G. Wiśniewski: dystrybucja to „państwo w państwie”

G. Wiśniewski: dystrybucja to „państwo w państwie”
Grzegorz Wiśniewski. Fot. MMC Polska

PTPiRE w sensie ogólnym ma rację, pisząc, że „przy obecnych przepisach już istnieje ryzyko w przypadku kumulacji zgłoszeń zainstalowanych mikroinstalacji w jednym miejscu  wystąpienia problemów w funkcjonowaniu sieci”. Ale jednocześnie OSD nie przygotowali studium przyłączeniowego do węzłach sieci nN i prosumenci nie wiedzą, czy istnieje zagrożenie wyłączania tych źródeł przez zabezpieczenia nadnapięciowe. Łatwo jest uzasadnić oportunizm, niechęć do nowych technologii i w ten sposób, poza kontrola społeczną i polityczną, rozrasta się „państwo w państwie” pisze Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej.

Dyskusja o cenach energii i wiązanie ich z cenami uprawnień do emisji CO2 odwróciły uwagę od wzrostu i roli kosztów dystrybucji w opłatach za energię. Sektor dystrybucji ma szczególne cechy: a) jest regulowanym (taryfowanym) monopolem, b) stał się kluczowym elementem biznesu czterech zintegrowanych pionowo państwowych grup energetycznych łączących w jednym ręku wytwarzanie energii i dystrybucję, c) za dystrybucję płaci odbiorca, a nie wytwórca energii, co stwarza preferencje dla centralnej elektrowni należącej do skonsolidowanej pionowo grupy energetycznej i obniża konkurencyjność generacji rozproszonej, d) udział opłaty stałej w kosztach dystrybucji rośnie, co zmniejsza atrakcyjność  inwestycji w efektywność energetyczną i energetykę prosumencką.

Mogło być inaczej. Ustawą z 24 lutego 1990 roku zlikwidowano bowiem Wspólnotę Węgla Kamiennego i Wspólnotę Energetyki i Węgla Brunatnego. Przez dekadę funkcjonowały aż 33 względnie niezależne zakłady dnergetyczne odpowiadające za dystrybucję energii (OSD). Zakłady z czasem mogłyby pełnić ważną rolę w tworzeniu lokalnych rynków energii i oddolnego budowania bezpieczeństwa energetycznego.

REKLAMA

W 2001 roku Rada Ministrów w informacji o stanie bezpieczeństwa energetycznego państwa i działaniach rządu w tym zakresie wskazała na taki kierunek: „w przyszłości należy założyć coraz większe znaczenie lokalnego bezpieczeństwa energetycznego, jako efekt konsekwentnie wdrażanej reformy administracyjnej kraju, polegającej m.in. na delegowaniu uprawnień administracji centralnej na szczebel województw, powiatów i gmin”.

Zaczęto wprowadzać też zasadę płacenia za dostawę energii w 50 proc. przez wytwórcę, miał to być wstęp do ponoszenia przez wytwórców pełnych kosztów przesyłu i dystrybucji. 

Część zakładów energetycznych rozumiała trudne wymogi rynku, przygotowywała sieci pod kątem przyłączania do sieci OZE i innych lokalnych źródeł na swoim terenie, ale większość  poparła ideę konsolidacji pionowej, formalnie wyartykułowanej dopiero w Programie dla elektroenergetyki z 2006 roku.

Konsolidacja miała zwiększyć efektywność, obniżyć koszty, a odpowiednio wysoki kapitał miał umożliwić ekspansję zagraniczną. Tymczasem stworzona została struktura o dobrze rozpoznanych własnych interesach, o olbrzymim wpływie na politykę energetyczną, dotacje, regulacje – ale nie ponosząca bezpośredniej odpowiedzialności za koszty na szczeblu managerskim.

Na ukształtowaną w ten sposób skonsolidowaną strukturę, podległą obecnie Ministerstwu Energii, nie mają bezpośredniego wpływu odbiorcy energii, samorządy czy chcący skorzystać z sieci niezależni wytwórcy energii. Jednocześnie głos dystrybucji jest donośny i silnie działa na polityków.

W artykule „Pozycja prosumenta na gruncie przepisów prawa”(„Energia Elektryczna”, 2/2019) organizacja dystrybutorów PTPiRE pouczyła Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, aby pohamowało swoje plany poszerzenia definicji i wzmocnienia pozycji prosumenta w ramach programu „Energia Plus”.

