Brakującą „wirtualną” energię z OZE kupimy od Litwinów?

Brakującą „wirtualną” energię z OZE kupimy od Litwinów?
Fot. Energa Wytwarzanie

W ubiegłym tygodniu minister energii Krzysztof Tchórzewski po raz kolejny zapewniał z mównicy sejmowej, że Polska wypełni swoje zobowiązania w zakresie produkcji energii odnawialnej w roku 2020. Co innego pokazują jednak dane o produkcji energii odnawialnej, które w połączeniu z notowaną obecnie małą skalą inwestycji, nasuwają wątpliwości, czy uda nam się wywiązać z celu OZE na rok 2020. Co stanie się, jeśli nie osiągniemy wówczas zakładanego celu? Brakującą, „wirtualną” energię odnawialną możemy kupić m.in. od Litwinów.

Jak wynika z ostatnich danych Eurostatu na temat udziału OZE w krajowych miksach energetycznych państw Unii Europejskiej, w 2015 r. udział energii odnawialnej w krajowym zużyciu energii brutto wynosił w naszym kraju 11,8 proc., podczas gdy nasz cel na 2020 r. to udział na poziomie 15 proc. Do jego wypełnienia mamy jeszcze parę lat, jednak patrząc na to, co dzieje się w inwestycjach w krajowym sektorze OZE, możemy mocno wątpić w zapowiedzi Ministerstwa Energii, że cel na 2020 r. uda się osiągnąć.

Jeśli w 2020 r. nie uda nam się osiągnąć 15-procentowego udziału zielonej energii w krajowym zużyciu, wówczas brakującą energię będziemy mogli wirtualnie odkupić od krajów Unii Europejskiej, które będą mieć jej za dużo w stosunku do swoich, indywidualnych celów na 2020 r.

REKLAMA

W 2015 r. już 11 krajów UE wypełniło swoje cele na 2020 r., a w przypadku niektórych transformacja energetyczna mocno się rozpędza. Jednym z krajów, które już w 2015 r. wypełniły swój cel OZE na 2020 r., jest Litwa, która posiadała wówczas udział OZE w krajowym zużyciu energii na poziomie 25,8 proc., podczas gdy cel tego państwa na rok 2020 wyznaczono na 23 proc.

Kraje UE, które w rozwoju energetyki odnawialnej są na przeciwnym biegunie i które do roku 2020 swoich celów nie wypełnią, będą mogły nadrobić brakującą różnicę, realizując tzw. transfery statystyczne, czyli kupując zieloną energię wirtualnie od państw, które wówczas będą mieć jej „za dużo”.

REKLAMA

Jak się okazuje, transfery statystyczne już zaczynają mieć miejsce. Pierwszy zostanie zrealizowany, na podstawie umowy zawartej w ubiegłym tygodniu, między Litwą i Luksemburgiem, czyli państwem, które jest najdalej z państw UE od swojego celu na 2020 r., posiadając w roku 2015 jedynie 5-procentowy udział OZE wobec wymaganego na koniec dekady celu 11 proc.

W ramach bilateralnej umowy Litwa zgodziła się dostarczyć wirtualne nadwyżki zielonej energii Luksemburgowi w latach 2018-2020. Warunki tej transakcji nie zostały podane do publicznej wiadomości przez Komisję Europejską.

Ta współpraca pokazuje, że takie mechanizmy kooperacji dają krajom członkowskim większą elastyczność w realizacji celów OZE, dostarczając użytecznych narzędzi wspólnego rozwoju potencjału energii odnawialnej w sposób korzystnych dla obu stron. W ten sposób kraje mające bardziej efektywny kosztowo i dostępny potencjał OZE mogą pomóc innym państwom osiągnąć krajowe cele OZE – komentuje Komisja Europejska.

Współpraca z sąsiadami w celu budowy efektywnej kosztowo, niskoemisyjnej energetyki to z pewnością pożądana rzecz. Problem w tym, że kraj, który ma za mało OZE i który zakupi wirtualną, zieloną energię od sąsiada, zainwestuje nie w krajową gospodarkę, wspierając rodzimych przedsiębiorców i budując krajowy potencjał energetyczny, ale wesprze w ten sposób gospodarkę, przedsiębiorców i energetykę innego państwa UE.  

red. gramwzielone.pl