Szwecja: rewolucja energetyczna czai się za morzem [wywiad]

Szwecja: rewolucja energetyczna czai się za morzem [wywiad]
Fot. Stefan Lins, flickr cc

Szwecja z ponad 50 proc. udziałem energii odnawialnej w konsumpcji energii to najbardziej „zielony” kraj w Europie. Szwedzi nie spoczywają jednak na laurach i w ubiegłym roku zdecydowali, że staną się pierwszym krajem, który całkowicie wycofa się z konsumpcji paliw kopalnych. O szwedzkich sposobach na energię i polskich firmach, które korzystają na szwedzkiej energetycznej rewolucji, portal Gramwzielone.pl rozmawiał z Józefem Neterowiczem, radcą ambasady Szwecji w Warszawie.

Gramwzielone.pl: – Jak to możliwe, że Szwedzi już teraz pokrywają swoje zapotrzebowanie na energię w ponad połowie ze źródeł odnawialnych?

Józef Neterowicz, radca ambasady Szwecji w Warszawie: – Na początku chcę obalić pewne mity. Energia w Szwecji jest bardzo tania mimo, że nie ma urzędu regulacji energetyki. Ceny energii sterowane są zapotrzebowaniem na rynku oraz ceną na paliwo, która uwzględnia zasadę „brudzący płaci”. Jeżeli jest paliwo kopalne, zaśmiecające atmosferę i tworzące ryzyko efektu cieplarnianego, to paliwo jest obarczane opłatami a priori, które rzutują na cenę dla odbiorców końcowych. W cenie węgla jest koszt zakupu np. z importu np. z Polski, cena transportu, do tego jest dodany koszt prawa do emisji CO2 i to jest uwzględniane od razu w opłacie za węgiel.

REKLAMA

W związku z tym, zupełnie naturalnie, źródła odnawialne, które są pozbawione tej opłaty, stają się na rynku tańsze, przy zbliżonych parametrach energetycznych. Biomasa sucha ma przecież na tonę 18 GJ, a węgiel od 22 do 24 GJ. Biomasa jest cenowo bardzo bliska węglowi przez to, że nie jest obarczona podatkami za emisję CO2 czy metali ciężkich lub innych związków. Koszty emisji np. siarki są w Szwecji 60-ktotnie wyższe niż w Polsce. 

Zupełnie specjalną grupą paliw są różnego rodzaju odpady, ponieważ mają cenę ujemną. Dostawca odpadów płaci za to, że je przyjmujemy do spalania. W związku z tym mamy paliwo nie za darmo, ale nawet z ceną ujemną. To samo dotyczy wszelkiego rodzaju odpadów organicznych do produkcji biogazu.

Te paliwa, które mają cenę ujemną, to – jak mówią Szwedzi – „najniżej wiszące owoce”. Odpady organiczne produkują biometan, dzięki czemu nie trzeba importować rosyjskiego gazu ziemnego. Szwedzi tylko minimalnie importują gaz z Norwegii czy Danii i dlatego są całkowicie niezależni od Rosji. Drugi „nisko wiszący owoc” to odpady komunalne, które są bardzo kaloryczne i ich spalanie jest bardzo efektywne (ok. 13 GJ za tonę odpadów zmieszanych).

Jest to możliwe dlatego, że dodatkową energię produkuje się dzięki jej odzyskowi ze spalin w kominie. W Szwecji energia potrzebna do osuszenia substratu jest następnie odzyskiwana dzięki technologii skraplania spalin.

Rozwój OZE w Szwecji nie jest zatem determinowany przez dopłaty do zielonej energii?

– Ci którzy nie śmiecą, nie płacą pewnych opłat związanych z emisjami. Nie jest tak, że ten, który nie śmieci, może dostać zielony certyfikat, ale ten, który brudzi, płaci od razu. Tu jest zasadnicza różnica, która determinuje, co powinno być podstawowym źródłem energii. 

Jaki jest udział opłaty za emisję w całkowitym koszcie paliwa kopalnego?

