Jedno z najważniejszych wystąpień w sektorze energetycznym UE. Szef RWE wieszczy katastrofę
Podczas odbywającego się w tym tygodniu w Essen walnego zgromadzenia akcjonariuszy RWE, Peter Terium, szef jednego z największych koncernów energetycznych w Europie, ostrzegł, że w obliczu niskich cen energii na rynku hurtowym europejskiemu sektorowi energetycznemu grozi „scenariusz horroru„. Jednocześnie szef RWE zapewnił akcjonariuszy, że jego firmę czeka być może największa zmiana modelu biznesowego w historii, a „nowe” RWE będzie bazować na zdecentralizowanej energetyce i stanie się graczem numer jeden w niemieckim zwrocie energetycznym „Energiewende„.
– Rok 2015 był trudny i sygnalizował początek nowej ery – Peter Terium podkreślił na wstępie swojego wystąpienia w Essen. Jak zauważył, w ubiegłym roku ceny akcji RWE spadły o około 50 proc. i dodał, że nie można lekceważyć powodów, które doprowadziły do tej sytuacji.
Wynik operacyjny RWE w 2015 r. pogorszył się o 4,5 proc., malejąc do 3,8 mld euro. Zysk netto spadł o 12 proc. do 1,1 mld euro. Jako bezpośredni powód tej sytuacji Terium wskazał „klęskę” npower, brytyjskiej spółki RWE, która wynikała z problemów z fakturowaniem. Problemy npower mają zostać przezwyciężone do 2018 r., a poprawą kondycji npower zajmie się wymieniony zarząd. W tym roku grupa RWE zakłada osiągnięcie wyniku operacyjnego na poziomie 2,8 mld euro – 3,1 mld euro, przy zysku netto na poziomie 0,5 mld euro – 0,7 mld euro, czyli spodziewane jest dalsze pogorszenie wyników RWE.
Terium zaznaczył, że kondycja grupy RWE nie wynika bynajmniej z problemów npower, ale rzutuje na nią ogólna sytuacja w sektorze energetycznym, skutkująca malejącymi zyskami producentów energii. Podkreślił, że ceny energii spadły znacząco w ostatnich latach, a RWE i tak sprzedaje energię zazwyczaj w kontraktach z trzyletnim wyprzedzeniem. Efekty mającego miejsce w ostatnich latach spadku cen energii niemiecki koncern odczuł więc i tak tylko częściowo.
Obecnie cena energii na niemieckim rynku spadła do poziomu zaledwie ok. 20 euro. Taka sytuacja uniemożliwia rentowne funkcjonowanie koncernom takim jak RWE, a – jak ocenił Peter Terium – przed koncernami energetycznymi w dodatku stoi konieczność zmodernizowania sieci elektroenergetycznej.
– To wyjątkowa sytuacja dla naszego najważniejszego biznesu, czyli konwencjonalnego wytwarzania energii elektrycznej – podkreślił szef RWE. – Konsekwencje dla naszych elektrowni były dramatyczne. Zaledwie kilka lat temu przeprowadziliśmy ich modernizację, czyniąc je wydajniejszymi i bardziej przyjaznymi dla środowiska. Zainwestowaliśmy w nie miliardy, zakładając, że przyszłe otoczenie regulacyjne będzie stabilne. Ale dzisiaj wiele z tych elektrowni nawet nie pokrywa swoich kosztów. Wiele z nich wstrzymało pracę lub nawet zostało na stałe wyłączonych. Te wszystkie czynniki miały negatywny wpływ na nasze wyniki za 2015 r. i pogorszyły nasze perspektywy.
– Agencje ratingowe obecnie mocno przyglądają się europejskim koncernom energetycznym. (…) Obniżenie naszego ratingu jest bardzo prawdopodobne. To odzwierciedla niepewność, z którą mamy do czynienia, w szczególności w związku z dodatkowymi obciążeniami wynikającymi z wyjścia z energetyki jądrowej. Tutaj konfrontujemy się ze znaczącym ryzykiem finansowym – w już i tak katastroficznym otoczeniu rynkowym – komentował CEO niemieckiego koncernu.
W swoim wystąpieniu Peter Terium kilkukrotnie wskazał na niską cenę energii jako przyczynę problemów RWE.
– Powtórzę jeszcze raz. Ceny energii elektrycznej poniżej 30 euro, na poziomie 20 euro, są wyjątkowe. Nie pozwólmy, aby ta wyjątkowa sytuacją stała się normą. (…) Jeśli niskie ceny energii utrzymają się w dłuższym terminie, wynikiem będzie ekonomiczna katastrofa konwencjonalnego wytwarzania. Nikt wówczas nie będzie inwestować, aby zapewnić zabezpieczenie dla generacji ze źródeł odnawialnych. Bezpieczeństwo dostaw energii w Niemczech będzie w ekstremalnym niebezpieczeństwie. To scenariusz horroru, i to nie tylko dla sektora energetycznego, ale dla Niemiec i całej Europy.
Terium wzywa Berlin do stworzenia rynku mocy
Peter Terium ocenił, że to, „co daje mu nadzieję”, to sytuacja, w której „dla nikogo nie będzie korzyścią zrujnowanie systemu rynkowego, który funkcjonował przez lata”. Dodał, że w sytuacji kryzysu energetycznego, utrzymywać w pogotowiu będzie trzeba jeszcze większą liczbę konwencjonalnych elektrowni.
