Akcje Tesli rosną o 40 proc. od wyboru Trumpa
Wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA z pewnością zmartwił amerykańską branżę czystych technologii. Pogorszenie się klimatu w amerykańskim sektorze clean-tech nie uderzyło jak na razie w Teslę, a wręcz przeciwnie – akcje firmy Elona Muska poszły ostatnio mocno w górę.
Pierwsze decyzje Donalda Trumpa po objęciu urzędu 45. prezydenta USA potwierdzają jego wyborczą retorykę. Nowa administracja szybko usunęła z oficjalnej strony Białego Domu informacje o zmianach klimatu, a także wprowadziła nakaz wcześniejszego konsultowania z doradcami Trumpa informacji rozpowszechnianych przez federalną agencję ds. środowiska (Environmental Protection Agency, EPA).
W mediach pojawiła się również informacja o wstrzymaniu przez nową administrację programów dofinansowania badań i komercjalizacji czystych technologii, w których były zaangażowane fundusze przyznane przez EPA (później biuro komunikacji Donalda Trumpa zasygnalizowało, że te programy dostaną jednak zielone światło).
Z drugiej strony Donald Trump szybko wznowił realizację wstrzymanych przez administrację Baracka Obamy kontrowersyjnych projektów ropociągów.
Odwrót od wspierania czystych technologii, które były priorytetem poprzedniego prezydenta USA, sygnalizują też nominacje Trumpa na szefa departamentu stanu, którym został Rex Tillerson – były szef giganta paliwowego Exxon Mobil, czy związanego z branżą paliwową sceptyka w kwestii zmian klimatu Scotta Pruitta, który stanął na czele EPA.
W tej sytuacji zastanawiająco dobrze radzi sobie amerykański lider czystych technologii, czyli Tesla. Od początku grudnia jej akcje zyskały na giełdzie 40 proc. i są najdroższe od niemal roku.
Sam szef Tesli niespodziewanie wszedł też do grona ekonomicznych doradców Donalda Trumpa.
Co ciekawe Musk miał podnieść w gronie współpracowników Trumpa kwestię podatku węglowego, którego jest zwolennikiem, a który mocno uderzyłby m.in. w Exxon Mobil, a z drugiej strony pozytywnie wypowiadał się na temat nominacji Rexa Tillersona.
Zdaniem części cytowanych w amerykańskich mediach ekspertów popularność Tesli na giełdzie to efekt tego, że wielu inwestorów chciała wejść w posiadanie akcji firmy Muska jeszcze przed wypuszczeniem na rynek Modelu 3, który ma być najtańszym – obok Chevroleta Bolt – samochodem elektrycznym na rynku.
Dzięki temu urzeczywistnić ma się wizja Muska, który chce już w przyszłym roku produkować 500 tys. aut elektrycznych rocznie. Na razie w ubiegłym roku Tesla wyprodukowała ok. 76,2 tys. elektryków wobec zaplanowanych na 2016 rok 80-90 tys.
Ten rok może być przełomowy także ze względu na uruchomienie największej na świecie fabryki baterii (oprócz niej przejęte przez Teslę SolarCity buduje też ogromną fabrykę modułów fotowoltaicznych o potencjale produkcji 1 GW w skali roku).
W ogromnej fabryce baterii, która powstaje w Nevadzie, produkcja oficjalnie ruszyła 4 stycznia br. Na razie w Gigafactory pracuje około 3 tys. osób, ale jeszcze w tym roku zatrudnienie ma wzrosnąć o 4 tys.
Po zrealizowaniu całości przedsięwzięcia pełna powierzchnia hal wyniesie 10 mln m2, co odpowiada wielkością 262 boisk do futbolu amerykańskiego. Wówczas Gigafactory będzie jednym z największych budynków na świecie, w dodatku zasilanym w dużej mierze dzięki znajdującym się na dachu panelom fotowoltaicznym. W ciągu 3-4 lat fabryka ma zatrudniać do 10 tys. ludzi.
Dzięki uruchomieniu Gigafactory Tesla chce uzyskać efekt skali, który pozwoli na znaczące obniżenie kosztu produkcji baterii litowo-jonowych, które wykorzystuje w swoich elektrycznych autach, a ostatnio również w oferowanych od ubiegłego roku domowych magazynach energii. Cel to obniżenie kosztu baterii, który w przypadku Tesli ma już teraz być najniższy na rynku (poniżej 200 dol./kWh) – o 1/3 do roku 2018.
red. gramwzielone.pl