarżali się na fetor dochodzący z tych pól. Teraz gnojowicę przerabiają Państwo we własnych biogazowniach. Poprawiło się?

Grzegorz Brodziak: Zdecydowanie. Gnojowicę transportujemy do biogazowni rurociągami, jest ona przechowywana w przykrytych szczelnie zbiornikach, podobnie jak masa pofermentacyjna, która jest produktem ubocznym w biogazowniach. Wykorzystujemy ją tak samo jak gnojowicę – jako nawóz naturalny. Masa pofermentacyjna jest jednak lepszym nawozem, lepiej przyswajalnym przez rośliny i ma dużo mniej intensywny zapach niż gnojowica. Zredukowaliśmy więc uciążliwość odorową naszych ferm. To jednak nie jedyny pozytywny efekt ekologiczny. Kolejnym jest redukcja emisji gazów cieplarnianych, m.in. metanu. W zeszłym roku zmniejszyliśmy ją 205 tys. ton ekwiwalentu CO2. Pozytywnych skutków jest więcej. Nasze biogazownie to 50 miejsc pracy, a także – ponieważ są to innowacyjne inwestycje – efekt promocyjny dla gmin, w których te instalacje się znajdują. Przyjeżdżają je oglądać setki ludzi z całej Polski. Gminy są z nich dumne.

REKLAMA

Poldanor budował w Polsce biogazownie rolnicze jako pierwszy. Nie baliście się Państwo związanego z tym ryzyka?

Nasza firma ma duńskie korzenie, w Danii biogazownie funkcjonują od wielu lat. Wiedzieliśmy, że to dobra, sprawdzona technologia. Gdy zdecydowaliśmy się na budowę pierwszej biogazowni w Polsce, nie było jeszcze systemu wsparcia. Nie wiedzieliśmy, jak będzie z załatwieniem wszystkich formalności niezbędnych do uzyskania pozwolenia na budowę. To, na szczęście, nie okazało się tak trudne, jak się obawialiśmy. Spotkaliśmy się z dużą przychylnością ze strony lokalnych i regionalnych władz.

A mieszkańcy nie protestowali? Pytam o to, bo dziś większość planowanych biogazowni rolniczych wywołuje protesty lokalnych społeczności.

W przypadku naszych instalacji protestów nie było. Tylko w jednym przypadku jedna osoba próbowała zasiać wątpliwości, które zostały rozwiane, kiedy pokazaliśmy już funkcjonującą biogazownię w naszym sąsiednim gospodarstwie. Wszystkie nasze biogazownie zaprojektowaliśmy tak, żeby nie były uciążliwe zapachowo. I nie są.

Jak Poldanor wykorzystuje wytwarzaną w swoich biogazowniach energię?

Na własne potrzeby zużywamy około 45 proc. produkowanej przez nie energii elektrycznej i ponad połowę energii cieplnej, którą wykorzystujemy w procesach technologicznych w samych biogazowniach, ale także do ogrzania ferm, budynków socjalnych i warsztatów.

A nie dostarczacie energii cieplnej sąsiadom?

Tak jest tylko w przypadku naszej biogazowni w Nacławiu, bo inne są zbytnio oddalone od skupisk domów, żeby się to opłacało. Biogazownia w Nacławiu ogrzewa ponad 70 mieszkań w blokach popegeerowskich w tej miejscowości, tamtejszą filię szkoły. Ma też zaopatrywać w ciepło planowaną tam świetlicę.

Mieszkańcy Nacławia chętnie skorzystali z tej oferty?

REKLAMA

Początkowo mieli różne wątpliwości. Bo jak tu zdać się na gospodarstwo rolne jako dostawcę energii? A jeśli ono upadnie, pytali niektórzy, to kto dostarczy nam ciepło? Przekonaliśmy ich, że produkować energię cieplną w tym miejscu można niezależnie od tego, czy gospodarstwo istnieje czy nie. Mieszkańcy bloków w Nacławiu korzystali ze starej, wyeksploatowanej kotłowni węglowej, przez co zimą mieli niedogrzane mieszkania. Czasami trudno było w nich utrzymać temperaturę wyższą niż 14 stopni. Stali więc przed wyborem: albo ponosząc duże koszty, zrobią kapitalny remont tej kotłowni albo podłączą się do naszej biogazowni. Zaoferowaliśmy im konkurencyjną cenę energii, bo nie zamierzaliśmy na dostarczaniu im ciepła zarabiać. Chcieliśmy tylko, żeby zwrócił się nam koszt budowy ciepłociągu do tych bloków.

