Czy aukcje OZE mają jeszcze sens? Opłaca się płacić kary

Czy aukcje OZE mają jeszcze sens? Opłaca się płacić kary
pixabay

Od kilku lat aukcje URE zdają się być głównym narzędziem, z jakiego korzystają właściciele projektów OZE, planując sprzedaż energii, a co za tym idzie bilansowalność ekonomiczną przedsięwzięć pisze Robert Jan Szustkowski, analityk rynku OZE.

W ubiegłym roku odbyły się dwie rundy aukcji URE, w których maksymalne ceny dla instalacji wiatrowych i fotowoltaicznych kształtowały się na następujących poziomach:

<1MW

REKLAMA

  • Czerwiec 2021 – ok. 250 PLN/MWh
  • Grudzień – 2021 – ok. 280 PLN/MWh

>1MW

  • Czerwiec 2021 – ok. 240 PLN/MWh
  • Grudzień 2021 – ok. 260 PLN/MWh

Równolegle od około połowy roku 2021 pojawiły się dwie kluczowe okoliczności. Po pierwsze, zaczęły gwałtownie rosnąć koszty budowy m.in. instalacji PV i wiatrowych, głównie ze względu na rosnące ceny surowców i problemy logistyczne. Na dziś szacuje się, że koszty budowy 1 MW w fotowoltaice wzrosły o 30-40 proc. względem początku roku 2021. A po drugie, wzrosły ceny energii na Towarowej Giełdzie Energii. Obserwowaliśmy już pojedyncze notowania, gdy TGEbase wynosił ok. 1400 PLN/MWh.

W obliczu tych wydarzeń duża część inwestorów zaczęła zastanawiać się nad sensem pozostania w systemie aukcyjnym i/lub już w grudniowych aukcjach zintensyfikowała przechodzenie na schemat deklarowania tylko częściowych wolumenów produkcyjnych w 15-letnim okresie aukcyjnym.

Trend ten się wzmacnia, ponieważ na rynku coraz częściej zawierane są umowy PPA przy cenach znacznie wyższych niż aukcyjne, przy okresach 10, a nawet 15 lat. W konsekwencji do rozliczenia energii OZE w systemach aukcyjnych pozostają wolumeny tylko na ostatnie lata (np. 5 lat). Przez 10 pierwszych lat po wybudowaniu inwestorzy mogą korzystać z wysokich obecnie cen na TGE lub w PPA.

REKLAMA

Paradoksalnie instalacje, które wygrały aukcje w latach 2018-2020 i już weszły do systemu aukcyjnego, przy dzisiejszych cenach energii oddają pieniądze do ZR S.A. (zarządca rozliczeń URE), zamiast je z niego otrzymywać – tym samym wspierają system. Wynika to z konstrukcji kontraktu aukcyjnego, tzw. CfD (contract for difference).

Obecnie analitycy rynku wskazują, że ceny już nie spadną do poziomów z początku 2021. A to za sprawą: (i) wysokich cen praw do emisji CO2, (ii) inflacji cen surowców dodatkowo napędzanej dziś, (iii) agresji Rosji na Ukrainę i nałożonych w jej wyniku sankcji. Z jednej strony cieszy fakt, że OZE zaczęły bronić się ekonomicznie bez  wykorzystania systemów wsparcia lub z ich minimalnym wykorzystaniem. Z drugiej zaś przeciwnicy OZE podnoszą, że OZE niesłusznie „zgarniają” premię na rynku energii.

Opłaca się płacić kary

Na rynku pojawiły się nawet pomysły, aby instalacje już działające w systemie aukcyjnym nie zgłaszały do rozliczenia zaoferowanych wolumenów za cenę obowiązku zapłacenia kary.

Dzieje się tak dlatego, że kary za niedostarczone wolumeny skonstruowane są na podstawie cen aukcyjnych, a nie cen ofertowych. I tak dla instalacji, która w systemie aukcyjnym podała cenę 300 PLN/MWh, przy cenie rynkowej 600 PLN/MWh utracony zysk wynosi 300 PLN/MWh (600 – 300), natomiast kara to tylko 150 PLN/MWh (0,5 x cena aukcyjna).

Zastanowić się należy, czy można opracować system wsparcia, który przy dzisiejszym rynku zachęciłby OZE do korzystania z niego w szerokim zakresie i jednocześnie zniechęciłby do wychodzenia z niego w trakcie. Taki system musiałby zapewnić inwestorom atrakcyjne stopy zwrotu, a zarazem spowodować, że oddaliby oni część marży i tym samym zrównoważyli wysokie ceny energii na TGE.

Robert Jan Szustkowski, analityk rynku OZE


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.