Sejm przyjął ustawę o rynku mocy. Jak głosowali posłowie?
Centralne miejsce w dzisiejszej sejmowej debacie poprzedzającej głosowanie nad ustawą o rynku mocy miały koszty tego mechanizmu. Politycy opozycji wskazywali na ogromne, liczone na kilka miliardów złotych koszty, które poniosą dodatkowo odbiorcy energii. Natomiast przedstawiciele Ministerstwa Energii oraz Prawa i Sprawiedliwości bagatelizowali ten aspekt, sprowadzając go do stwierdzenia o „dwóch złotych na gospodarstwo domowe”.
Autorzy projektu ustawy o rynku mocy długo zwlekali z rozpoczęciem jego procedowania w Sejmie. Opóźnienia wynikały z konieczności uzgodnienia z Komisją Europejską zasad subsydiowania beneficjentów rynku mocy. Jednak po tym, jak projekt ustawy o rynku mocy w końcu stał się przedmiotem prac posłów, został przyjęty w ekspresowym tempie.
Podczas dzisiejszej debaty w Sejmie, która poprzedziła głosowanie nad ustawą o rynku mocy, tematem przewodnim stały się koszty wprowadzenia tego mechanizmu.
Posłowie opozycji mówili o dodatkowych kosztach dla odbiorców energii liczonych na 4-5 miliardów złotych.
Z kolei wiceminister energii Tadeusz Skobel oraz poseł sprawozdawca Wojciech Zubowski (PiS) mówili o koszcie nieprzekraczającym 2 złotych miesięczne na gospodarstwo domowe.
Poseł Zubowski wyliczał, że bez przyjęcia tej ustawy polska gospodarka ponosiłaby straty w wysokości co najmniej 10 mld zł rocznie. Z kolei przedstawiciele resortu energii zapewniali, że bez wdrożenia ustawy o rynku mocy, w Polsce mogłoby już za dwa lata zabraknąć energii.
Za ustawą głosowało 243 posłów, 181 było przeciwko, 7 wstrzymało się od głosu. Wcześniej przyjęto kilkanaście poprawek zarekomendowanych przez sejmową Komisję energii i skarbu.
Ustawę o rynku mocy poparli wszyscy obecni na posiedzeniu Sejmu posłowie PiS (228, nie głosowało 7), a także wszyscy posłowie klubu Wolni i Solidarni (5).
Przeciwko zagłosowali wszyscy obecni na posiedzeniu posłowie Platformy Obywatelskiej (127), Nowoczesnej (22), PSL (12), a także Unii Europejskich Demokratów (4).
Przeciwko ustawie o rynku mocy zagłosowała większość obecnych na sali posłów Kukiz’15, 7 wstrzymało się od głosu, a 7 zagłosowało za przyjęciem ustawy, w tym przewodniczący klubu Paweł Kukiz.
Wśród posłów niezrzeszonych za ustawą zagłosowali Magdalena Błeńska, Jan Klawiter oraz Robert Winnicki, a przeciwko zagłosował Ryszard Galla.
Teraz przyjętą przez Sejm ustawą o rynku mocy zajmą się senatorowie, którzy mogą jeszcze wprowadzić do niej poprawki.
O co chodzi w rynku mocy?
Rynek mocy to mechanizm mający stanowić dodatkowe źródło wynagrodzenia dla operatorów elektrowni w zamian za gotowość do zaoferowania w razie potrzeby określonych mocy. Za tą gotowość zapłacić mają odbiorcy energii w postaci tzw. opłaty mocowej doliczanej do rachunków za energię.
Jak mówił wcześniej w Sejmie minister energii Krzysztof Tchórzewski, potrzeba wprowadzenia takiego mechanizmu wynika z ryzyka wystąpienia niedoborów „w pełnie sterowalnych” mocy w polskim systemie elektroenergetycznym ze względu na „zaawansowany wiek” polskich elektrowni oraz rosnące wymogi środowiskowe, które te elektrownie muszą wypełnić.
Wynagrodzenie ma być oferowane zarówno za samo utrzymywanie mocy w gotowości do jej dostarczenia, jak również za dostarczenie mocy w ogłaszanych przez OSP „okresach zagrożenia” jej niedoborem. Niewykonanie zakontraktowanego obowiązku mocowego ma podlegać karom finansowym.
Moce mają być kontraktowane w aukcjach, których uczestnicy będą oferować w określonym czasie operatorowi systemu przesyłowego (OSP) tzw. obowiązek mocowy.
Tuż przed i już w trakcie procedowania ustawy o rynku mocy w Sejmie, wprowadzono do niej poprawki wynikające z rozmów Ministerstwa Energii z Komisją Europejską.
W efekcie tych zmian do mechanizmu mocowego będą mogły wejść również podmioty oferujące ograniczenie poboru energii w ramach tzw. demand side response, ale również odnawialne źródła energii, ale tylko te, które nie korzystają z dedykowanego dla nich systemu wsparcia. Minister Tchórzewski uzasadniał to niemożliwością dublowania pomocy publicznej.
Koszty mechanizmu mocowego mają pokryć odbiorcy energii w ramach tzw. opłaty mocowej, która ma wejść na rachunki od 2021 r. Mniejsze koszty poniosą gospodarstwa domowe, które zużywają najmniej energii – poniżej 500 kWh rocznie. Ich liczbę ME szacuje na 3 mln. Dla nich koszt ma wynieść w skali miesiąca około 2 zł. Gospodarstwa domowe zużywające najwięcej energii – powyżej 2,8 MWh w skali roku – ich liczba według Ministerstwa wynosi około 1,5 mln – mają dopłacać do rynku mocy 9,5 zł miesięcznie.
Ministerstwo Energi chce, aby kontrakty były zawierane na podstawie aukcji mocowych jeszcze przed przyjęciem nowych, unijnych regulacji dla rynku energetycznego, zakładających wyłącznie z subsydiów w ramach rynku mocy bardziej emisyjnych elektrowni. Ministerstwo zakłada, że moce dla polskich elektrowni uda się zakontraktować jeszcze przed ewentualnym wdrożeniem w UE zasady 550 g CO2/kWh.
Inaczej wdrożenie rynku mocy w Polsce mogłoby skomplikować proponowane przez KE kryterium maksymalnej emisyjności na poziomie 550 g CO2/kWh. Elektrownie emitujące więcej CO2 miałyby zostać wyłączone z możliwości publicznego subsydiowania w ramach rynków mocy.
Ta zasada nie została jednak jeszcze przyjęta i na razie jest częścią propozycji zawartych w projekcie tzw. Pakietu zimowego, który ma określić ramy unijnej polityki energetycznej po roku 2020.
ME zapewnia, że kontrakty zawarte na podstawie aukcji mocowych i podpisane przed przyjęciem nowych, unijnych regulacji dla rynku energetycznego, zakładających ograniczenie maksymalnej emisyjności elektrowni, po ewentualnym implementowaniu takiej zasady, zostaną utrzymane.
red. gramwzielone.pl