Zdaniem rządu "bardzo systematycznie" zwiększamy produkcję z OZE. Jak jest naprawdę?
Minister środowiska Henryk Kowalczyk zapewnił wczoraj, że „bardzo systematycznie zwiększamy udział energii odnawialnej w całym miksie energetycznym”. Prawda jest jednak taka, że od dwóch lat inwestycje w OZE w Polsce spadły do marginalnego poziomu, a udział energii odnawialnej w krajowym miksie energetycznym zmniejszył się.
Dotychczasowy rozwój nowych mocy w krajowej energetyce odnawialnej bazował przede wszystkim na technologii wiatrowej. Moc wiatraków w Polsce wynosi już ok. 5,8 GW i pod tym względem jesteśmy na 7. miejscu w Europie.
To właśnie głównie generacja wiatrowa umożliwia osiąganie ponad 10-procentowego udziału OZE w krajowym miksie energetycznym.
Problem w tym, że budowa nowych wiatraków stanęła w roku 2016 na skutek wdrożonych wówczas regulacji autorstwa posłów PiS i rządu Beaty Szydło, w którym funkcję przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów pełnił obecny minister środowiska Henryk Kowalczyk.
Zatrzymaniu inwestycji wiatrowych towarzyszyła stagnacja w inwestycjach w pozostałych technologiach OZE. Symptomatyczny jest fakt, że najwięcej mocy w krajowej energetyce odnawialnej dokładają teraz prosumenci inwestujący głównie w systemy fotowoltaiczne o mocach rzędu kilku kW.
Inwestycje w odnawialne źródła energii miał napędzić zmodyfikowany w połowie 2016 roku mechanizm aukcyjny. Przeprowadzono nawet pierwsze aukcje, ale nie skutkowały one dotąd istotnym zwiększeniem zainstalowanej mocy w energetyce odnawialnej – powstało do tej pory kilkanaście procent z zakontraktowanych instalacji, a wdrażanie kolejnych aukcji uniemożliwiły wady przyjętych regulacji, które również wstrzymywały banki przed finansowaniem już zakontraktowanych w aukcjach projektów.
Teraz co prawda rząd szykuje duże aukcje dla OZE mające skutkować istotnym zwiększeniem krajowego potencjału źródeł odnawialnych, a państwowa energetyka już głośno mówi o planach budowy farm wiatrowych na morzu, jednak nie naprawi to niemal dwuletniego zastoju w budowie OZE, przez który możemy nie zdążyć z realizacją krajowego celu OZE na rok 2020.
Ponadto nadal w mocy pozostają regulacje, które uniemożliwią rozwój nowych projektów wiatrowych, bez których trudno nam będzie zwiększać produkcję energii odnawialnej w kolejnych latach, a bez tej obecnie najtańszej technologii produkcji energii tracimy szansę na obniżenie kosztów.
Na ile zadeklarowane wczoraj przez ministra Kowalczyka „bardzo systematyczne zwiększanie udziału energii odnawialnej” ma pokrycie w faktach?
Dalej od celu OZE na 2020
Odpowiedź znajdziemy w danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny, które pokazują, jaki wykonujemy postęp i ile dzieli nas od zrealizowania krajowego celu OZE na rok 2020, w ramach którego zobowiązaliśmy się do zwiększenia udziału energii odnawialnej w konsumpcji energii w eleketroenergetyce, cieple i transporcie do 15 proc.
Tymczasem jak wynika z ostatnich danych GUS, w roku 2016 doszliśmy do poziomu 11,3 proc. i jest to poziom niższy od zanotowanego w latach 2013-2015, kiedy ze źródeł odnawialnych mieliśmy kolejno 11,37 proc., 11,49 proc. oraz 11,93 proc.
Co prawda produkcja energii elektrycznej z OZE wyniosła w 2016 roku ogółem 22,8 TWh i była nieco wyższa od zanotowanej w roku 2015 (22,68 TWh), jednak zwiększyła się też ogólna konsumpcja energii w krajowej gospodarce.
W efekcie udział energii z OZE w elektroenergetyce, która powinna podciągnąć ogólny cel, do którego wlicza się także transport i ciepło, wyniósł w 2016 roku 13,36 proc. i był niższy od poziomu 13,43 proc. odnotowanego przez GUS roku 2015.
Według ostatnich statystyk Urzędu Regulacji Energetyki, na koniec pierwszego kwartału 2018 roku moc odnawialnych źródeł energii wynosiła w sumie 8,707 GW (bez instalacji prosumenckich, których dane URE nie ujmują) w stosunku do 8,415 GW na koniec roku 2016, a więc zwiększyła się w ciągu roku i jednego kwartału o niewiele bo ok. 292 MW – czyli mniej więcej tyle, ile nasi zachodni sąsiedzi dodają tylko w fotowoltaice w ciągu jednego miesiąca.
Dane Urzędu Regulacji Energetyki mogą jednak nie odzwierciedlać rzeczywistej skali przyłączeń nowych mocy w OZE, które w ostatnich kwartałach mogły być faktycznie nawet kilkukrotnie niższe.
Z danych URE wynika m.in., że wzrost zainstalowanego potencjału OZE od końca 2016 r. do końca I kwartału 2018 r. to zaskakująco głównie zasługa energetyki wodnej, której potencjał w zestawieniach Urzędu zwiększył się w tym czasie o ok. 143 MW, co jednak mogło wynikać głównie z aktualizacji danych.
Jak dowiedział się portal Gramwzielone.pl, możliwe rozbieżności w danych URE z faktycznie zrealizowanymi w ostatnim roku przyłączeniami OZE wynikają z aktualizacji decyzji koncesyjnych, dokonywanych w oparciu o informacje URE nr 44/2016 i 60/2017, które dotyczą nowego rozumienia mocy zainstalowanej.
gramwzielone.pl
redakcja@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o