– To jest mniej więcej wysokość około 20 euro za tonę kopalnego CO2. W cenie węgla, wynoszącej 40 czy 35 euro za tonę, jest dodatkowo doliczane około 20 euro za tonę emisji CO2. Producenci energii w skojarzeniu mogą liczyć na pewne ulgi. Pewnym wynaturzeniem jest fakt, że torf, który jest uważany jako paliwo odnawialne przy produkcji energii elektrycznej, jest traktowany jako paliwo kopalne przy produkcji energii cieplnej.

Oprócz tego mamy unijny system ETS, który dodatkowo obciąża emitentów CO2.

– Co z tego, gdy w systemie ETS jest określona cena emisji CO2, skoro nikt tego nie odczuwa paląc węglem. Duże jednostki muszą się podporządkować ETS-owi i muszą w swojej cenie za energię uwzględniać opłaty za emisję CO2, ale Kowalski, który pali węglem, nie płaci tej opłaty i do tego nie stosuje żadnych filtrów.

Jak bardzo dodatkowe obciążenia odczuwają szwedzcy odbiorcy energii?

– Aby motywować do oszczędzania energii, nieoszczędzanie jej musi kosztować. W cenie energii elektrycznej jest również podatek energetyczny, który podwaja koszt dla odbiorcy końcowego. Na rynku hurtowym mamy w tej chwili bardzo tanią energię elektryczną, która kosztuje w granicach 7 groszy za kWh i drugie tyle jest dodawane w formie podatku energetycznego. Od tego sumarycznie jest płacony podatek VAT.

Czy te obciążenia są rozkładane równomiernie na gospodarstwa domowe i przemysł?

– Tu jest różnica, bo oczywiście szwedzki przemysł by tego nie wytrzymał. Szwedzki przemysł  jest bardzo energochłonny. Wszelkiego rodzaju dodatkowe koszty związane z podatkiem energetycznym obciążają jedynie gospodarstwa domowe. 

Jak się przelicza zużycie energii per capita, to szwedzka gospodarka jest cztery razy bardziej energochłonna niż w Polsce. W Polsce na 38 mln mieszkańców roczne zużycie wynosi 165 TWh energii elektrycznej, a w Szwecji na 9,8 mln mieszkańców to 150 TWh.

Decyduje o tym przemysł, który jest bardzo energochłonny, głównie stalowniczy, miedziowy i papierniczy, ale także powszechne wykorzystanie pomp ciepła. Większość budynków w Szwecji poza miastami (w których jest sieć ciepłownicza) jest ogrzewana przez pompy ciepła.

Czy oprócz podziału odbiorców na gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa jakieś dodatkowe czynniki różnicują jeszcze cenę energii?

– 60 proc. energii elektrycznej wytwarzane jest w elektrowniach wodnych, które są na północy Szwecji. W związku z tym na południu do ceny energii elektrycznej trzeba doliczyć koszty przesyłu. Cena energii elektrycznej w Malmo jest wyższa niż na północy w Kirunie. Tutaj mamy do czynienia ze sterowaną przez państwo dywersyfikacją cen energii elektrycznej. To ustala producent energii np. Vattenfall, który jest państwowym przedsiębiorstwem, ale na podstawie ustaleń z rządem.

Jak na te ceny wpływają dodatkowo silne powiązania z innymi skandynawskimi rynkami energii?

– W tej chwili Norwegia wycofuje się w zasadzie z eksportu gazu ziemnego i ropy, jako, że to są paliwa kopalne, i sprzedaje zieloną energię elektryczną. Miejscem handlu jest Oslo. Północna część Szwecji jest położona najbliżej źródeł norweskich, stąd ceny energii są tam jeszcze bardziej konkurencyjne. To efekt konkurencji na wewnętrznym rynku skandynawskim.

Jak wygląda norwesko-szwedzka symbioza w zakresie energetyki?

– Ważna jest różnica, która występuje szczególnie w podejściu do systemów grzewczych. W Szwecji, podobnie jak w Polsce, głównym źródeł ogrzewania jest sieć ciepłownicza, a w Norwegii ogrzewanie grzejnikami elektrycznymi.

