My polscy prosumenci – nie jesteśmy złodziejami i oszustami

My polscy prosumenci - nie jesteśmy złodziejami i oszustami
Foto. Conergy

OPINIA. Naszym prosumenckim zdaniem twierdzenie, że my, prosumenci, będziemy celowo przewymiarowywać nasze instalacje, żeby na nich zarabiać kokosy jest zwykłym oczernianiem rodzącego się prosumenctwa w Polsce. Nikt kto zna temat „od podszewki”, z czystym sumieniem nie może tak nas szkalować.

Jak wiemy zimą tego roku toczyła się w Sejmie (i nie tylko) batalia o ostateczny kształt ustawy o OZE.

Głównie chodziło o tzw. poprawkę Bramory, czyli taryfy gwarantowane dla prosumentów. Wszyscy wiemy co to takiego, więc nie będę kolejny raz teraz tego opisywał. Ze strony poselskiej do walki o prosumenta stanęło „Trzech Tenorów” i Lwica. Stanęła też duża grupa prosumentów, małych i średnich firm z branży OZE, różne „zielone” instytucje i organizacje. Widać było na prawdę duże pospolite ruszenie. Też byłem osobiście na słynnym spotkaniu prosumentów w Sejmie w lutym 2015. Największym sukcesem było pokazanie determinacji ludzi i przeforsowanie korzystnych dla prosumentów zapisów ustawy wbrew rządowi, koalicji rządzącej, Ministerstwu Gospodarki, BigEnergy i innym dużym lobbystom wrogo nastawionym do energii prosumenckiej.

REKLAMA

Wygraliśmy pierwszą bitwę, czy wygramy „wojnę” o prosumenckość pokażą najbliższe miesiące. Próba nowelizacji ustawy, która w części dotyczącej prosumentów, nawet jeszcze nie obowiązuje.

Ale zastanówmy się, co nam prosumentom tak na prawdę daje „poprawka Bramory”.

Z wielu stron słychać, że prosumenci zbiją ogromny majątek dzięki tym taryfom gwarantowanym, że stawiając sobie instalację PV o mocy kilku kilowatów będą „ustawieni” finansowo na lata. A ja (zwykły prosument) się pytam, ile osób tak twierdzących dokładnie zastanowiło się, co tak na prawdę dają taryfy gwarantowane?

Dla przypomnienia: PROSUMENT to człowiek produkujący coś na własne potrzeby, ale mający możliwość odsprzedania ewentualnej nadwyżki.

REKLAMA

My jak wiadomo produkujemy prąd i nadwyżkę możemy odsprzedać tylko do zakładu energetycznego.

Ale ile w sumie tej nadwyżki może być?

Prawidłowo dobrana i wykonana instalacja prosumencka powinna pokrywać roczne zużycie prądu w naszym domu. W Polsce można przyjąć, że każdy 1 kWp paneli PV powinien rocznie wyprodukować niespełna 1MWh prądu (różne źródła podają 0,85-0,95MWh). Czyli, jeśli mamy roczne zużycie ok. 3MWh. stawiamy instalację PV o mocy 3,5k Wp. Jeśli mamy roczne zużycie 8 MWh, to stawiamy instalację ok. 9kWp. W tym miejscu możemy pominąć domy z większym zużyciem i z potrzebą większych instalacji PV, gdyż taryfy gwarantowane nie obejmują instalacji ponad 10 kWp.

Jak nie wszyscy wiedzą, lub tego celowo nie zauważają, taryfy gwarantowane przysługują TYLKO za odsprzedaż nadwyżki zużytej/wyprodukowanej energii, a nie od całej produkcji (jak twierdzi część firm wciskających na siłę zestawy PV). W prawidłowo dobranej i wykonanej instalacji prosumenckiej nadwyżka produkcji będzie niewielka – może kilkaset kWh w skali roku. Tak więc prosument otrzyma ledwie kilkaset złotych rocznie za sprzedaż swojej nadwyżki. Gdzie więc te ogromne kwoty, które rzekomo będziemy zarabiać dzięki tej ustawie???

Wielokrotnie słyszałem zdanie, że prosumenci będą celowo znacznie przewymiarowywać swoje instalacje, żeby dużo zarabiać sprzedając nadwyżkę energii po wysokich taryfach gwarantowanych. A jak to się ma do opłacalności? Najwyższe stawki są przy instalacjach do 3 kWp – pomińmy je, bo przy takiej instalacji raczej nie będzie nadwyżek. Instalacje ponad 10 kWp nie są objęte taryfami gwarantowanymi, więc też je pomińmy. Natomiast instalacje w przedziale 3-10 kWp na dzień dzisiejszy mają mieć stawkę 0,65zł/kWh (oczywiście minus podatek dochodowy) – czyli „na czysto” jakieś 0,53/kWh. Koszt budowy instalacji PV „pod klucz” przez specjalistyczną firmę to 6.000-8.000/kWp.

Załóżmy prosumenta, który celowo przewymiaruje swoją instalację o 5kWp ponad swoje potrzeby. Wyda dodatkowe 30.000-40.000 złotych i rocznie uzyska jakieś 4500kWh nadprodukcji, za którą otrzyma 4500*0,53=2385 zł po opodatkowaniu. Dodatkowa inwestycja zwróci się po 12-16 latach, oczywiście jeśli nic w tym czasie nie nawali. Czysta abstrakcja nam wychodzi. Prosument ma zainwestować 30-40 tysięcy więcej, czekać na zwrot inwestycji kilkanaście lat i cały ten czas z niepokojem patrząc jak zostanie zmienione w Polsce prawo??? Gdzie tu zarobek, gdzie tu logika???

Jasną i klarowną sytuacją było by całkowite zrezygnowanie z taryf gwarantowanych. W zamian wprowadzenie pełnego bilansowania (tzw. cofający się licznik) rozliczanego w cyklach rocznych i możliwość odsprzedaży za normalne 100% wartości prądu. Skończyły by się zarzuty, że chcemy zarabiać na swoich instalacjach. Naszym „zarobkiem” była by oszczędność na rachunku za prąd, a nie gotówka otrzymana za sprzedaż prądu (w końcu jesteśmy prosumentami, a nie producentami).

Prosument PUTAS – PVmonitor.pl