Spiegel: Berlin odwraca się od morskiej energetyki wiatrowej

{więcej}Do tej pory niemieckie władze popierały rozwój elektrowni wiatrowych na morzu widząc w nich szansę na zastąpienie nimi potencjału wygaszanych elektrowni atomowych. Teraz popieranie morskiej energetyki wiatrowej staje się dla niemieckiego rządu coraz mniej opłacalne.
10 sierpnia ma nastąpić oficjalne otwarcie pierwszej zbudowanej przez Niemców morskiej farmy wiatrowej na Morzu Północnym. Mimo niewątpliwego sukcesu niemieckiej gospodarki, jakim było wybudowanie farmy wiatrowej Borkum Riffgat, swój udział w uroczystości oficjalnego uruchomienia morskich elektrowni wiatrowych na Borkum Riffgat anulowała kanclerz Angela Merkel, a swojej obecności odmówili wcześniej minister środowiska Peter Altmaier i unijny komisarz ds. energii Gunther Oettinger, którzy są też członkami rządzącej w Niemczech partii CDU.
Problemem projektu Riffgat jest brakujace połączenie z lądem, którego na czas nie wykonała firma Tennet. W efekcie, elektrownie wiatrowe zamiast produkować energię i wysyłać ją na ląd, same konsumują energię dostarczaną przez generatory diesela. Elektrownie wiatrowe muszą być bowiem utrzymywane w ruchu, aby zapobiec ich korozji.
– Opóźnienie w połączeniu farmy wiatrowej z lądem kosztuje jej operatora EWE miliony euro, a koszty te zostaną przerzucone na odbiorców końcowych. Zamiast projektu demonstracyjnego, Riffgat stał się symbolem fiaska niemieckiej strategii w zakresie offshore – ocenia „Spiegel”.
Jak ponadto informuje Spiegel, niemieckie władze – w przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii czy Danii – ze względów krajobrazowych zdecydowały się na odsunięcie morskich farm wiatrowych z dala od brzegu. W efekcie ich budowa stała się o wiele bardziej kapitało- i czasochłonna, i sprawia niemieckim inżynierom wiele kłopotów, czego przykładem jest projekt Riffgat.
Niezależnie od problemów konstrukcyjnych niemieckie władze są pod coraz większą presją opinii publicznej, która przestaje popierać morską energetykę wiatrową z powodu wzrostu cen energii spowodowanego dopłatami do produkcji zielonej energii. Malejące poprarcie dla offshore już teraz przekłada się na brak nowych zamówień dla sektora offshore i skutkuje masowymi zwolnieniami w stoczniach w Cuxhaven czy Bremerhaven, które jeszcze niedawno przeżywały swój renesans dzięki zamówieniom na konstrukcje do morskich wiatraków.
W ramach niemieckiego systemu wsparcia dla energetyki wiatrowej na morzu, operatorzy morskich wiatraków mają otrzymywać przez pierwsze 8 lat stawki dopłat na poziomie 0,19 €/kWh. To dwa razy więcej niż w przypadku wiatraków na lądzie. Mimo relatywnie wysokich dopłat inwestorzy wycofują się z projektów budowy morskich farm wiatrowych. Kolejnych turbin na morzu nie chce stawiać firma EWE, która jest właścicielem farmy wiatrowej Riffgat.
– Rosnąca krytyka morskiej energetyki wiatrowej staje się zbyt kosztowna. Głosy sprzeciwu pochodzą głównie z południowych landów i są motywowane politycznie. Południe nie chce zostawiać produkcji energii regionom nadmorskim. To tłumaczy, dlaczego rząd południowo-zachodniego landu Badenii-Wirtenbergii nie robi problemów z sprawie stawiania lądowych elektrowni wiatrowych na terenach chronionych – informuje „Spiegel”.
gramwzielone.pl