PTPiRE napisało, że planowane rozszerzenie katalogu prosumentów o małych przedsiębiorców i zwiększenie mocy źródeł zaliczanych do prosumenckich z 50 do 500 kW spowoduje ryzyko zagrożenia bezpieczeństwa dostaw. Autorzy nie podali, w których węzłach sieci i przy jakim nasyceniu źródłami prosumenckimi mogą wystąpić problemy i co sami robią, aby zwiększyć możliwości przyłączeniowe.

REKLAMA

Warto jednak zauważyć, że OSD są beneficjentem obecnych, wprowadzonych w 2016 roku (nowelizacja ustawy o OZE) regulacji w zakresie rozliczania prosumentów w formie tzw. „opustów” (niespotykany na świecie pomysł pozornej promocji prosumeryzmu popierany przez PTPiRE). Rozwiązanie to umożliwia odbiór przez spółki dystrybucyjne taniej, darmowej energii od prosumenta i niemalże samoistną jej dostawę po znacząco wyższej cenie sąsiadowi prosumenta.

Jednocześnie warto zauważyć, że koszty dystrybucji energii dla MŚP korzystających z taryf „C” – tym, którym MPiT chce ulżyć poprzez poszerzenie definicji prosumenta, wzrosły w latach 2011-2017 o ponad 20 proc. z 223 zł/MWh do 268 zł/MWh (3 proc. rocznie pomimo wzrostu wolumenu energii, który powinien obniżać koszty jednostkowe).

Nie jest to pierwsza tego typu interwencja i nacisk dystrybutorów na polityków. Gdy w lutym 2015 roku Sejm z poparciem PiS głosował nad wprowadzeniem taryf gwarantowanych dla prosumentów, ówczesny minister skarbu (wtedy pełnił nadzór właścicielski nad spółkami energetycznymi) wymachiwał pismem dyrektora PTPiRE, w którym „sieciowcy” szczegółowo (aby wywołać wrażenie realności stawianych tez) opisywali wyimaginowane zagrożenia ze strony prosumentów, z góry traktując ich wyłącznie jako potencjalnych złodziei i oszustów.

Aby nie być gołosłownym i pokazać sposób działania i wpływu OSD na polityków, jeden z argumentów brzmiał tak: „można  do sieci wraz z mikroinstalacją podłączyć inne nieodnawialne źródło energii np. generator spalinowy. W ten sposób energia wyprodukowana w generatorze będzie również dostarczona do sieci dystrybucyjnej jako energia wyprodukowana w mikroinstalacji po znacznie wyższych cenach. Przy obecnych cenach paliw rozwiązanie takie może być jak najbardziej opłacalne”.

Nie ma tu znaczenia to, że aby takiemu wyobrażonemu prosumentowi „się opłacało”, musiałby ukraść zarówno rzeczony generator spalinowy jak i benzynę do niego. Ważne, aby zrozumieć sposób działania lobby OSD, które tego typu argumentacją prawo tworzone oryginalnie dla prosumentów w końcu zmieniło na regulacje wygodne dla siebie, zgodne także z interesem siostrzanej spółki wytwarzającej energię w centralnej elektrowni.

Trudno przecenić oddziaływanie – takimi jak powyżej metodami – spółek sieciowych na regulacje w zakresie OZE i wykorzystanie pozycji monopolistycznej OSD na rzecz grup energetycznych i podnoszenia cen dostaw energii. Np. w ustawie jest zapisane, że prosument pobiera energię na podstawie „umowy kompleksowej” (czyli nie może „uciec” do niezależnego dostawcy, gdyż nie może rozdzielić umowy dystrybucji i sprzedaży energii, bez utraty statusu prosumenta).

System monitorowania rynku prosumenckiego i raportowania oraz dostępu do informacji zmieniono w taki sposób, że nie sposób już było obliczyć realny wskaźnik autokonsumpcji, ani ilość energii prosumenckiej, jaka całkowicie za darmo wpływa do sieci (poza 20-30 proc. tzw. upustem dla spółek obrotu).

Informacje na ten temat mają tylko spółki dystrybucyjne, które pośredniczą w zbieraniu informacji w ramach systemu wprowadzonego przez siebie do ustawy.

Dalszy fragment wpisu na blogu „Odnawialny”.

Grzegorz Wiśniewski