"Elektrownie kupują biomasę od pośredników, a nie od producentów"
{więcej}W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Piotr Kowalewski ze stowarzyszenia producentów biomasy „Polska Biomasa” zwraca uwagę na mechanizmy funkcjonujące na rynku produkcji energii z biomasy.
Przedstawiciel stowarzyszenia „Polska Biomasa” informuje, że polskie elektrownie realizujące obowiązek produkcji energii z wykorzystaniem OZE wykonują go głównie dzięki spalaniu biomasy pochodzącej z egzotycznych krajów, kupując ją nie od polskich producentów, ale od pośredników. W efekcie biomasa spalana w polskich elektrowniach pochodzi m.in. z Afryki czy krajów Europy Wschodniej.
Piotr Kowalewski zwraca ponadto uwagę na problem, który wystąpił wraz z pojawieniem się nadpodaży zielonych certyfikatów, co skutkowało mniejszą opłacalnością produkcji zielonej energii i wycofywaniem się elektrowni z palenia biomasą oraz wypowiadania zawieranych wcześniej na wiele lat umów na jej dostawę.
Zdaniem przedstawiciela producentów biomasy, sytuacji polskich producentów biomasy nie poprawi wdrożenie projektu ustawy o OZE. Nie ogranicza bowiem importu biomasy i nie tworzy warunków do rozwoju lokalnych rynków produkcji i spalania biomasy.
– Obecny paradoks polega na tym, że biomasa jest transportowana po całej Polsce, zamiast być spalana w pobliżu miejsca wytworzenia. A transport kosztuje i truje środowisko, bo przecież tiry, którymi się wozi towar, emitują szkodliwe gazy. Żeby to się zmieniło, potrzeba prawdziwej rewolucji i przestawienia się na małe, często przydomowe instalacje, które spalają biomasę. Obecnie nie ma lokalnego rynku, ludzie nie chcą palić biomasą. Decydują się na to prawdziwi ekolodzy z wyboru. A stan idealny jest taki, w którym biomasę sprzedaje się blisko. Ten system działa w Szwajcarii czy na Słowacji, gdzie wiele urzędów czy szkół ma piece na biomasę – „Gazeta Wyborcza” cytuje Piotra Kowalewskiego.
Cały wywiad na łamach „Gazety Wyborczej”
gramwzielone.pl