"Biogazownie mogą odsprzedawać prąd z pominięciem sieci"
{więcej}Wielu inwestorów, którzy chcą budować w Polsce biogazownie rolnicze, na razie wstrzymuje te przedsięwzięcia – mówi w rozmowie z portalem Chronmyklimat.pl Aleksander Duch, prezes Polskiego Stowarzyszenia Producentów Biogazu Rolniczego i szef firmy Allter Power, inwestującej w budowę biogazowni rolniczych.
Jacek Krzemiński: Dlaczego w Polsce biogazowni rolniczych na razie tak wolno przybywa? Co hamuje rozwój tej branży w naszym kraju?
Aleksander Duch, prezes Polskiego Stowarzyszenia Producentów Biogazu Rolniczego:
Są dwie główne bariery. Pierwsza to niestabilny system wsparcia energetyki odnawialnej i dotyczących jej regulacji prawnych. Kluczowy dla naszej branży projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii (OZE) powstaje już od ponad dwóch lat. Ministerstwo Gospodarki przedstawia jego kolejne wersje, różniące się od siebie. Zgodnie z obietnicami resortu ta ustawa powinna być już dawno uchwalona przez sejm.
Ostatnia jego wersja zakładała, że biogazownie oddane do użytku już po wejściu w życiu ustawy o OZE dostaną dużo większe wsparcie od instalacji uruchomionych wcześniej. Dlatego inwestorzy zainteresowani budową biogazowni wstrzymują te przedsięwzięcia. Brak pewności, jaki będzie ostatecznie kształt ustawy o OZE, a więc i system wsparcia dla biogazowni, to najpoważniejsza przeszkoda. Od pewnego czasu dodatkowym problemem jest spadek ceny tzw. zielonych świadectw pochodzenia. W ciągu minionego roku ich ceny spadły o ok. 50 proc., co można przypisać nadpodaży, jaka została wytworzona przez tzw. współspalanie, czyli jednoczesne spalanie w tym samym kotle węgla i biomasy, w tym pełnowartościowego drewna. Brak ustawy o OZE, która miała w znaczącym stopniu zmniejszyć wsparcie dla tego typu instalacji powoduje, że ceny utrzymują się na takim poziomie. Niestety, wszyscy o tym wiedzą i mówią, ale lobby, zainteresowane utrzymaniem dotychczasowego wsparcia dla współspalania, jak widać, jest na tyle mocne, że uchwalenie ustawy o OZE idzie wyjątkowo mozolnie.
A druga bariera?
To odbiór społeczny, z jakim spotykają się biogazownie, protesty przeciwko ich budowie. Niestety, na razie kojarzą się one w Polsce z negatywnymi skutkami, a nie z pozytywnymi. Lokalne społeczności obawiają się przede wszystkim fetoru. Choć te obawy nie mają podstaw – dobrze zaprojektowana i eksploatowana biogazownia nie powinna być uciążliwa. Jednocześnie tam, gdzie dochodzi do protestów, protestujący nie biorą pod uwagę korzyści, jakie jej powstanie niesie ze sobą dla lokalnej społeczności.
Czy podobnie podchodzą do tego lokalne władze samorządowe?
W tym przypadku nie da się mówić o jakimś trendzie. Władze gmin mają do tej sprawie zróżnicowane podejście. Jedne opowiadają się za budową biogazowni, inne są przeciwne. To widać na przykładzie naszej firmy. W jednej z naszych lokalizacji były ogromne protesty, nie sprzyjały nam też tamtejsze władze samorządowe. Koniec końców uznaliśmy, że dialog społeczny byłby tam wyjątkowo trudny i zrezygnowaliśmy z tego miejsca. Zupełnie inaczej było w tej lokalizacji, gdzie już wybudowaliśmy biogazownię. Nawet wtedy, gdy zaistniała konieczność wykonania poprawek przez wykonawcę i instalacja w związku z tym trochę „pachniała”, udało się sprawę załagodzić. Zrobiliśmy spotkanie z mieszkańcami, powiedzieliśmy, jak i kiedy tę sytuację naprawimy, potem wywiązaliśmy się z obietnic. Lokalną społeczność trzeba informować z wyprzedzeniem. Wtedy jest łatwiej.
Biogazownia może być przez swych sąsiadów niezauważana – wtedy, gdy nic się nie dzieje, gdy działa tak, jak powinna. Ale jeśli coś się stanie, np. dojdzie do awarii, to zaczyna się lawina czarnego PR. Na to trzeba być przygotowanym, już wcześniej pracować nad dobrymi relacjami z lokalną społecznością. Tak, żeby w razie czego miejscowi chcieli rozmawiać.
Czy biogazownia rolnicza może zaopatrywać swych sąsiadów nie tylko w ciepło, ale i w prąd? Pytam o to, bo dotąd biogazownie w Polsce na ogół sprzedawały prąd „do sieci” (skąd mógł popłynąć on na drugi koniec Polski), a nie lokalnym odbiorcom.
Tak, biogazownie rolnicze mogą sprzedawać prąd swoim sąsiadom. Możliwa jest również sprzedaż z pominięciem sieci energetycznych, o ile odbiorca sam podłączy się do źródła. Kluczem sukcesu biogazowni jest zapewnienie sobie odbiorcy energii cieplnej oraz elektrycznej.
Firma Allter Power, którą pan kieruje, wybudowała w Mełnie biogazownię, a obok niej gorzelnię. Skąd taki pomysł?
Wywar pogorzelniany ma temperaturę 95 stopni Celsjusza. Gdy sprzedaje się go na pasze, to ciepło się traci. My postanowiliśmy je wykorzystać. Jedną z przyczyn, dla których polskim gorzelniom wiedzie się dziś kiepsko, jest to, że zużywają przy produkcji dużo energii elektrycznej i cieplnej, której ceny są coraz wyższe. Nasza gorzelnia dostarcza biogazowni surowiec do produkcji biogazu w postaci wywaru pogorzelnianego, a biogazownia zaopatruje ją w energię elektryczną i cieplną. To ułatwia osiągnięcie opłacalności.
Na razie w Polsce buduje się głównie duże biogazownie rolnicze. A co z mikrobiogazowniami, które mogłyby powstawać przy mniejszych gospodarstwach? Kiedy takie instalacje zaczną u nas masowo powstawać?
Nieprędko. Najpierw musi dojść w naszym kraju do pewnej dojrzałości wykonawców biogazowni i dostawców urządzeń do ich budowy. Póki to nie nastąpi, mało inwestorów w Polsce będzie chciało podjąć ryzyko takiego projektu. Każdy, kto już wybudował w naszym kraju biogazownię rolniczą, zetknął się z masą problemów natury technicznej i technologicznej przy realizacji tej inwestycji. Właścicielom mniejszych gospodarstw trudno będzie wchodzić na nieznany im technicznie obszar. Tym bardziej, że jeszcze brakuje u nas firm, mających doświadczenie w budowie instalacji biogazowych. Na razie mało kto w Polsce wie, jak działają biogazownie, co jest istotne z punktu widzenia optymalizacji procesu i co warunkuje sukces tego przedsięwzięcia. Dodatkowym impulsem do rozwoju mikrobiogazowni byłoby z pewnością pewnie uchwalenie ustawy o OZE, która przewiduje wsparcie dla tego typu instalacji.
Jacek Krzemiński, Chronmyklimat.pl/biogazownia