K. Tchórzewski: rynek mocy nie jest przeciwko OZE
W Sejmie rozpoczęło się procedowanie kluczowej ustawy dla polskiej energetyki. Wcześniej dwukrotnie przekładano pierwsze czytanie projektu ustawy o rynku OZE ze względu na niesfinalizowane rozmowy z Komisją Europejską, której zdanie może zaważyć o losach nowego mechanizmu, w ramach którego polska energetyka będzie finansowana z pieniędzy odbiorców energii. Ewentualne efekty uzgodnień z Brukselą mają trafić do projektu ustawy o rynku mocy w formie poprawek wnoszonych na etapie prac w Sejmie.
Rynek mocy to mechanizm mający stanowić dodatkowe źródło wynagrodzenia dla operatorów elektrowni w zamian za gotowość do zaoferowania w razie potrzeby określonych mocy. Za tą gotowość zapłacić mają odbiorcy energii w postaci tzw. opłaty mocowej doliczanej do rachunków za energię. W sumie w skali roku wydatki na ten cel, na które zrzucą się konsumenci, mają wynosić nawet kilka miliardów złotych.
Moce mają być kontraktowane w aukcjach, których uczestnicy będą oferować w określonym czasie operatorowi systemu przesyłowego (OSP) tzw. obowiązek mocowy. Aukcja główna, w której zostaną zakontraktowane moce z kilkuletnim wyprzedeniem, ma się odbyć w drugiej połowie 2018 r.
Na rok przed rokiem dostawy ma być, w razie potrzeby, zakontraktowana w aukcjach dodatkowa moc, której nie zakontraktowano wcześniej w aukcji głównej, jeśli wystąpi na taką moc zapotrzebowanie.
Wynagrodzenie ma być oferowane zarówno za samo utrzymywanie mocy w gotowości do jej dostarczenia, jak również za samo dostarczenie mocy w ogłaszanych przez OSP „okresach zagrożenia” jej niedoborem. Niewykonanie zakontraktowanego obowiązku mocowego ma podlegać karom finansowym.
Ministerstwo energii zapewnia, że do mechanizmu mocowego będą mogły wejść również podmioty oferujące ograniczenie poboru energii w ramach tzw. demand side response, ale również odnawialne źródła energii, ale tylko te, które nie korzystają z dedykowanego dla nich systemu wsparcia. Minister Tchórzewski uzasadniał to niemożliwością dublowania pomocy publicznej.
Koszty mechanizmu mocowego mają pokryć odbiorcy energii w ramach tzw. opłaty mocowej, która ma wejść na rachunki od 2021 r. Mniejsze koszty poniosą gospodarstwa domowe, które zużywają najmniej energii – poniżej 500 kWh rocznie. Ich liczbę ME szacuje na 3 mln. Dla nich koszt ma wynieść w skali miesiąca około 2 zł. Gospodarstwa domowe zużywające najwięcej energii – powyżej 2,8 MWh w skali roku – ich liczba według Ministerstwa wynosi około 1,5 mln – mają dopłacać do rynku mocy 9,5 zł miesięcznie.
W ubiegłym tygodniu minister Tchórzewski informował, że rozmowy z Brukselą w sprawie polskiej ustawy o rynku mocy jeszcze nie zostały sfinalizowane. Mimo to w Sejmie ruszają prace nad jej przyjęciem.
Wczoraj wieczorem minister energii Krzysztof Tchórzewski mówił w Sejmie, że ME jest nadal na etapie negocjacji z Komisją Europejską. Uzgodnienia z KE mają zostać wprowadzone do projektu ustawy o rynku mocy w formie poprawek wnoszonych na etapie prac w Sejmie, zanim projekt trafi do Senatu.
Minister zapewnił, że przygotowany mechanizm ma na celu przekształcenie rynku energetycznego z jednotowarowego, na którym towarem jest tylko energia, w rynek dwutowarowy, na którym towarem jest również udostępnianie mocy.
Jak mówił, potrzeba wprowadzenia takiego mechanizmu wynika z ryzyka wystąpienia niedoborów „w pełnie sterowalnych” mocy w polskim systemie elektroenergetycznym ze względu na „zaawansowany wiek” polskich elektrowni oraz rosnące wymogi środowiskowe, które te elektrownie muszą wypełnić.
