M. Popkiewicz: Porozumienie paryskie nie gwarantuje uniknięcia katastrofy klimatycznej

M. Popkiewicz: Porozumienie paryskie nie gwarantuje uniknięcia katastrofy klimatycznej
Marcin Popkiewicz

W Katowicach rozpoczyna się kolejna konferencja klimatyczna Narodów Zjednoczonych, COP24, która ma służyć wypracowaniu skutecznych mechanizmów w walce z globalnym ociepleniem. O tym, nad jakimi rozwiązaniami będą pracować delegaci państw ONZ i czy w ogóle bazowanie na celach Porozumienia klimatycznego z 2015  r. ma sens, opowiada w wywiadzie dla portalu Gramwzielone.pl Marcin Popkiewicz, ekspert w dziedzinie klimatu, autor wydanej właśnie książki „Nauka o klimacie”.

Gramwzielone.pl: – Rozpoczynający się w Katowicach szczyt klimatyczny ONZ ma służyć wypracowaniu mechanizmów służących skuteczniejszemu wdrażaniu postanowień Porozumienia klimatycznego z Paryża z 2015 r. Jaki jest cel tamtej umowy?

Marcin Popkiewicz: – W 2015 roku w Paryżu 195 krajów podpisało porozumienie, którego kluczowym postanowieniem było „utrzymanie wzrostu globalnych średnich temperatur na poziomie znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza ponad poziom przedprzemysłowy i kontynuowanie wysiłków na rzecz ograniczenia wzrostu temperatur do 1,5 stopnia”. Przekłada się to bezpośrednio na wymagane redukcje emisji CO2 – zgodnie z październikowym specjalnym raportem IPCC o połowę do 2030 roku i do zera kilkanaście lat później.

REKLAMA

Uzgodnionym w Paryżu sposobem na redukcję emisji są dobrowolne deklaracje krajów (tzw. NDC – Nationally Determined Contributions). Zasadniczo rzecz biorąc są to deklaracje zamiarów, jak dany kraj planuje zredukować lub ograniczyć wzrost swoich emisji. Każdy kraj składa deklaracje „po swojemu” – mogą to być deklaracje procentowego spadku emisji do wybranego roku, spadek emisji na jednostkę PKB, ale też wdrożenie działań, np. opodatkowania emisji lub wprowadzenia standardów paliwowych dla aut.

Czasem deklaracje są uzależnione od dodatkowych uwarunkowań, np. uzależniają stopień redukcji emisji od tego, co zrobią inni, wliczają do działań zalesianie lub wstrzymanie wylesiania albo uwzględniają w redukcjach inwestycje w innych krajach.

W sumie, jeśli zostaną zrealizowane, działania te pozwolą na zmniejszenie wzrostu średniej temperatury powierzchni Ziemi do 2100 roku do ok. 3,5°C względem poziomu przedprzemysłowego w porównaniu do ok. 5°C bez tych działań. To krok w dobrą stronę, ale wciąż zdecydowanie za mało. W Porozumieniu Paryskim istnieje mechanizm okresowego przeglądu NDC i przedstawiania nowych planów co pięć lat, poczynając od 2020 roku, przy czym każdy taki przegląd ma poprawiać cele redukcji emisji.

Czy patrząc z perspektywy kilku lat w Paryżu wypracowano optymalne rozwiązania?

– Przedstawiane deklaracje są dowolne, każdy kraj sam decyduje, jakie cele przyjmie. Porozumienie Paryskie nie przewiduje też żadnych sankcji za brak skutecznej realizacji NDC (poza popsuciem wizerunku kraju na arenie międzynarodowej).

Odpowiadając na pytanie, Porozumienie Paryskie bez dwóch zdań nie jest instrumentem, który gwarantowałby nam uniknięcie katastrofy klimatycznej, niestety – biorąc pod uwagę różne interesy krajów, ich odpowiedzialność za zmianę klimatu, narażenie na jej konsekwencje i wiele innych czynników powodujących zróżnicowanie stanowisk – dobrowolność porozumienia była raczej nie do uniknięcia.

Porozumienie Paryskie jest ramą dla dalszych działań na rzecz ochrony klimatu – to, czym ją wypełnimy, czy skutecznymi działaniami, czy biciem piany i wykłócaniem się, prowadzącymi wszystkie kraje do zbiorowego samobójstwa w imię krótkoterminowego egoistycznego myślenia, czas pokaże.

Jakie mogą być konsekwencje sytuacji, w której w tym wieku średnie temperatury wzrosną jednak ponad poziom wskazany w Porozumieniu klimatycznym?

– Z progiem ocieplenia jest jak z ograniczeniem prędkości na drodze, np. do 100 km/h. Jazda z tą prędkością raczej nie skończy się wypadkiem, choć być może w trudnych warunkach drogowych zwolnienie np. do 60 km/h poprawiłoby nasze bezpieczeństwo. Przekroczenie prędkości i jazda 130 km/h nie oznacza nieuniknionego wypadku – ale jego prawdopodobieństwo znacząco wzrasta. Dzieje się tak też przy jeździe 160, 200 i 250 km/h. Im bardziej się rozpędzimy, tym większe prawdopodobieństwo wypadku, a jego katastrofalne następstwa są coraz bardziej nieuniknione.

Odnośnie konsekwencji, to napisano o nich już tak wiele, że nie ma co tego powtarzać. Może więc po prostu porównajmy obecną, antropogeniczną zmianę klimatu, ze zmianami klimatu w przeszłości Ziemi.

