Rząd odrzuca ok. 300 uwag do ustawy o wsparciu "zielonej" energetyki

Rząd odrzuca ok. 300 uwag do ustawy o wsparciu "zielonej" energetyki
Gramwzielone.pl (c)

Zdaniem Ministerstwa Gospodarki projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii nie wymaga większych zmian. Urzędnicy odrzucili prawie wszystkie z ok. 300 uwag zgłoszonych na wysłuchaniu publicznym. Sejm w tym tygodniu rozpocznie prace nad szczegółami ustawy, która przesądzi o kilku mld zł rocznie wydawanych przez odbiorców energii na wsparcie „zielonych” elektrowni.

Ministerstwo na blisko 400 stronach swojego stanowiska odrzuciło zdecydowaną większość propozycji, o które zabiegają koncerny energetyczne z jednej strony, „zieloni” inwestorzy z drugiej oraz przeciwnicy szybkiego rozwoju OZE z trzeciej.

– Wiele uwag wzajemnie się wykluczało – zwrócił uwagę podczas czwartkowego wystąpienia w Sejmie Jerzy Witold Pietrewicz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za projekt z ramienia rządu. – Mieliśmy propozycje zarówno jak najszybszego wprowadzenia nowego systemu wsparcia, jak i pozostaniu przy obecnym – dodał.

REKLAMA

Wiatraki bez zmian

Resort gospodarki nie zgodził się m.in. na propozycje sztywnego uregulowania odległości elektrowni wiatrowych od zabudowań. Od lat zabiegają o to posłowie PiS. Jednak energetyka wiatrowa jest najszybciej rozwijającą się technologią OZE w Polsce. Od niej w dużej mierze zależeć będzie, czy Polska zrealizuje cele udziału „zielonej energii” w miksie energetycznym.

– Chcemy wspierać energetykę wiatrową, którą postrzegamy jako jedno z najtańszych źródeł energii odnawialnej w Polsce – tłumaczył wiceminister Pietrewicz.

Z drugiej strony rząd nie zgodził się jednak na większe ułatwienia w planowaniu i budowie farm wiatrowych. Nie poparł także postulatów branży, aby złagodzić rygory nowego – aukcyjnego – systemu wsparcia OZE. Zgodnie z nowymi przepisami wsparcie uzyskiwać mają ci producenci „zielonej” energii, którzy zobowiążą się do dostarczania jej przez 15 lat w określonej ilości i po najniższej cenie.

Przepisy przewidują, że w przypadku niezrealizowania dostaw, które inwestor zakontraktował, nałożona zostanie na niego kara. Inwestor poniesie zatem ryzyku np. anomalii pogodowych. Jednak aby je złagodzić okres, w którym dostawy będą rozliczane, określono na trzy lata.

REKLAMA

Gdańszczanie nadal będą dopłacać do OZE więcej

Koncerny energetyczne z regionów, gdzie licznie buduje się odnawialne źródła energii, wciąż będą dopłacać do nich najwięcej. Lokalni sprzedawcy nadal będą mieli obowiązek kupować „zielony” prąd po określonych przepisami cenach (zależnych od cen rynkowych). O zniesienie tego obowiązku mocno zabiega gdańska Energa, na terenie której lokuje się najwięcej nowych farm wiatrowych. Od każdej z nich firma musi kupować energię, a to – jak wylicza spółka – przynosi jej straty, które przekładają się na rachunki dla odbiorców.

Ministerstwo to potwierdza. Jak wyliczyło, od 2013 roku skumulowane straty z tego tytułu wyniosły 480 mln zł we wszystkich największych koncernach energetycznych, które mają obowiązek skupować energię produkowaną w OZE.

Urzędnicy wyliczyli jednocześnie, że gdy na rynku energii panowała dobra koniunktura w latach 2006-2012 lokalne firmy energetyczne zarobiły na obowiązkowym skupie energii elektrycznej 680 mln zł. A to dzięki temu, że regulowana cena zakupu wyliczana jest na podstawie rynkowych stawek za prąd z poprzedniego roku. Gdy cena rynkowa rosła z roku na rok, koncerny energetyczne skupowały „zieloną” energię po ubiegłorocznych (czyli niższych) stawkach. Teraz, gdy cena spada, przepłacają za nią. Jednak per saldo to nadal największe państwowe koncerny zarobiły na tych rozwiązaniach 200 mln zł.

Resort gospodarki wyraźnie zastrzegł także, że zamierza skończyć z praktykami firm energetycznych, które uzależniają podpisanie umowy o skupie „zielonej” energii, po ustalonej prawem cenie, od obciążenia właściciela instalacji OZE dodatkowymi kosztami (np. bilansowania, czyli zapewnieniu dostaw energii do odbiorców bez względu na to czy wiatr rzeczywiście wieje tak, jak przewidywała prognoza pogody).

Kowalski nadal odprzeda energię taniej, niż Malinowski i s-ka.

Mimo ciągłych nacisków ekologów, organizacji branżowych, ekspertów, a nawet Związku Banków Polskich, Ministerstwo Gospodarki nie zgadza się na zmianę kontrowersyjnego przepisu, zgodnie z którym prywatny producent energii elektrycznej we własnym domu (np. z paneli słonecznych na dachu domu) ma prawo odsprzedawać niewykorzystaną energię, ale dostanie za nią jedynie 80 proc.  stawki, na którą może liczyć osoba prowadząca działalność gospodarczą.

Przepisy na których mogą skorzystać lokalne koncerny energetyczne (zobowiązane do zakupu energii po niższych cenach) wkrótce mogą jednak trafić do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego i jakie są szanse na zmiany w ustawie o OZE na etapie sejmowym? O tym w dokończeniu artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl.

WysokieNapiecie.pl