Kto zapłaci za polską elektrownię jądrową?

Kto zapłaci za polską elektrownię jądrową?
foto: RWE press

{więcej}Wczoraj Rada Ministrów zatwierdzając Program polskiej energetyki jądrowej (PPEJ) dała zielone światło dla budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Ale czy znajdą się chętni do jej sfinansowania?

Jak zapewniała wczoraj Hanna Trojanowska, pełnomocnik rządu ds. energetyki jądrowej, budowa elektrowni jądrowej nie zostanie sfinansowana z budżetu państwa. Wiele wskazuje jednak na to, że pieniądze na jej budowę Polacy wyłożą w bardziej bezpośredni sposób. 

Budowa pierwszego bloku, który miałby powstać do 2024 r., według wstępnych szacunków pochłonie ok. 50 mld zł. Do tego trzeba doliczyć koszty eksploatacji. Jak informuje serwis wyborcza.biz, powołując się na francuskiego eksperta Herve Bernarda, zastępcy administratora generalnego francuskiego Komisariatu ds. Energii Atomowej i Alternatywnych Źródeł Energii, w cenie kilowatogodziny prądu z atomu nakłady inwestycyjne to 57%, koszty utrzymania bieżącego funkcjonowania – 23%, a paliwo – 20%. W tej ostatniej pozycji ok. 10% to koszty przetwarzania zużytego paliwa. Do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty likwidacji wyeksploatowanego bloku, które w przeliczeniu na 1000 MW zainstalowanej mocy wynoszą ok. 353 mln euro. 

REKLAMA

PGE, które ma wziąć na siebie realizację inwestycji wartej dziesiątki miliardów złotych, musi do niej przekonać banki. Te przyznając kredyty na budowę elektrowni atomowej muszą mieć jednak pewność co do finansowych podstaw takiego przedsięwzięcia, a – w obliczu dynamicznie zmieniającej się sytuacji na rynku energii – nie koniecznie mogą być zainteresowane finansowaniem inwestycji, której spłata będzie trwała przez dziesiątki lat, a jeśli zgodzą się już na finansowanie budowy elektrowni atomowej – mogą ocenić je jako przedsięwzięcie finansowo bardzo ryzykowne, co przełoży się na niekorzystne warunki kredytu. 

Rząd, który niejako zlecił realizację projektu elektrowni jądrowej Polskiej Grupie Energetycznej, musi więc zadbać o możliwie stabilną perspektywę przychodów ze sprzedaży prądu z EJ. Chociaż Hanna Trojanowska zapewniła, że państwo nie dorzuci się do tej inwestycji, może jednak przyjąć regulacje gwarantujące możliwie stabilne warunki jej funkcjonowania. Pierwszym pomysłem, który może takie warunki zapewnić, jest przyjęcie stałej ceny za sprzedawaną energię. To da gwarancje przychodów i przekona banki do sfinansowania EJ. Problem w tym, że rozwiązanie, które jest stosowane w wielu europejskich krajach w celu wsparcia inwestycji w odnawialne źródła energii, w tym wypadku może zostać uznane przez Komisję Europejską za niedozwoloną pomoc publiczną. 

REKLAMA

Wbrew ostrzeżeniom, że tego rodzaju wsparcie dla projektu atomowego może zakwestionować Bruksela, działają Brytyjczycy, którzy zapowiedzieli, że operatorowi nowej brytyjskiej elektrowni jądrowej Hinkeley Point C dadzą gwarancję ceny za sprzedawaną energię na poziomie 92,5 GBP/MWh (ok. 462,5 PLN/MWh) w 35-letniej perspektywie. Dla porównania cena energii na rynku hurtowym w Polsce to obecnie ok. 170 zł/MWh. 

Brak gwarancji ze strony brytyjskiego rządu z pewnością zniechęciłby inwestora, który ma zbudować Hinkley Point C, do realizacji takiej inwestycji, a na pewno mniej skłonne do jej sfinansowania byłyby banki. Brytyjczycy nie mają jednak wyboru. Muszą intensywnie inwestować w swój sektor wytwórczy, bo niedługo może im zabraknąć prądu. W podobnej sytuacji jest Polska. 

Jeśli Komisja Europejska zatwierdzi mechanizm finansowania brytyjskiej elektrowni atomowej, możemy się spodziewać, że podobny zaproponuje także polski rząd. Sprawa decyzji KE może jednak przeciągnąć się w czasie. Wiele wskazuje na to, że Komisja Europejska uzna brytyjski pomysł za pomoc publiczną, a jeśli tak się stanie, wówczas Brytyjczycy z pewnością odwołają się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. 

Na aprobatę Brukseli dla pomysłu finansowania Hinkeley Point z pewnością liczy polski rząd. Jeśli KE zaakceptuje mechanizm finansowania brytyjskiej elektrowni atomowej, wówczas możemy spodziewać się, że podobny zaproponuje również Warszawa. 

Przyjęcie mechanizmu stałej ceny za sprzedawaną energię w 20- czy 30-letnim okresie nie będzie bynajmniej oznaczać, że pieniądze dla PGE trafią z budżetu państwa. Koszty stałej dopłaty (jeśli rynkowa cena energii będzie niższa niż cena przyznana PGE) będą uwzględnione w rachunkach za energię dla odbiorców końcowych. 

gramwzielone.pl