Odpady z Norwegii są spalane np. w Uppsali. Dlatego, że Norwegom opłaca się – zamiast płacić 1000 euro „na bramie” w spalarni w Oslo – włożyć odpady na statek i przywieść je do Uppsali i zapłacić 45 euro za tonę, i odebrać inny towar od Szwedów. Wówczas koszt transportu rozkładany jest na tam i z powrotem.

Jak korzystają na tym Szwedzi?

– Z przymrużeniem oka mówi się, że Szwedzi są śmieciarzami Europy. Ale Szwedzi na tym zarabiają, bo ten, kto przywozi im paliwo do spalarni, jeszcze im za to płaci. Dlatego, że jest to tak opłacalne. W Szwecji są 34 spalarnie odpadów komunalnych – w  większości opartych na polskich, rusztowych kotłach. Więc skoro Szwedów jest 4 razy mniej, to w Polsce powinno być 120-130 spalarni, a mówi się o maksymalnie 10.

Szwedzi zarabiają na odpadach. W tzw. hierarchii odpadowej najpierw jest unikanie odpadów, potem odzysk materiału, a następnie spalanie, a na końcu składowanie. W Szwecji składowany jest tylko 1 proc. odpadów. To zupełne inne podejście.

Skoro szwedzkie spalanie po stronie przychodów notują sprzedaż zarówno energii elektrycznej i ciepła sprzedawanego do sieci ciepłowniczej, przy czym ciepła podczas spalania odpadów komunalnych jest cztery-pięć razy więcej, to w państwach, które nie mają sieci ciepłowniczych, gdzie jedynymi źródłami przychodów jest „opłata na bramie” i sprzedaż energii elektrycznej naturalnym jest fakt, że opłata na bramie musi rekompensować koszty, które nie są nadrabiane sprzedażą ciepła.

Czy w Szwecji rozwija się również rynek energetyki obywatelskiej?

– W Szwecji prosumentem jest gmina. Gminy szukają wszelkiego rodzaju lokalnych paliw. Spalają odpady komunalne, drzewo, odpady z wycinki lasów, gałęzie, korzenie itd. To wszystko jest spalane lokalnie, gdzie koszty transportu są minimalne. W Szwecji wszystko się zbiera. Biomasę ścina się w zimie, gdy jest najmniej soków, i następnie ona schnie, a latem jest spalana.

REKLAMA

Gmina kupuje tyle energii elektrycznej, ile potrzebuje – minus własna produkcja. Spółki energetyczne to w większości, albo w pełni, własność gmin. Na przykład Fortum jest w 50 proc. w symbiozie z miastem Sztokholm i dzieli się z nim zyskami.

Spółki takie jak Fortum współpracują w Szwecji z gminami na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego lub też wykupując udziały. Oczywiście zachodzi tutaj przykład obustronnego monopolu. Wytwórca i dystrybutor energii są z jednej strony  monopolistami, ale z drugiej strony to mieszkańcy gminy są monopolistami w odbiorze. To taki rodzaj symbiozy.

Jak rynek energii w Szwecji i panujące na nim ceny mają się do rynku polskiego?

– Hurtowa cena energii w Malmo, gdzie jest ona najwyższa, to około 84 zł za MWh. W Polsce, po drugiej stronie Bałtyku, cena czarnej energii to 150 zł za MWh. Dodając zielony certyfikat, po jednej stronie mamy nadal 84 zł, a po drugiej ponad 300 zł. Na północy Szwecji cena energii to mniej więcej 38 zł/MWh.

W Szwecji  planowane jest zamknięcie 4 reaktorów jądrowych ze względu na niską cenę energii w hurcie. Może dobrze byłoby, gdyby rozważyć eksport energii elektrycznej z tych reaktorów do Polski, zamiast budować drogą elektrownię jądrową w Polsce.

Czy Szwedom grożą problemy z dostawami energii, podobne do tych, których doświadczyliśmy w Polsce w sierpniu 2015 r.?