Wśród najważniejszych niepewności, z którymi musi mierzyć się RWE, Terium wymienił możliwość płacenia kar za emisje CO2. W efekcie najbardziej emisyjnym elektrowniom będzie grozić dodatkowe ryzyko. Dodał, że jego zdaniem w końcu zwycięży jednak „zdrowy rozsądek”, a starsze elektrownie będą odgrywać „przejściową rolę” służenia jako zabezpieczenie, za co będą otrzymywać określone wynagrodzenie.
– Jednak porównując to do opłaty klimatycznej, to akceptowalny kompromis. Polityczne hara-kiri zamieniło się w kompromis pomiędzy tym, co pożądane, a tym co wykonalne. Będę na to liczyć również w przyszłości – komentował. – Nie zawsze cieszę się z decyzji podejmowanych w Berlinie, ale wiem, że niemiecki rząd ma oko na to, co dzieje się obecnie w sektorze energetycznym. Obecnie czeka, aby przekonać się czy dotychczasowe środki wystarczą. Jeśli nie, będzie musiał działać i jestem pewny, że będzie działać.
Wśród możliwych rozwiązań kryzysu energetycznego wymienił stabilizowanie cen energii w hurcie. Ocenił, że to dobre rozwiązanie, ale mało prawdopodobne. Druga możliwość, na którą wskazał, to sytuacja, gdy ceny energii nie wzrosną i wówczas według niego jedyną alternatywą będzie rynek mocy, dzięki czemu operatorzy elektrowni będą wynagradzani za utrzymanie ich w pogotowiu. Dodał, że rynek mocy działa już w Wielkiej Brytanii czy Francji, jednak – jak zaznaczył – jego wdrożenie w Niemczech zajmie sporo czasu, a nie widać póki co szansy na szybkie wprowadzenie takiego mechanizmu.
Zielona ofensywa RWE
Terium poinformował jednocześnie akcjonariuszy RWE, że niemiecki koncern przeprowadzi „zieloną ofensywę”, stanie się bardziej „zielony”, bardziej wydajny i innowacyjny. Obecny udział OZE w miksie energetycznym RWE nie robi jednak wrażenia. Zwłaszcza w takim kraju jak Niemcy.
– RWE już teraz jest bardziej zielony, niż wielu przypuszcza. Można to zaobserwować po tym jak wiele naszej całkowitej mocy stanowią źródła odnawialne. Jeśli odjąć źródła, które zostały czasowo zamknięte, ta liczba zbliża się do 10 proc. – powiedział CEO niemieckiego koncernu. – Naszym celem jest akceptowalna transformacja w kierunku energii odnawialnej. Akceptowalna dla naszej firmy, pracowników, klientów, dostawców i dla całego niemieckiego przemysłu – i w zgodzie ze środowiskowymi celami krajowymi i unijnymi. Restrukturyzując naszą grupę, musi wykonać kolejny krok. Budujemy innowacyjną, zdecentralizowaną firmę energetyczną przyszłości. I wszyscy nasi akcjonariusze na tym skorzystają.
Szef RWE potwierdził jednocześnie utworzenie oddzielnej spółki, która skupi się na biznesie związanym z OZE i ze zdecentralizowaną energetyką, i która uzyska niezależny dostęp do rynków finansowych.
Nowa „zielona” spółka RWE ma się stać – według zapowiedzi Teriuma, „numerem jeden” niemieckiej transformacji energetycznej i ma się rozwijać także na innych rynkach w Europie i poza nią. W ramach nowej struktury RWE – jak to ujął Terium – pod jednym dachem mają działać dwie silne firmy. Do nowej firmy na zostać przetransferowanych 40 tys. pracowników.
– Jedna rzecz jest pewna. Rynek energetyczny przyszłości będzie bardziej zielony, bardziej zdecentralizowany i bardzie złożony. Będzie rozwijać się w ścisłym związku z innymi trendami – zwłaszcza cyfryzacją. Cyfryzacja branży nabiera kształtu. Tak jak Internet Rzeczy czy Sharing Economy. Pojawiają się nowe modele biznesowe. Dotychczasowe koncepcje są kwestionowane. W pewnym momencie większość konsumentów energii stanie się również jej producentami. Stary model dostawcy energii stanie się przestarzały. W tym momencie produkcja megawatogodzin straci znaczenie. Zamiast tego kluczowe staną się kompetencje. To, co będzie się liczyć, to zdolność do zarządzania systemem w sposób inteligentny, wraz z innowacyjnymi produktami i usługami – powiedział szef RWE.
– Zamiast pracy na poziomie makro, musimy przejść na poziom mikro. Na przykład w ubiegłym roku uruchomiliśmy farmy wiatrowe o mocy niemal 1000 MW. Jednak uczyliśmy to z parterami. Przekonaliśmy ich, że te projekty były tego warte i oni w nie zainwestowali. Tak powinno to wyglądać w przyszłości – zapewnił swoich akcjonariuszy szef jednego z największych koncernów energetycznych w Europie. .
gramwzielone.pl