Bitcoin – wyjątkowo energochłonna waluta
„Wydobycie”, czy jak mówią inni „wykopanie” bitcoinów oraz obrót nimi pochłania już rocznie tyle energii, co średniej wielkości państwo. Weryfikacja tylko jednej bitcoinowej transakcji to odpowiednik miesięcznego zużycia prądu przez średnią polską rodzinę. Jak to się dzieje? Wyjaśniamy.
W ostatnich kilkunastu miesiącach bitcoin, kryptowaluta, której koncepcją stworzyła w 2008 r. osoba lub grupa osób kryjących się za pseudonimem Satoshi Nakamoto, co kilka tygodni znajduje się w centrum zainteresowania mediów albo z powodu spektakularnego wzrostu, albo z równie widowiskowego spadku kursu. Warto uświadomić sobie, że zarówno „wydobycie” bitcoinów, jak i obrót nimi generuje co raz większy popyt na energię elektryczną.
W połowie października Mikko Hypponen, dyrektor do spraw badań w zajmującej się cyberbezpieczeństwem firmie F-Secure, ogłosił na Twitterze, że związana z bitcoinem infrastruktura potrzebuje 21 TWh energii rocznie. Wywołało to sporą dyskusję i krytykę w sieci, w trakcie której pojawiły się także inne szacunki – zarówno wyższe, jak i niższe.
Dość powiedzieć, że sprawą w specjalnym raporcie postanowił zająć się między innymi duński ING Bank.
Alex de Vries, analityk zajmujący się kryptowalutami, który prowadzi serwis Digieconomist, wykorzystał chwilowe zainteresowanie energetycznym aspektem bitcoina do rozpropagowania Bitcoin Energy Consumption Index, który co dnia wylicza roczne zapotrzebowanie kryptowaluty na prąd. Według indeksu, 6 listopada było to ponad 25,5 TWh, czyli ok. 15 proc. zużycia energii elektrycznej w Polsce w 2016 r. lub tyle, ile w ciągu roku łącznie konsumuje niemal 2,4 mln amerykańskich gospodarstw domowych.
Zaskakiwać może jednak tempo, w jakim rośnie zużycie prądu przez bitcoin – według danych z 25 listopada 2017 r. zużycie od początku roku przekroczyło już 30 TWh i zbliża się do jednej piątej zużycia w Polsce. Bitcoin potrzebuje tyle samo prądu, co na przykład Maroko, ma niedaleko do Danii i Białorus. Jego udział w globalnym zużyciu wynosi 0,13 proc.
Bitcoin konsumuje energię elektryczną nie tylko w trakcie jego wydobycia, ale również podczas każdej zmiany właściciela. Jest to związane ze zdecentralizowanym procesem autoryzacji każdej z ok. 300 tys. realizowanych co dnia transakcji. Ten energochłonny proces autoryzacji sprawia, że oszukańcze transakcje są kosztowne.
To zaś zniechęca tych, którzy chcieliby dokonać nadużyć kryptowaluty. Kiedy jednak pada pytanie, czy bitoin można nazwać kryptowalutą „zrównoważoną”, to odpowiedź brzmi – nie. Według uśrednionych szacunków, „kopalnie” zużywają obecnie ok. 15 TWh energii rocznie. Reszta zużycie przypada na komputery autoryzujące codzienny obrót.
Wychodzi na to, że jedna transakcja bitcoinami pochłania ponad 200 kWh energii, co wydaje się ilością wręcz niesamowitą. Mniej więcej tyle prądu zużywa w ciągu miesiąca statystyczna polska rodzina. To również przeszło 20 tys. razy tyle, co jedna płatność kartą VISA.
Co do zasady liczba bitcoinów, która może znaleźć się w obiegu jest ograniczona. Zgodnie z przygotowanym przez Satoshi Nakamoto algorytmem nie może być ich więcej niż 21 mln. Natomiast wraz ze wzrostem liczby bitcoinów znajdujących się w obiegu proces tworzenia nowych jednostek spowalnia, a to oznacza, że dla ich „wydobycia” potrzebne są coraz większe moc obliczeniowe komputerów zaangażowanych w to przedsięwzięcie. Dziś, gdy „wydobyto” blisko 16,7 mln bitcoinów, ich liczba rośnie o średnio o ok. 1700 dziennie, czyli ponad dwa razy wolniej niż do lipca 2016 r.
O ile kilka lat temu mogło opłacać się chałupnicze „wydobyciu” waluty z użyciem domowego komputera, to obecnie trzeba zatrudnić do tego tysiące maszyn (tzw. koparek) o bardzo dużej mocy obliczeniowej. Powstają więc wyspecjalizowane firmy, które budują „kopalnie” zwane też farmami zajmujące się wydobyciem kryptowaluty.
Gdzie się znajduje jedna z największych i najnowocześniejszych „kopalń” na świecie i ile energii zużywa? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokienapiecie.pl
Tomasz Świderek, Justyna Piszczatowska, WysokieNapiecie.pl