– Ryzyko przerw w dostawach energii elektrycznej pojawia się wyłącznie w zimie. W lecie sprawę załatwia zdalaczynny chłód. Szwedzi w lecie nie chłodzą się klimatyzatorami na energię elektryczną, produkowaną ze sprawnością 15 proc., tylko działają systemy chłodu, który jest chłodem naturalnym – np. z cieków wodnych, a gdy temperatura w rzekach będzie wyższa niż np. 15 stopni, to trzeba dochłodzić tą wodę. Do tego używane są pompy ciepła w oczyszczalniach ścieków, które przy okazji odzysku ciepła i przesylania go do miejskiej sieci ciepłownicej produkują chłód używany w systemach miejskiej sieci chłodniczej

Szwedzi mają też na wypadek problemów z energią specjalne elektrownie opalane olejem. Gdyby coś się stało i w krajowym systemie zabraknie energii elektrycznej, to Szwedzi najpierw kupują na rynku, a jak nie da się kupić, to wykorzystują właśnie te rezerwowe elektrownie, które są rozsiane po kraju, często co  400-500 kilometrów.

W tej chwili ok. 70 proc. energii w miksie Szwecji generują elektrownie wodne. Ta energia jest najtańsza w przypadku okresów wzmożonych opadów. W Szwecji retencja jest tylko energetyczna. Bezpieczeństwo żywnościowe w Szwecji daje odpowiednio duży zapas wody.

W Szwecji nie ma tradycyjnych elektrowni kondensacyjnych. Jedynymi elektrowniami kondensacyjnymi są elektrownie jądrowe, które są usytuowane nad morzem, wobec tego ich operatorzy nie mają problemu chłodzenia.

Jak wyglądają koszty produkcji energii w Szwecji jeśli chodzi o źródła odnawialne?

– Najniższy koszt wyprodukowania zielonej energii w Szwecji to 0,07 zł/kWh ze spalarni odpadów. Najdroższa energia jest z elektrowni wiatrowych na morzu. Energia wiatrowa jest ogólnie droga i nieprzewidywalna, ale eksploatacyjnie jest najprostsza.

W Szwecji jest ten problem, że aby policzyć generację z energii wiatrowej w bilansie energetycznym państwa, trzeba mieć zamiennik w postaci źródła odnawialnego w momencie, gdy nie wieje wiatr, a tym na pewno nie może być ani gaz ziemny, ani olej napędowy.

W Szwecji taki zamiennik to z reguły biometan czy różnego rodzaju biooleje. Na Gotlandii wykorzystuję się do tego celu np. silniki z samolotu Concorde.

Np. IKEA nie chce kupować czarnej energii, dlatego produkcję dla IKEA w Uppsali generują pompy ciepła napędzane prądem produkowanym z torfu, który jest w Szwecji traktowany jako zielony. Taka jest determinacja.

Przejście na zieloną energię nierozerwalnie wiąże się z kwestiami zmian klimatu. Jak ważny to temat w Szwecji?

– Sprawy ocieplenia klimatu są ciągle podnoszone szczególnie w aspekcie podnoszenia się poziomu Morza Bałtyckiego spowodowanego topnieniem lodu na północy Szwecji i wpływami do Zatoki Botnickiej. W Szwecji wierzy się, że człowiek przyczynia się do tych zmian. Dlatego uważa się, że czarna energia generuje efekt cieplarniany. Sprawy klimatu są absolutnie najważniejszym tematem w dyskusji. Posiedzenia parlamentu zaczynają się od sprawozdania króla także na temat zmian klimatycznych.

Czy wśród głównych szwedzkich partii politycznych panuje w tej sprawie konsensus?

– W tej sprawie panuje absolutnie konsensus, ponieważ widzi się także zysk. Cała energetyka odnawialna generuje w Szwecji pracę dla około 300 tysięcy ludzi. Proszę sobie wyobrazić, że w Polsce, w której mieszka 4 razy więcej ludzi, energia odnawialna może dać pracę 1,2 mln ludziom. Na pewno ten sektor nie byłby tak efektywny jak w Szwecji, czyli około 2 mln ludzi mogłoby pracować przy produkcji paliw dla energetyki odnawialnej.

Jakie etaty tworzy głównie szwedzki sektor OZE?