Wskazał na brak sygnałów skłaniających energetykę do inwestowania w nowe moce lub modernizację istniejących. Zakłócenia – jak przekonywał – wynikają z funkcjonowania odnawialnych źródeł energii „otrzymujących bardzo duże dotacje”, zmniejszających czas funkcjonowania konwencjonalnych elektrowni i pogarszających ich wyniki finansowe.
Szef ME uzasadniał, że rynek mocy ma służyć zapewnieniu ciągłości pracy systemu elektroenergetycznego, kiedy nie pracują odnawialne źródła energii, ale zaznaczył, że celem nie jest pogorszenie warunków funkcjonowania OZE.
– Chciałbym zdecydowanie zdementować sugestie, że rynek mocy jest po to, aby mocniej zwalczać odnawialne źródła energii. Nie chcemy zwalczać OZE – mówił minister Tchórzewski, zapewniając, że rząd chce zrealizować cel w zakresie produkcji energii odnawialnej.
– Odnawialne źródła energii będą budowane – zapewnił, wskazując m.in. na przyjęte regulacje dla klastrów czy prosumentów. – Chcemy kontynuować drogę w kierunku wypełniania przyjętych zobowiązań.
Minister ocenił przy tym, że gdy Polska wypełni określony na rok 2020 cel produkcji 15 proc. energii z OZE, „w tym momencie nie będzie żadnej podstawy do budowy konwencjonalnych elektrowni”.
Przeciwko projektowi ustawy o rynku mocy wypowiedzieli się w Sejmie przedstawiciele partii opozycyjnych.
Poseł Platformy Obywatelskiej Andrzej Czerwiński poddał w wątpliwość konieczność wprowadzenia rynku mocy i zapewnił, że jest to de facto „dodatkowy podatek”, a także wnioskował w imieniu PO o odrzucenie projektu ustawy o rynku mocy. – Są inne metody, aby chronić konsumenta i nie chronić spółek energetycznych – ocenił, proponując jako alternatywę rozwijanie mechanizmów DSR czy wymiany transgranicznej.
Posłanka Nowoczesnej Monika Rosa oceniła, że „rządowa ustawa o rynku mocy utrwali uzależnienie Polski od węgla, od którego odchodzi cały świat”. – To my wszyscy zamiast tworzyć nowoczesną energetykę, będziemy musieli finansować przestarzałe elektrownie. Będzie nas to kosztować 26,9 mld złotych – oceniła.
Poseł PSL Mieczysław Kasprzak przekonywał, że ustawa o rynku mocy to „nagłe ratowanie”. – Brak tu wizji, która rozwiązałaby problem na przyszłość – mówił.
Poseł Ireneusz Zyska z koła poselskiego „Wolni i Solidarni” ocenił, że zmiany na rynku energetycznym powinny zachodzić w sposób „ewolucyjny” i że powinny zmierzać do tworzenia systemu rozproszonego. Jak mówił, konieczne jest wprowadzenie w ustawie o rynku mocy zmian, które zapobiegną „koncentracji i monopolizacji” energetyki. Proponował w tym celu m.in. ograniczenie górnej mocy instalacji, które będzie mogło objąć wsparcie. To, zdaniem posła Zyski, zapewni aktywizację na rynku energii mniejszych podmiotów.
Ponieważ mechanizm mocowy zakłada przyznawanie pomocy publicznej, na jego wdrożenie musi zgodzić się Komisja Europejska, stwierdzając, że nie narusza on unijnego prawa w zakresie konkurencji.
Wdrożenie rynku mocy w Polsce może skomplikować proponowane przez KE kryterium maksymalnej emisyjności na poziomie 550 g CO2/kWh. Ta regulacja nie została jednak jeszcze przyjęta i na razie jest częścią propozycji zawartych w projekcie tzw. Pakietu zimowego, który ma określić ramy unijnej polityki energetycznej po roku 2020.
Wczoraj w Sejmie minister Tchórzewski zapewnił, że kontrakty zawarte na podstawie aukcji mocowych i podpisane przed przyjęciem nowych, unijnych regulacji dla rynku energetycznego, zakładających ograniczenie maksymalnej emisyjności elektrowni, po ewentualnym implementowaniu takiej zasady, zostaną utrzymane. Ministerstwo zakłada, że moce dla elektrowni uda się zakontraktować jeszcze przed ewentualnym wdrożeniem w UE zasady 550 g CO2/kWh.
red. gramwzielone.pl