Mówi się często, że biogazownie są bardzo drogie i dlatego nieopłacalne. Jak to wygląda z perspektywy Poldanoru?

Na budowę części naszych biogazowni dostaliśmy dotacje, co ułatwiało podjęcie decyzji o realizacji inwestycji i znacząco wpływało na okres ich zwrotu. Gdy cena zielonych certyfikatów była dużo wyższa niż dziś i biogazowniom kogeneracyjnym przyznawano także żółte certyfikaty, a do tego mieliśmy możliwość sprzedaży tzw. jednostek redukcji emisji, to w zależności od tego, czy mieliśmy dofinansowanie czy nie i w jakiej wysokości, okres zwrotu wahał się od 6 do 12 lat.

To rewelacyjny wynik, jak na tak kapitałochłonne inwestycje.

My byliśmy tego samego zdania, ale niestety, w zeszłym roku ceny zielonych certyfikatów dramatycznie spadły i nadal spadają, a od stycznia tego roku nie obowiązują żółte. Przestały też obowiązywać przepisy umożliwiające sprzedaż jednostek redukcji emisji. Jednocześnie obniżyły się hurtowe ceny energii elektrycznej. To spowodowało zmniejszenie przychodów naszych biogazowni i skutkuje tym, że w tym roku po raz pierwszy mogą one zanotować stratę.

Czy docelowo Poldanor wybuduje biogazownie przy każdej ze swych ferm?

Przy każdej nie, tylko przy tych większych gospodarstwach, bo przy mniejszych nie ma to w obecnych warunkach ekonomicznego uzasadnienia. To oznacza, że planujemy budowę jeszcze 7 biogazowni rolniczych. Ale na razie, ze względu na problemy, o których wcześniej już mówiłem, wstrzymujemy się z podjęciem decyzji o rozpoczęciu tych inwestycji.

W Polsce hodowla trzody chlewnej przeżywa ostatnio pewien kryzys, zmniejsza się u nas pogłowie świń. Z drugiej strony mówi się, że mogłyby poprawić tę sytuację właśnie biogazownie lokowane przy fermach, poprawiając ich efektywność ekonomiczną.

Fermy trzody, tak, jak widać to na naszym przykładzie, korzystają na wiele sposobów, gdy powstaje przy nich biogazownia. W Niemczech rząd, nie mogąc dotować bezpośrednio chowu świń, wspierał pośrednio tę produkcję, dając hodowcom dotacje na budowę biogazowni.

Polski rząd z kolei przyjął trzy lata temu program „Biogazownia w każdej gminie”. To jest realny i sensowny plan?

Pomysł oceniam jako sensowny, ponieważ biogazownie doskonale wpisują się w specyfikę rolnictwa, pod warunkiem, że będą one budowane w miejscach, gdzie istnieją rzeczywiste, ekonomicznie i ekologicznie uzasadnione możliwości pozyskania substratów do produkcji oraz zagospodarowania produktu pofermentacyjnego. Na podstawie własnych doświadczeń oceniamy, że optymalna moc biogazowni rolniczej to 1 MW, przy takiej mocy ta inwestycja ma ekonomiczny sens. Są jednak takie regiony w Polsce, gdzie rolnictwo jest bardzo rozdrobnione, gdzie brakuje dużych gospodarstw. Tam jedną biogazownię o takiej mocy musiałoby budować i prowadzić wspólnie kilkudziesięciu rolników. To może być trudne do przeprowadzenia, choć np. w Danii to się udało.

Najważniejsze jest jednak, żeby nasi politycy, podejmując decyzje związane z energetyką odnawialną, tworząc dotyczące jej przepisy, patrzyli na tę ważną dla nas wszystkich dziedzinę w dłuższej perspektywie, uwzględniając długofalowy interes społeczny, ekonomiczny i ekologiczny. Jeśli tak będzie, o rozwój biogazowni rolniczych w Polsce nie trzeba będzie się martwić. Bo one przy takim długofalowym podejściu się bronią.

Rozmawiał Jacek Krzemiński, www.chronmyklimat.pl/biogazownia