– Te 300 tysięcy to głównie dostawcy różnego rodzaju paliw. Część rolników w Szwecji zakłada spółdzielnie energetyczne i zamiast palić gazem czy ropą pali lokalnym, wykorzystuje własne paliwo. Rolnicy sami budują sieć. Jeden rolnik jest operatorem tej sieci, drugi dostarcza paliwa, a pozostali je produkują. Część rolników dedykuje np. 20 proc. swoich upraw pod uprawy np. wierzby energetycznej.

Szwedzkie Volvo jest znane z prac nad wykorzystaniem elektrycznego napędu w autobusach. Jak Szwecja wspiera ekologiczną motoryzację?

– Jest również taka firma z Polski, która na rynku szwedzkim ma się rewelacyjnie i jest najlepszą firmą z poza Szwecji, która sprzedaje tam autobusy napędzane biometanem lub energią elektryczną.

W Szwecji jako ekologiczne paliwo dominuje biometan. Frakcja biodegradowalna w odpadach jest najbardziej toksyczna. Ją się wydziela u źródła z odpadów kierowanych do spalarni, jednocześnie zwiększając ich kaloryczność – a następnie poprzez usunięcie dwutlenku węgla  powstaje z biogazu biometan, który jest następnie zamieniany na energię elektryczną i ciepło, albo wykorzystuje się go do napędu autobusów.

Operatorem systemu jest oczyszczalnia ścieków, na terenie której powstaje biogaz spalany w silnikach gazowych i produkuję się z niego energię elektryczną i cieplną – lub też uzdatnia się go do biometanu i miesza się z biometanem z frakcji biodegradowalnej z odpadów komunalnych oraz roślin energetycznych. Cena substratu jest albo zerowa (rośliny energetyczne) lub ujemna w przypadku frakcji bio z odpadów komunalnych. Rolnik natomiast dostaje w rozliczeniu nawóz naturalny, który powstaje po fermentacji tej frakcji biodegradowalnej. Tutaj już wszystko jest wymyślone.

Modne staje się podejście na zasadzie symbiozy w kwestii wykorzystania zasobów. Odpady nie są tylko problemem zakładu oczyszczania, ale dają możliwości spalarniom, które produkują energię.

Jak oprócz Solarisa, o którym Pan wspomniał, wygląda polsko-szwedzka wymiana handlowa w zakresie czystych technologii?

– Większość spalarni w Szwecji ma kotły z Rafako i Sefako. Większość inwestycji jest realizowanych przez polskich wykonawców. Volkswagen Passat, którego silniki powstają w Polkowicach, jest w Szwecji bardzo popularnym samochodem na biometan. Natomiast szwedzkie firmy dostarczają do Polski m.in. technologie oczyszczania spalin. Taką technologię wykorzystano m.in. w Białymstoku. Inwestycja kosztowała 25 mln zł i umożliwia odzysk energii ze spalin, która jest traktowana jako straty kominowe.

Najsłynniejszym na świecie szwedzkim „zielonym” przedsiębiorstwem jest IKEA. Skąd wziął się pomysł tej firmy na przejście na 100 proc. zielonej energii?

– Kiedyś głównym przesłaniem IKEA było to, aby w przesyłanej paczce nie wozić powietrza. Ta efektywność wpisuje się znakomicie w ideę zrównoważenia.

Warto zastanowić się nad tym, czym jest zrównoważenie, bo cały czas mówimy o zrównoważeniu, ale wygląda na to, że nie rozumie się do końca tego terminu. Zrównoważenie to maksymalne wykorzystanie tego, co jest już wydobyte na powierzchni ziemi, a traktowane jest jako odpad – albo do odzysku materiałowego lub produktowego, albo do zamiany na energię. Wraz ze wzrostem PKB wzrasta zapotrzebowanie na energię, a jeżeli nie będziemy bardziej efektywni, i ten wzrost jedynie będziemy pokrywać zwiększonym wydobyciem nowych surowców, to nic nie zostanie następnym pokoleniom. Ambasada Szwecji wydała książkę, która to podejście doskonale opisuje.

gramwzielone.pl