Średnia temperatura powierzchni Ziemi po koniec XX wieku była o ok. 4 stopnie wyższa niż podczas maksimum epoki lodowej, 20 tys. lat p.n.e. Ziemia była wtedy inną planetą: gdzie indziej były strefy klimatyczne, pustynie i linia brzegowa.

REKLAMA

Gdybyśmy budowali naszą cywilizację w ówczesnym klimacie, w innych miejscach byśmy się osiedlili i pobudowali nasze miasta. Wzrost temperatury trwał ok. 10 tys. lat. W scenariuszu „biznes-jak-zwykle” możemy doprowadzić do 2-3 razy wyższego wzrostu temperatury w nieporównywalnie krótszym czasie. I nawet nie o to chodzi, że klimat trochę chłodniejszy lub cieplejszy byłby dla nas gorszy – chodzi o szybkość zmiany.

Gdybyśmy zastali planetę z wyższą temperaturą i na niej się pobudowali, wszystko byłoby w porządku. Dostosowaliśmy się jednak do klimatu obecnego, stabilnego od ponad 10 tys. lat, zarówno naszym miejscem zamieszkania, jak i infrastrukturą. Z tego powodu zmiany stanowią problem – tym większy, im są większe i szybsze.

Jakie będą zatem konsekwencje wzrostu temperatury?

– Fale upałów będą wywierać coraz większą presję na zdrowie ludzi i zwierzęta hodowlane. Ocieplenie klimatu zmieni znaczne obszary Afryki, Bliskiego Wschodu i innych regionów tropikalnych i subtropikalnych w przestrzenie niezdatne do życia.

Rosnące temperatury w połączeniu z suszami będą powodować znaczący spadek plonów i głód. Podnoszący się poziom morza zagrozi miastom portowym i deltom rzek. Wzrost temperatury oceanów i ich postępujące zakwaszanie doprowadzą do zagłady wielu ekosystemów, w tym raf koralowych, a ocean przestanie być żywicielem znacznej części ludzkości.

Dojdą do tego coraz częstsze powodzie, silniejsze huragany, ekspansja chorób tropikalnych i inne wywoływane przez zmianę klimatu problemy. Efektem będą kolejno: katastrofy humanitarne, destabilizacja całych społeczeństw, bezprecedensowe migracje i rozlewające się konflikty. W takim świecie liczenie na to, że nasza polska chata jest „z kraja” i wszystko to nas jakoś ominie, jest złudzeniem.

Zatrzymanie wzrostu temperatury na poziomie 1,5-2 st. C daje szansę na uniknięcie przekroczenia groźnych punktów krytycznych systemu klimatycznego i zapobieżenia katastrofie.

Czego potrzeba, aby rzeczywiście zatrzymać wzrost temperatur na „bezpiecznym” poziomie?

– Od strony praw fizyki sprawa jest jednoznaczna: konieczne jest wyzerowanie emisji antropogenicznych CO2 netto do połowy stulecia, a następnie – ze względu na emisje ze źródeł naturalnych – konieczne będzie usuwanie CO­2 z atmosfery. Do tego muszą dojść działania na rzecz redukcji emisji innych gazów cieplarnianych, takich jak metan, podtlenek azotu i różne gazy przemysłowe.

Aby to osiągnąć, niezbędna jest radykalna poprawa efektywności energetycznej: budowa nowych budynków w standardzie co najmniej na poziomie pasywnym, głęboka termomodernizacja istniejących budynków, zmiany w transporcie – oprócz elektryfikacji zmiany systemowe, takie jak rozwój i promowanie transportu zbiorowego i rowerowego względem samochodowego, zmiany diety – mniej mięsa, szczególnie czerwonego, zmiany w przemyśle – nie tylko w procesach, ale też w produkowaniu rzeczy trwalszych i łatwych w naprawie, i rolnictwie – z myśleniem systemowym, mającym na uwadze długoterminowy dobrostan gleb i ekosystemów. Zracjonalizowanie zużycia energii pozwoli na zaspokojenie potrzeb energetycznych w oparciu o lokalne czyste źródła energii – w Polsce głównie energię wiatru, słońca i biomasy.

Potrzebujemy powszechnego przyjęcia wizji bezemisyjnej przyszłości: przez społeczeństwo, środowiska opiniotwórcze i decydentów. Dziś myślenie o negocjacjach klimatycznych jako o „ugraniu” jak najmniej ambitnych działań i zakonserwowaniu krótkotrwałych interesów stojących paliwami kopalnymi stron nie leży już w interesie obywateli żadnego kraju.

Powinniśmy myśleć o skoordynowanej globalnej akcji na rzecz ochrony klimatu jako o czymś, co należy budować i stymulować. Powinniśmy ustalać ambitne cele – dla świata, Europy i Polski. Musimy przy tym mieć świadomość, że także z perspektywy Polski światła i konsekwentna budowa gospodarki zeroemisyjnej może wręcz rozwiązać szereg dręczących nas problemów: poprawić bilans handlowy i bezpieczeństwo energetyczne, wyeliminować zanieczyszczenia powietrza, ograniczyć ubóstwo energetyczne, poprawić zagospodarowanie przestrzeni, stymulować innowacyjne gałęzie gospodarki, posłużyć środowisku naturalnemu i ogólnie pomóc zbudować kraj i świat będące lepszym miejscem do życia.

Wymaga to wysiłku, mądrości i determinacji, ale jest możliwe. Stojący przed nami wybór to – albo podążać dalej dotychczasową drogą i przegrać wszystko, albo działać tak, żeby wygrać przyszłość.

redakcja@gramwzielone.pl


© Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy Gramwzielone.pl Sp. z o.o.