W Sejmie trwają prace nad ustawą o biopaliwach II generacji
{więcej}W Sejmie trwają prace na ustawą o biopaliwach, która – wdrażając unijną dyrektywę – otwiera rynek na biopaliwa II generacji. Wszystko wskazuje jednak na to, że nowa ustawa jednocześnie uniemożliwi produkcję w kraju nowego rodzaju biodiesela.
Wprowadzenie biopaliw miało przyczynić się do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, a także rozruszać rodzime rolnictwo. Zostały również ustalone minimalne poziomy udziału biopaliw w zużyciu ich w transporcie. Dla krajów członkowskich Unii Europejskiej ten cel został ustalony na poziomie 10 % do 2020 r.
Ponieważ biopaliwa są droższe od paliw z ropy wiele krajów, zwolniono je jednocześnie z opodatkowania. Promowanie biopaliw spowodowało jednak poważne efekty uboczne.
I generacja biopaliw produkowana jest z roślin przeznaczonych również na cele spożywcze. Zwiększony popyt na te rośliny spowodował wzrost cen żywności. W wielu wypadkach bardziej opłacalne stało się uprawianie roślin tylko na cele produkcji biopaliw. Aby temu przeciwdziałać, UE w dyrektywie z 2009 r. zobowiązała kraje członkowskie do promowania biopaliw II generacji wytwarzanych z produktów nieżywnościowych. Dyrektywę ma wdrożyć m.in. nowelizacja ustawy o biopaliwach, nad którą pracuje obecnie Sejm.
Najpowszechniejszym biopaliwem są estry metylowe kwasów tłuszczowych (FAME), proste w produkcji i produkowane już w Polsce z oleju rzepakowego na skalę rzędu miliona ton rocznie.
FAME ma jednak liczne wady. Już przy kilku stopniach poniżej zera związki te żelują się, są nietrwałe i wymagają dodawania przeciwutleniaczy oraz mają niską liczbę cetanową określającą zdolność olejów napędowych do samozapłonu. Jak oceniają specjaliści, aby każdy silnik działał bez problemów, dodatek FAME nie może przekraczać ok. 7%
Natomiast nowa generacja biodiesla jest pozbawiona tych wad. Posiada tzw. związki HVO, czyli uwodornione tłuszcze roślinne nie różniące się od klasycznego oleju napędowe.
Problem polega na tym, że technologię wytwarzania HVO na skalę przemysłową ma tylko fiński koncern Neste. W rafineriach w Porvoo i Rotterdamie Neste ma zdolność produkcji ponad miliona ton HVO rocznie z roślinnych resztek i najróżniejszych odpadków – olejów czy zwierzęcych tłuszczy. Finowie od dawna zabiegali o możliwość sprzedawania ich w Polsce jako biopaliwa.
– Neste Oil jest w stanie dostarczyć polskim firmom paliwowym oraz hurtownikom odnawialny diesel NExBTL, a tym samym dać polskim konsumentom możliwość korzystania z jednego z najczystszych i najlepszych na świecie olejów napędowych – powiedział Olli Pylkkanen z fińskiego koncernu (za PAP).
Koncern rozważa również produkcję biopaliw na miejscu w Polsce. – Zważywszy na fakt, iż rolnictwo stanowi bardzo ważny sektor polskiej gospodarki, Polska, będąc w stanie zapewnić odpowiednią ilość odpadów rolniczych jako surowca, jest brana pod uwagę jako potencjalna lokalizacja takiej instalacji w przyszłości – dodał Pylkkanen (za PAP).
Przedstawicielom polskiej branży naftowej zależało natomiast, aby do biopaliw zaliczyć produkty pochodzące z tzw. współuwodornienia. Technologia ta polega na produkcji paliwa dieslowskiego z odpowiedniej frakcji ropy naftowej, z dodatkiem oleju roślinnego.
W czasie prac nad projektem ustawy w specjalnej podkomisji zajmującej się tematem biopaliw nikt jednak nie zdecydował się złożyć odpowiedniej poprawki, a od samego początku przeciwne współuwodornieniu było Ministerstwo Gospodarki. Zdaniem resortu rafinerie importowałyby tańszy olej palmowy lub sojowy, co uderzyłoby w rodzime rolnictwo. Jak przypomniało MG, ok. 60 proc. polskiego oleju rzepakowego jest przerabiane na FAME, a sektor ten to dziesiątki tysięcy miejsc pracy w rolnictwie i przetwórstwie.
Przedstawicielom sektora paliwowego nie udało się przekonać posłów, że dodatek oleju do ropy, to co najwyżej 2-3 proc., a to oznacza, że dla osiągnięcia 10 proc. celu udziału biopaliw zostaje dużo miejsca dla FAME.
gramwzielone.pl