Branża OZE jest przeregulowana? Ten rok najtrudniejszy od kilkunastu lat
Wprowadzone źle skonstruowane przepisy mogą popsuć dobrze działający rynek wirtualnych umów PPA, a przyjęte rozwiązania dotyczące linii bezpośredniej mogą spowodować ich nieefektywność w praktyce – takie jest zdanie przedstawiciela PSEW. Reprezentantka European Energy Poland podkreśla natomiast, że miniony rok był od wielu lat najtrudniejszy dla firmy pod względem regulacyjnym.
Dla polskiej branży OZE coraz większym problemem staje się próba nadmiernego regulowania przez państwo rozwiązań z obszaru energetyki odnawialnej. Jako przykłady słabego efektu pracy nad przepisami ważnymi dla sektora Szymon Kowalski, wiceprezes zarządu Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), wskazuje wirtualne umowy PPA i ostatnio wprowadzone regulacje dotyczące linii bezpośredniej.
– O PPA można mówić tylko dobrze. To są bardzo dobre rozwiązania, branża podpisuje tych umów coraz więcej. Jest to rozwiązanie niełatwe do wdrożenia, ale to nie znaczy, że niewdrażalne. Sam koncept korporacyjnych umów jest po prostu trudny – mówił Szymon Kowalski podczas IX Kongresu Energetycznego DISE, który odbył się w ubiegłym tygodniu we Wrocławiu.
Wiceprezes PSEW podkreślał jednocześnie naczelną zasadę podejścia do czegoś, co już działa: nie przeszkadzać.
– Nie uważam, że dzisiaj temat korporacyjnych umów PPA jest niedoregulowany albo przeregulowany. My dzisiaj możemy moim zdaniem tylko to zepsuć. Podpisujemy dzisiaj te umowy, ich jest coraz więcej i zakładam, że będzie coraz więcej, bo wytwórcy tego potrzebują. My tylko możemy to zepsuć, czego dowodem są choćby ustawy cenowe, które w pewien sposób dotykają specyficznego – jednego z najbardziej popularnych – typu kontraktów, czyli tzw. kontraktów wirtualnych PPA. Powiedzmy wprost: wprowadzono ustawę z błędami – stwierdził wiceprezes zarządu PSEW.
Szymon Kowalski wskazał, że na rynku OZE widać już pierwsze negatywne efekty wdrożonych przepisów.
– Oczywiście jako PSEW i fundacja Re-Source wielokrotnie sygnalizowaliśmy, że te przepisy są źle skonstruowane – no i mamy tego efekty. Są pierwsze problemy, które zgłaszają wytwórcy i odbiorcy, wszyscy chcą renegocjować umowy. To jest skutek wprowadzenia jednego przepisu; była próba wielkokrotnego jego poprawiania, a skutki są, jakie są – mamy niepewność co do tego typu umów na rynku i to jest problematyczne. Coś, czego tak naprawdę nie trzeba było regulować, nie trzeba było wprowadzać przepisów, zepsuliśmy, właśnie próbując to przeregulować – ocenił Kowalski.
PPA dla mniejszych graczy
Szymon Kowalski zaznaczył, że jego zdaniem regulacyjnie branża jest w stanie sobie poradzić, jednak potrzebne są pewne standardy.
– I te standardy można wprowadzić i będziemy musieli wprowadzić, zwłaszcza jeżeli będziemy chcieli zejść z kontraktami PPA niżej, czyli do mniejszych wytwórców, mniejszych odbiorców. Patrzmy na kraje bałtyckie, Estonię – tam kontrakty PPA są zawierane pomiędzy odbiorcami w gospodarstwach domowych. My też, mam nadzieję, kiedyś do takiej sytuacji doprowadzimy, że każdy odbiorca w energetyce rozproszonej, także ten mały, będzie mógł sobie taką umowę podpisać – mówił przedstawiciel PSEW.
Przepisy z zamierzonymi błędami?
– Chciałem powiedzieć o jeszcze jednym typie kontraktów, który możemy budować dzisiaj na bazie zmiany przepisów dotyczących linii bezpośredniej – kontynuował Szymon Kowalski. – Linia bezpośrednia to też jest swego rodzaju, jak w branży mówimy, onsite PPA, czyli to jest taka umowa, która może być zawarta między wytwórcą i odbiorcą, niekoniecznie przy zaangażowaniu kapitału odbiorcy w budowę źródła.
Szymon Kowalski zaznaczył, że linia bezpośrednia jest doskonałym rozwiązaniem i krokiem w dobrą stronę. – Natomiast – nie oszukujmy się – została ona wprowadzona nawet nie z błędami, bo to chyba zamierzone błędy były; ona jest nieefektywna. Oczywiście do 2 MW możemy tu swobodnie budować, ale co to jest 2 MW w przypadku dużych odbiorców przemysłowych, którzy potrzebują 20, 30, 50 MW, czy nawet klastrów? Jest to rozwiązanie PPA, które moim zdaniem jest niewdrażalne dzisiaj – podkreślał wiceprezes zarządu PSEW.
Jako problem dotyczący korzystania z linii bezpośredniej wskazał też wymagane opłaty solidarnościowe. – Zawsze zadaję pytanie: za co ta opłata ma być? Przecież de facto, budując źródło w miejscu odbioru, unikamy pewnych kosztów rozbudowy sieci. Te rozwiązania linii bezpośredniej związane z opłatą solidarnościową liczyłem i powiem szczerze, że średnio się to opłaca. I tak płacimy praktycznie połowę opłat dystrybucyjnych, a cała idea miała być w tym, żeby w większości tych opat unikać. Pytanie więc, czy tego typu rozwiązanie zafunkcjonuje w praktyce – zastanawiał się ekspert.
Zderegulować linię bezpośrednią
Wskazując możliwe rozwiązania obecnej sytuacji, Szymon Kowalski mówił: – Linię bezpośrednią trzeba przede wszystkim zderegulować, mówiąc najprościej. Regulacje w przypadku cable poolingu i linii bezpośredniej to jest coś, co można było zrobić prosto, a my to zrobiliśmy na 50 przepisów. Do tego są one porozrzucane, trzeba patrzeć w różnych ustawach, trzeba naprawdę się skupić i dobrze poszukać, żeby te wszystkie elementy zdiagnozować.
Podczas Kongresu Energetycznego DISE przedstawiciel PSE wyraził wątpliwości, czy dobrym rozwiązaniem jest przyjęcie, że prezes URE zawsze musi wyrażać zgodę na taką inwestycję. Zastanawiał się też nad rolą przypisaną operatorom dystrybucyjnym.
– Dystrybucja ma swoje uprawnienia, które moim zdaniem w dużej mierze mogą powodować, że to tak naprawdę ona decyduje o tym, czy ta linia bezpośrednia będzie możliwa czy nie. Z dotychczasowych doświadczeń wiemy, że pozostawienie ostatecznego głosu spółkom dystrybucyjnym często dla wytwórców kończy się źle, czyli odmową wydania pozwolenia. I tak samo może być w tym przypadku. Dwa postulaty: zdejmijmy opłaty i dajmy swobodę budowania, niekoniecznie oddając ostateczny głos spółkom dystrybucyjnym – podsumował Szymon Kowalski.
Uspokoić prawo
Na problem masy przepisów dotyczących branży, wprowadzanych często w ustawach z branżą niewiązanych, zwracała uwagę także Olga Sypuła, country manager w European Energy Poland. Oceniła, że w ostatnim czasie był to zapewne także efekt roku wyborczego.
– Dzisiaj najlepiej jest być prawnikiem, a jeszcze lepiej być prawnikiem, który się zajmuje public affairs, tzn. siedzi i nic innego nie robi, tylko sprawdza każdą ustawę, która wchodzi na posiedzenie, bo gdzieś tam na pewno pojawi się coś, co nas dotyczy – mówiła Olga Sypuła.
Jak wskazała, miniony rok był bardzo trudny dla firmy ze względu na konieczność bieżącego śledzenia licznych zmian i pilnowania publikowanych tekstów ustaw. – Tak trudnego roku jak ten rok pod względem legislacji nie pamiętam, a jestem w branży od 2007 r. – stwierdziła przedstawicielka European Energy Poland.
Andrzej Jeżewski, prezes Energetycznego Klastra Oławskiego EKO, uznał, że stabilne prawo jest kluczowym elementem zrównoważonego rozwoju sektora OZE.
– Graalem dla nas będzie jedna rzecz: jednolity tekst Prawa energetycznego obowiązujący przez trzy, cztery lata, z którego wszyscy będziemy zadowoleni – powiedział w podsumowaniu dyskusji dotyczącej branży OZE.
Panel dyskusyjny przedstawicieli sektora odnawialnych źródeł energii odbył się 29 września podczas IX Kongresu Energetycznego we Wrocławiu.
Barbara Blaczkowska
barbara.blaczkowska@gramwzielone.pl
© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.
Jaka jest emisyjnosc budynkow parlamentu europejskiego
Zapewne duże wydzielanie się metanu, w końcu każdy tam pierdzi w stołek.